Mają wymarzone kilkaset metrów przestrzeni w prestiżowym punkcie stolicy i będą wyciskać z niego, ile się da, bo nie chcą liczyć tylko na publiczne pieniądze. Marzenie spełniło się dzięki konkursowi „Lokal na kulturę” w Śródmieściu. Fundacja Propaganda może rozwinąć skrzydła.
Klucze do lokalu przy Foksal 11 otrzymali jesienią 2010 roku. Przestrzeń była w opłakanym stanie. Miejsce jednak aż prosiło się, by uruchomić w nim galerię. Wzięli się do roboty i po roku w odnowionym wnętrzu przeszli metamorfozę – galeria appendix2, która działała do niedawna przy ulicy Białostockiej na Pradze, przeistoczyła się w Galerię Propaganda. Przemiana nastąpiła, bo twórcy galerii założyli fundację, by móc rozszerzyć działalność.
– Zanim dostaliśmy lokal przy Foksal, fundacja była „latająca”. Spotykaliśmy się w naszych mieszkaniach. Mieliśmy różne przemyślenia co do rozwijania działalności, ale wniosek był wspólny, że warto założyć fundację, by realizować różnorodne akcje, a galeria to twór zamknięty, nie zrobi się w niej spektaklu czy happeningu. Jesteśmy też w tej wyjątkowej sytuacji, że galeria zarabia na siebie – opowiada Kinga Krzemińska, menedżerka z Fundacji Propaganda.
Konkurs, negocjacje z dzielnicą, remont
Wygranie konkursu okazało się „najłatwiejsze”. Zanim jednak doszło do podpisania umowy, założyciele fundacji musieli przygotować się na twarde negocjacje z władzami Śródmieścia.
– Konkurs był merytoryczny, a potem przyszło nam ustalać kwestie finansowe. Umowa reguluje nie tylko kwestie finansowe, ale precyzuje również wiele aspektów naszej działalności, np. uściśliliśmy godziny otwarcia, wyznaczyliśmy dni, kiedy możemy organizować dłuższe imprezy, czyli w Noc Muzeów, 4 czerwca i w trzecim dowolnym terminie. Umowę podpisaliśmy na 10 lat – tłumaczy Krzemińska.
Kolejnym trudnym etapem był remont, ze względu na fakt, że lokal mieści się w zabytkowym budynku.
– Nie tylko pochłonął więcej pieniędzy, niż planowaliśmy, ale zdecydowanie więcej czasu, bo w urzędach zapadały sprzeczne decyzje. Zadawaliśmy mnóstwo pytań, wierciliśmy urzędnikom dziurę w brzuchu. Kosztowało to nas sporo nerwów – przyznaje Kinga.
Jeszcze przed remontem w galerii zorganizowano trzy wystawy.
– Korespondowały one ze zdezelowaną przestrzenią. Nie chcieliśmy, żeby lokal stał pusty – podkreśla menedżerka.
360 metrów kwadratowych na sztukę
Galeria Propaganda ma do dyspozycji 230 metrów kwadratowych przestrzeni oraz dodatkowo 130 metrów kwadratowych piwnicy.
– To trudna przestrzeń. Ze względów bezpieczeństwa, z powodu wąskich wejść nie można uruchomić tam galerii. Trzeba było wykombinować, co z nią zrobić. Działa tam artystyczny co-work, czyli kolektyw, w którym pracują różni profesjonaliści – mówi Kinga.
Artyści mają tam do dyspozycji pracownię sitodruku oraz studio fotograficzno-filmowe.
– Naszym marzeniem jest zarabianie na produktach tam stworzonych, a nie na wynajmowaniu tej przestrzeni. Galeria umożliwia wielopoziomowe działanie, mamy miejsce do wspólnej pracy oraz przestrzeń, by później pokazać jej efekty i ewentualnie sprzedać. Naszym założeniem jest otwartość na artystów. Im więcej będzie różnorodności, tym lepiej. Dlatego ten lokal nas zainteresował. Mam wrażenie, że warszawskie galerie to klaustrofobiczne miejsca, nie ma w nich przepływu – wyjaśnia Krzemińska.
Organizacje nie chcą się wysilać?
Galeria Propaganda działa bez grantów. Fundacja stara się pozyskać dotacje na działalność pozagaleryjną – np. wydawanie książek. Zdaniem menedżerki, nie należy faworyzować w konkursach organizacji, które mają lokal od miasta, bo zdarzają się sytuacje, gdy ludzie mają projekt, a nie mają lokalu.
– To byłoby zamykanie przepływu kultury. Jeśli posiada się lokal, przychylne spojrzenie urzędników i tak się zyskuje. Powszechne jest roszczeniowe podejście. Pieniądze można znaleźć gdzie indziej. Jak często fundacje podejmują wysiłek, by pójść do firm, które niekoniecznie dają pieniądze, ale mogą obniżać koszty swoich usług i sprzętu? Wszyscy wolą iść po linii najmniejszego oporu, bo to nie wymaga wysiłku. Kiedy idę do firmy, muszę przygotować ofertę, umówić się, spotkać, porozmawiać. To oznacza sporo pracy – zaznacza Kinga Krzemińska.
Fundacja Propaganda problemów z lokatorami nie ma, bo przy Foksal 11 trafiła na przetarty szlak. Działalność kulturalna nie jest tam niczym nowym.
– Naszym problemem są „nurki”, czyli tacy stali bywalcy, na wpół bezdomni, którzy pojawiają się na wernisażach. Po prostu „nurkują” w świat sztuki. Nauczeni doświadczeniem, serwujemy wino godzinę po rozpoczęciu wernisażu – śmieje się Kinga.
Źródło: inf. własna