Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
W tym, co robimy, staramy się zachować ten lokalny pierwiastek [WYWIAD cz.2]
Michał Jadczak
Przedstawiamy drugą część wywiadu z Agnieszką Świątecką i Jakubem Rosińskim, działaczami Fundacji AdHoc.
Michał Jadczak, Technologie.ngo.pl: - Spotykacie się z dużym zainteresowaniem?
Agnieszka Świątecka: - To jest również specyficzne pytanie.
Jakub Rosiński: - Zainteresowanie na niektórych kierunkach nas zaskoczyło, a na niektórych zaskoczył nas jego brak.
To który jest najbardziej oblegany?
J.R.: Najbardziej oblegane są zajęcia z budowania w Minecrafcie dla dzieci.
Minecraft jest na topie.
J.R.: - Pewnie też dlatego. Dużą popularnością cieszy się też programowanie w języku Python. Na zajęcia przychodzą młodzi ludzie zainteresowani programowaniem - oni wiedzą czego oczekują, czego chcą się nauczyć i dla nich jest to pełna frajda. To są 17-, 18-latkowie, wiedzą, czego chcą, przychodzą regularnie, są konsekwentni, siedzą sobie skupieni i klepią kody. I to jest bardzo w porządku. Na Minecrafta przychodzą dzieci, które przyprowadzają rodzice - te dzieci oczywiście chcą, natomiast jest to sprężenie się rodziców, którzy je przyprowadzają. Najsłabiej wygląda oferta skierowana do gimnazjalistów, czyli do półki średniej, ponieważ tutaj największym problemem jest wezwanie ich do podjęcia działania.
Czyli problem z aktywizacją?
J.R.: - Tutaj trzeba się napracować, żeby zebrać komplet.
Czego to kwestia? Dzieciaki nie czują zainteresowania, czy może uważają, że oni są już technologicznie dalej?
J.R.: - Nie. Myślę, że dużo wynika z tego, jak te dzieciaki widzą wykorzystywanie technologii w domu. Często jest tak, że rodzice kupują komputer i używają go niewyszukanej zabawy, czyli jakaś fotka.pl, nasza klasa, portale randkowe i przepisy na gotowanie albo tanie gry flashowe... Wtedy komputer nie jest miejscem kreatywnej pracy, tylko taniej rozrywki. Potem ten komputer zaśmieca się przez siedem lat, zaczyna się zacinać, bo przecież instaluje się tam śmieciowy software, aż w końcu sprzęt przestaje działać. I komputer nie jest postrzegany jako narzędzie, na którym można zrobić coś kreatywnego... Powiedzmy, że czasami dochodzi do tego jeszcze ściąganie filmów i muzyki, i YouTube. Ale nie mówię tutaj o dzieciakach mających swoje kanały, próbujących coś robić, tylko o takiej... przykrej średniej.
Zatem trzeba edukować ich, czy również dorosłych?
J.R.: - Myślę, że trzeba edukować dzieci. Dorosłych, to...
Już jest za późno.
J.R.: - Nie to, że za późno, ale wymagałoby to działania bardziej złożonego, czasochłonnego. Trzeba by włożyć wiele pracy w to, żeby zmienić czyjeś domowe przyzwyczajenia, które sobie utrwalał od dwudziestu lat. Komputer stał się dla wielu bierną rozrywką, podobnie jak telewizja. To, co na przykład wprowadza teraz Samsung, Smart TV, gdzie możemy sobie zamówić pizzę przez telewizor. Te wszystkie systemy, w których nie trzeba się nawet ruszać sprzed ekranu. Ale czy w takim razie wśród ludzi z NGO-sów użytkowanie technologii też jest bierne, czy może po prostu nie ma go wcale?
A.Ś.: - Tutaj, z tego co zrozumiałam, pytasz teraz o poziom użytkowania prywatnego?
No tak.
A.Ś.: - Mówiąc o tych dzieciach i tej średniej, to jest średnia społeczna. Nie sądzę, żeby była jakaś drastyczna różnica pomiędzy nimi, w zależności od tego, czy ktoś pracuje w NGO.
Internet jest marginalizowany?
J.R.: - No wiesz, to jest też trochę tak, że się nie zastanawiają. Bo robią inne rzeczy. Jeśli by wykorzystać piramidę potrzeb, to ten problem promocji będzie nisko. Najpierw pojawiają się problemy, które zżerają tyle czasu i energii, że nie mają ochoty myśleć o reszcie.
A.Ś.: - Natomiast, jeśli chodzi o organizacje, które nadal nie działają, a mogłyby działać w tej przestrzeni, to po pierwsze, nie wiem, czy zupełnie nie mają świadomości, bo na pewno wiedzą, że Internet jest ważny, ta wiedza istnieje. Bardzo często nie wiedzą, od czego zacząć, boją się nowych technologii, być może po prostu nie mają też czasu, żeby się w to wgryźć i zacząć rozgryzać temat od początku, kiedy po prostu chcą działać. Nie będą nagle edukować się w kierunku marketingu internetowego. Trudno jest zrobić pierwszy krok w kierunku czegoś, o czym się nic nie wie. Ale kiedy już się zrobi ten pierwszy krok, to wtedy koło się toczy i jest dużo łatwiej. Najtrudniejsze jest przekroczenie tego pierwszego progu i odważyć się zacząć korzystać z technologii nie jest takie proste. Tak mi się wydaje. Ludzie myślą, że to jest skomplikowane... jeżeli sami nie korzystają, na przykład, z Facebooka, to nie wpadną na pomysł, żeby się na Facebooku reklamować.
J.R.: - Żeby zacząć korzystać z technologii, potrzebny jest pewien kapitał wiedzy. I ten kapitał się zbiera, tak jak z językiem angielskim - każdy w jakimś stopniu rozumie angielski, ale trzeba się go uczyć, żeby móc korzystać biegle. Podobnie jest z technologiami, tylko że z technologiami jest troszeczkę trudniej, bo jeżeli ktoś kupuje sobie tego mitycznego smartfona albo laptopa i zaczyna korzystać, to natrafia po drodze na mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo pytań. Zrobiłem zdjęcie i to zdjęcie jest kiepskie, jak to przerobić. Podłączamy się do sieci, wklepujemy w Google "program do grafiki", klikamy w pierwszy wynik, przy okazji ściągamy tonę różnych śmieci. I ten człowiek już jest ugotowany, nie wie co się dzieje (śmiech).
No dobrze, a załóżmy, że jakaś organizacja już doszła do wniosku, że trzeba wprowadzić technologię i zacząć z niej korzystać, nie ma innego wyjścia, nie da się ucieć przed światem, jakie napotkają problemy? Bo założę się, że wtedy problemy pojawiają się kaskadowo w tempie przyspieszonym.
A.Ś.: - Opór pracowników. Przynajmniej tak wynika z rozmów. Nie chcą, nie potrafią, zawsze znajdzie się jakaś osoba, która powie "nie, nie, zawsze robiłam to inaczej" i w ogóle komputer to zło. No i konieczność działania strategicznego, zgranie zespołu, wspólne podejście do tematu, wspólna wizja i cele tego przedsięwzięcia. To chyba jedna z ważniejszych rzeczy.
Podobno problem leży również w dywersyfikacji umiejętności pracowników. Jeśli już trafi się ktoś, kto zna się na programowaniu, to jest od wszystkiego - od grafiki, PHP, robienia ulotek, projektowania stron, stawiania serwerów.
J.R.: - Z reguły jest tak, że dużo osób łączy te umiejętności. Ale bywa tak, że ktoś, kto nie jest jakimś front-endowcem, dostanie od razu zlecenie napisania bazy danych. Więc szukanie kolejnych ludzi powinno być naturalne, natomiast trafienie na uzdolnionych ludzi to rzadka sytuacja. Jeśli w małej organizacji, kilkunastoosobowej, trafi się dwóch takich, nawet to jest rzadkość. To nie dziwi. Dużo gorsza sytuacja jest wtedy, gdy podczas procesu planowania fajnego projektu pojawiają się takie rzeczy, typu...no nie wiem, widziałem kilka fajnych pomysłów, które upadły na tym, że korzystały z niewystarczającej jakości materiałów. Że wiesz, robisz wirtualne muzeum zabytków lokalnych i wszystkie zdjęcia masz w rozmiarze 330 na 330. Super projekt, który pada przez błąd w kluczowym miejscu. Ktoś nie odrobił pracy domowej. Pytanie brzmi, czy jest tam ktoś, kto te projekty obiektywnie ocenia, może je walidować.
To może kluczem jest zatrudnienie firm zewnętrznych?
J.R.: - No... pewnie tak. Tu w Warszawie nie jest to problem. Natomiast już poza dużym miastem robi się z tego ogromny problem. Zatrudnienie zewnętrzne jest czasochłonne. Trzeba przejrzeć oferty, trzeba kogoś wybrać.
A.Ś.: - Nie mówiąc o tym, że poza większymi miastami trudniej jest znaleźć odpowiednie osoby.
To w drugą stronę - są przecież darmowe platformy e-learningowe, są kursy do ściągnięcia za darmo...
A.Ś.: - Ale do tego jest potrzebny czas i trochę wysiłku, to są przepracowane godziny, podczas których robimy coś innego, niż to, po faktycznie co jesteśmy w organizacji.
J.R.: - No i musisz wiedzieć, czego szukasz. Internet jest jedną wielką kopalnią wiedzy. Możesz nauczyć się wszystkiego krok po kroku, jak coś zrobić, napisać. Natomiast trzeba wpisać w Google konkretne pytanie, żeby otrzymać konkretną odpowiedź. A jeżeli brak Ci podstaw, żeby zadać na tyle szczegółowe pytanie, to zawali Cię taką ilością sugestii odpowiedzi, że jesteś zgubiony. Już na etapie rozwiązywania jakiegoś problemu.
Czyli wracamy do problemu z określaniem tego, czego właściwie szukamy.
A.Ś.: - Tak, tu jest potrzebna podstawowa wiedza i jeśli tej podstawowej wiedzy nie ma, to można zmarnować naprawdę dużo czasu na szukanie czegoś, a znajdziesz coś innego, co zupełnie nie odpowiada twoim potrzebom. Druga sprawa, to tutoriale tutorialami, ale w małych organizacjach trudno jest wymagać, żeby każdy się uczył wszystkiego, kiedy zachodzi taka potrzeba. Jeżeli chcemy sobie zrobić stronę internetową, nie możemy wydelegować przypadkowego człowieka, który nie ma o tym pojęcia, dać mu tutoriale i on spędzi X godzin próbując w ogóle zrozumieć o co chodzi, po czym może i coś zrobi. Ale okaże się, że stawka godzinowa będzie z kosmosu przy takim nawale pracy.
Czemu akurat głównym miejscem Waszej działalności jest akurat Wawer?
J.R.: - Po pierwsze, mieszkamy tutaj. Po drugie, to taka dzielnica Warszawy, która jest mocno na uboczu, natomiast posiada dość specyficzną historię, bardzo wyraźnie zarysowany lokalny charakter, przejawiający się chociażby w tych słynnych świdermajerach. Zorganizowana społeczność.
A.Ś.: - Poczucie wspólnoty.
Zatem idealny grunt.
J.R.: - Idealny grunt, dlatego zawsze robiliśmy tutaj różne rzeczy. Elementy lokalne połączone z technologiami. Te zajęcia z Minecrafta na przykład, nie polegają na tym, że mówimy "dzieci pograjcie sobie", tylko przychodzą tam architekci, eksperci od świdermajerów, te dzieciaki z nimi projektują, potem odtwarzają sobie w Minecrafcie swój projekt. Chodzi o poznanie techniki, symetrii... No i nie wiem, dlaczego, ale wszyscy zafiksowali się na tym, że świdermajer ma dwa piętra (śmiech).
Może to jakiś punkt zaczepienia (śmiech).
J.R.: - Fajnym projektem jest również mod do "Sims" w stylu podwarszawskiego letniska z międzywojnia. Przygotowują tekstury z obrazków, potem renderują modele i dłubią w kodzie, a w listopadzie - mam nadzieję - powstanie już konkretny mod, zawierający stroje z epoki, te sprawy.
A.Ś.: - W tym, co robimy, staramy się zachować ten lokalny pierwiastek.
Źródło: Technologie.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.