Ten festiwal nie jest sexy - ostrzegają organizatorzy Warszawy w Budowie. W tym roku zajmą się najbardziej bolesnymi problemami, z jakimi boryka się obecnie nasze miasto: mieszkalnictwem, brakiem planowania i zaangażowania warszawiaków.
W Auli Spadochronowej Szkoły Głównej Handlowej pną się już w górę trzy metalowe wieże. To scenografia głównej wystawy Warszawy w Budowie "Powrót do miasta", która spinać będzie miesięczny program festiwalu. Wernisaż i inauguracja imprezy w sobotę wieczorem.
Wchodząc schodami na kolejne piętra budynku, oglądać będziemy materiały zamontowane na wieżach. W sobotę dodatkową atrakcją dla publiczności będzie efektowna iluminacja, która rozświetli schodkową szklaną piramidę dachu nad aulą. Wielu warszawiaków zapewne po raz pierwszy odkryje tę niezwykle wartościową architekturę. Uczelnia chce się modernizować, stworzyć przyjazną przestrzeń na placu przed głównym budynkiem, ma ambicje stać się swoistymi wrotami do Mokotowa. A festiwal może jej w tym otwarciu na Warszawę bardzo pomóc.
Warszawa w Budowie to ciekawy przypadek. Miasto powołało ją do życia dwa lata temu, w ramach naszych starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Urzędnicy wyobrażali sobie, że Muzeum Sztuki Nowoczesnej zorganizuje po prostu efektowny festiwal designu. Dostaliśmy coś znacznie więcej. - Nie chcieliśmy kolejnej wystawy mebli - wspomina wicedyrektor MSN Sebastian Cichocki, jeden z kuratorów tegorocznej edycji WWB. - Od razu pomyśleliśmy, żeby zająć się pojęciem projektowania - i to jak najszerzej - od planowania czasu wolnego i najmniejszych przestrzeni wokół nas po projektowanie całych miast.
W tym roku doszło już do tego, że w festiwalu w zasadzie w ogóle nie biorą udziału artyści. Bardziej przypomina on seminarium naukowe niż lekką i przyjemną imprezę. Ale będą to studia niezwykle ciekawe - obudowane wycieczkami, warsztatami w dzielnicach, pokazami filmów dokumentalnych.
Dlaczego w ogóle muzeum sztuki zajmuje się miastem? - Bo budujemy wielki gmach w samym centrum i musimy to miasto zrozumieć - tłumaczy Sebastian Cichocki. - Zadajemy sobie pytanie, czy taka formująca się instytucja może być dla miasta czymś użytecznym. Czy będzie wyłącznie magazynem obiektów artystycznych czy też może promieniować i zmieniać Warszawę? - dodaje. Od stycznia w tymczasowej siedzibie muzeum przy Pańskiej jak w miejskim laboratorium pracowały cztery zespoły robocze składające się ze specjalistów z różnych dziedzin: architektów, urbanistów, socjologów, urzędników. Rozpracowywali trzy główne tematy tegorocznego festiwalu: mieszkalnictwo, uczestnictwo i planowanie po 1989 r. Efekty ich prac zobaczymy na wystawie w SGH, na blogu Warszawy w Budowie i będziemy o nich dyskutować w Audytorium ulokowanym w Sali Kisielewskiego w Pałacu Kultury. Zespoły sformułowały też manifesty, które spokojnie można by wymalować na transparentach i iść z nimi pod ratusz. - Nie chcemy wyłącznie teoretyzować. Mamy ambicję autentycznego zmieniania rzeczywistości - mówi Tomasz Fudala, jeden z kuratorów WWB.
Festiwal będzie więc w tym roku bardzo polityczny, co w kontekście wyborów może być niezwykle ciekawe. Ale zaoferuje nam też kilka lżejszych wydarzeń. Guru współczesnego designu Konstantin Grcic przygotowuje wystawę na Pańskiej dedykowaną czarnemu kwadratowi we współczesnym wzornictwie. W pawilonie na Krakowskim Przedmieściu spotka się z publicznością jego autor Olafur Eliasson. A na Trybunie Honorowej na placu Defilad pod koniec festiwalu zamontuje swoją pracę jeden z najważniejszych brytyjskich artystów młodego pokolenia Ryan Gander. To wielka kula, która wygląda tak, jakby przetoczyła się przez miasto i jak magnes przyciągnęła rozmaite przedmioty.
Z całym, bardzo bogatym programem Warszawy w Budowie (ponad 60 wydarzeń) będzie się można na spokojnie zapoznać w punkcie informacyjnym połączonym z kawiarnią, w siedzibie MSN przy ul. Pańskiej 3.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna