Warmińsko-Mazurskie. Przedsiębiorczość społeczna rodzi refleksje
Niebawem poznamy grupy osób, które swoje szanse na zatrudnienie znajdą dzięki projektowi „Poznaj biznes i zostań przedsiębiorcą społecznym”. Pod koniec czerwca, po ocenie biznesplanów, przyznane zostaną dotacje i rozpocznie się intensywna praca nad ich urzeczywistnianiem. Etap przygotowań trwa od grudnia 2012. To wystarczający czas na refleksje, które mogą być przydatne dla kolejnych, chcących podejmować się tego wyzwania, jak i przyznających takie dotacje.
Potrzeba dojrzałości
Założenie własnego przedsiębiorstwa (nie tylko społecznego) wymaga pewnej gotowości w każdej z osób tworzących ten podmiot. W końcu łączy się nie tylko z możliwością zatrudnienia w okolicznościach niezwykle przyjaznych (znani sobie i zaufani ludzie, robienie tego, na czym się najlepiej znamy, no i ta dotacja…) – to przede wszystkim odpowiedzialność. Na rynek bowiem, razem z nowym podmiotem, wchodzi usługa czy produkt, których klienci liczą na dobrą jakość. Poniekąd sama dotacja pochodzi ostatecznie z kieszeni statystycznego Kowalskiego, zatem oczekiwania społeczne mogą być takie, że ten, kto przyznał dotacje, dobrze zainwestował nasze wspólne złotówki – nowy podmiot ma być zatem szansą nie tylko dla tej minimum 5-osobowej grupy osób, ale i wspólnej gospodarki, szansą na poprawę GUS-owskich danych mówiących o bierności osób, którym dotąd na rynku się nie wiodło.
Gorzej, jeśli za taką możliwością upatrywana jest wyłącznie opcja „szybkich pieniędzy”, dobrej zabawy – bo w końcu ktoś tę dotację „nam daje”, to „sobie sprawdzimy, czy się uda”. Nie chcąc przekreślać żadnej grupy społecznej – wszak dojrzałość w człowieku rodzi się na różnych etapach życia i w każdym wieku – warto jednak mieć czujność na osoby, które życia zawodowego jeszcze nie spróbowały. Zwykle to studenci bądź będący zaraz po odebraniu dyplomu. Co się z tym wiąże – klimat studencki wciąż płynie w żyłach nowych śmiałków. Takich łatwo dostrzec. Dlatego wielogodzinne szkolenia i spotkania z personelem projektu, poprzedzające ostateczny etap rekrutacji, są niezwykle cennym źródłem wiedzy o potencjalnych założycielach spółdzielni. Widać zaangażowanie w spotkania, a czasem w ogóle udział w nich. W przypadku spotkań kilkudniowych cenne okazuje się wrażenie, jakie dają o poranku dnia następnego. To często smutne wnioski, dające przynajmniej obawę, czy tak będzie też wyglądał ich wspólny biznes. Co prawda w historii regionu mamy olsztyński pub założony przez absolwentów, który okazał się na tyle dobrym przedsięwzięciem, że spółdzielnia socjalna musiała się rozwiązać na rzecz stworzenia komercyjnego biznesu. To jednak póki co wyjątek.
Za mało przedsiębiorczo
Na pomysł stworzenia wspólnego biznesu wpadają również osoby o bardzo podobnych umiejętnościach albo jednej, konkretnej. To obiecujące, bo jako firma mogą się wyspecjalizować w tym, co już potrafią robić. Z tego też z czasem mogą zasłynąć. Z drugiej jednak strony, jeśli biznesowe patrzenie jest równie wąskie, to może być to zagrożeniem. Potrzeba więcej świadomości, a tej często brakuje osobom nastawiającym się na usługę związaną ze sprzedażą jednego konkretnego produktu. Nieuwzględnianie w swoim biznesie różnych kanałów dystrybucji produktu („mają kupować tylko u nas, tu, na miejscu!”) oraz braku stałego popytu na niego („5 razy w tygodniu będą jeść u nas naleśniki”) zgubić może cały interes. Bardziej jednak o trwogę woła brak otwartości w grupie inicjatywnej na zmianę podejścia we wspólnym patrzeniu na biznes. „Po naszemu” musi być gotowe na realia rynku, dlatego nieraz zbawienne są dodatkowe godziny spędzone ze specjalistą od prowadzenia przedsiębiorstwa.
Kiedy praca ich znajduje
Długi czas bez pracy, nagłe zwolnienie z uwagi na fiasko macierzystej firmy, wielokrotnie przedłużany urlop wychowawczy, brak miejsc pracy w danej branży połączony z brakiem możliwości przekwalifikowania się – ile ludzi, tyle różnych historii, które mają jeden wspólny mianownik: ratunek w spółdzielni socjalnej. To szansa na otrzymanie pieniędzy i solidnego wsparcia na jej założenie sprowadziła prawie 80 osób z subregionu ełckiego i olsztyńskiego do starania się o udział w projekcie „Poznaj biznes (…)”. I trudno nazwać tu porażką sytuację, kiedy ze wsparcia (które poprzedza kilkumiesięczna praca z doradcami i szkoleniowcami) mimo wszystko rezygnują kolejne osoby. Powód jest przy tym kluczowy: znajdują pracę! Można doszukiwać się tu dobrej karty od losu albo efektu „ubocznego” przychodzącego dzięki godzinom spotkań z ekspertami – rośnie zrozumienie swojej sytuacji na rynku, dotychczas popełnianych błędów w szukaniu zatrudnienia. Nastaje więc i odpowiedni czas, by to wreszcie praca sama upomniała się o człowieka.
Kiedy znika lider
Trochę gorzej się dzieje, jeśli ta praca znajduje człowieka, który w grupie inicjatywnej pełnił dotąd rolę lidera. Funkcję tę zwykle biorą na siebie osoby najbardziej przedsiębiorcze, zaradne. Często to właśnie ten lider, jako jedyny, posiada cechy, które dobrze rokują dla całej grupy pięcioosobowego przedsiębiorstwa. Pozostali już na starcie przypisują sobie role czysto „wykonawcze”, np. jako ekipa remontowa. Co jeśli zabraknie majstra? Sami sobie nie poradzą, bo w spółdzielni musi być ktoś, kto zajmie się sprawami natury formalnej, kto poszukiwać będzie kontaktów, sprawnie będzie się poruszał po rynku zleceń. Jeśli więc w trakcie przygotowań do założenia spółdzielni socjalnej pracę znajduje lider, zwykle kończy się to brakiem perspektyw na zatrudnienie czterech pozostałych osób – bo nie ma już komu dalej ten wózek ciągnąć, choć ręce palą się do roboty. Chyba, że znajdzie się nowy lider – osoba nie dość, że odpowiednia na stanowisku, to jeszcze budząca zaufanie pozostałej części zespołu, którą w sposób naturalny przyjmą w swych szeregach. Tylko gdzie i jak takiej szukać? Zdecydowanie łatwiej za to zastąpić kruszący się zespół o osoby z funkcją mniej odpowiedzialną.
Za dużo rękodzieła?
Jak grzyby po deszczu wyrastają wciąż nowe oferty osób, które pasję rękodzielniczą przekuwają na życie zawodowe (to dla nich raczej możliwość dorobienia niż zarobienia). Tworzą swoje dzieła i sprzedają, niekoniecznie w oparciu o jakąkolwiek formę umowy. Ich produkty można kupować za pośrednictwem serwisów nastawionych na daną branżę lub wielobranżowych. Część też dystrybuowana jest dzięki poczcie pantoflowej. Do tego grona dołączyć chcą też i spółdzielnie socjalne. Ich podstawowy dylemat: czy uda się nam przetrwać na tak obfitym rynku? Jednoosobowa działalność jest w stanie sobie jakoś poradzić, ale już pięcioosobowy biznes może mieć poważny problem. Jednak im więcej czasu poświęca się na przygotowania do utworzenia przedsiębiorstwa, tym łatwiej znaleźć wyjście z sytuacji. Rozwiązania można poszukiwać we wprowadzeniu do spółdzielni kilku specjalizacji, jak połączenie rękodzieła np. z usługą fotograficzną, organizacją imprez czy wypożyczalnią strojów karnawałowych – czyli ile osób w zespole, tyle różnych usług oferuje przedsiębiorstwo (o ile usługi te idą w parze z umiejętnościami założycieli spółdzielni). I o ile wśród małych firm komercyjnych nie tak łatwo znaleźć tej praktyki przykłady, o tyle wśród spółdzielni socjalnych ta wielobranżowość staje się coraz częściej panaceum na obfitość usługową rynku.
Zabieganie
Na Warmii i Mazurach temat spółdzielni socjalnych osób prawnych to temat wciąż nowy, bo praktyki dopiero się klarują – i to głównie w projekcie „Poznaj biznes (…). I jak na pierwsze jaskółki przystało, czy ta wiosna dla tej formy działalności nadejdzie, mówią już pierwsze próby działań. Na razie poza chęciami dominuje… zabieganie. Do utworzenia podmiotów szykują się głównie organizacje pozarządowe (i to dobrze rozwinięte), które w swym kalendarzu niewiele miejsca znajdują na dodatkowe działania. A jednak swoją rolę widzą w zarządzaniu zespołem nowych pracowników, osób, które miały dotąd ogromny problem ze znalezieniem pracy. Liczyć się zatem powinny, że poza energią włożoną w organizację przedsiębiorstwa, dużo emocji (a więc i czasu) kosztować będzie zaangażowanie w zespół nowych ludzi. Przyjdzie im albo zmniejszyć obroty dotychczasowego działania na rzecz rozkręcenia nowego, albo tak zagospodarować kadrę, by nowe „dziecko” miało swego opiekuna i rozwijało się pod bezpiecznymi skrzydłami. Szkoda by było, gdyby z uwagi na „brak czasu”, dobry czas dla rozwoju tego tematu miałby nie zostać owocnie wykorzystany.
Dobre podejście
Zielone światło na tworzenie spółdzielni socjalnych dają już nie tylko otwierające się na nie możliwości wsparcia, ale i coraz częściej też gotowość w samych ludziach. Bywa, że ich determinacja sięga tak daleko, że poza możliwościami idącymi za Europejskim Funduszem Społecznym, to swoje prywatne oszczędności bezrobotni inwestują w dodatkowe kursy, z których wiedzę już za chwilę będą chcieli praktykować.
Dotychczasowe umiejętności przydają się też patrząc z perspektywy budowania zespołu. I w projekcie „Poznaj biznes (…)” pojawił się piękny, acz rzadki przypadek – psycholog figurujący jako członek spółdzielni socjalnej. Poza swoją docelową funkcją w zespole przyjął dodatkowo rolę nieocenionego speca od HR, który jest niezwykle ważny nie tylko na początku wspólnej drogi. Tak pozytywnych akcentów dla przedsiębiorczości społecznej można sobie życzyć na przyszłość.
Powyższy tekst powstał na podstawie rozmów przeprowadzonych z zespołem projektowym „Poznaj biznes i zostań przedsiębiorcą społecznym” koordynowanym przez Stowarzyszenie ESWIP. Projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Źródło: Stowarzyszenie ESWIP