W projektach nie ma miejsca na śmierć – czy praktykować żałobę w organizacji?
W organizacjach społecznych jesteśmy mistrzami otwarć. Otwieramy projekty, nowe siedziby i inicjatywy. Witamy w zespołach, cieszymy się: „miło Cię widzieć na pokładzie”, integrujemy, organizujemy onboarding, budujemy zespół. Ale kiedy ktoś odchodzi, naprawdę odchodzi, zapada cisza. Kalendarz nie zna żałoby. Excel nie przewiduje wspomnienia.
Cisza w mieście
W tym pędzie łatwo zgubić ludzi. Ich obecność, znaczenie, historię. A przecież organizacje, fundacje, domy sąsiedzkie to nie tylko działania. To przede wszystkim ludzie, którzy je tworzyli. Przyszli, zostali, oddali swój czas, energię, często całe lata życia. I odeszli. I co wtedy?
Miejskie, świeckie społeczności obywatelskie, które powstały po transformacji, często doświadczają wykorzenienia.
Dawne rytuały przeżywania żałoby uznaliśmy za zbyt religijne, zbyt tradycyjne, zbyt obciążone. Tymczasem wspólnoty sąsiedzkie, wiejskie czy parafialne wiedziały, co robić. Miały słowa na śmierć. Gesty, pieśni, przepisy. A dziś? Nawet kondolencje bywają krępujące. Zostaliśmy z pustką. I w tej pustce łatwo zapomnieć.
Robić pamięć
A przecież można inaczej. Niedawno doświadczyłam tego osobiście. W naszym międzykulturowym klubie seniora, łączącym polskie seniorki i seniorki-uchodźczynie z Ukrainy, jedna z uczestniczek, pani Olena*, straciła wnuka na wojnie. I wtedy wydarzyło się coś, co w moim środowisku wydaje się niemal zanikłe. Wspólnota zareagowała natychmiast. Panie wiedziały, co powiedzieć, co ugotować, jakie dania przynieść i jak się nimi dzielić. Wiedziały, co zaśpiewać. Były przy niej. Bez patosu, bez frazesów. Po prostu były. Razem.
W organizacjach pozarządowych tego brakuje. Ludzie odchodzą. Czasem nagle, czasem po wielu latach. Czasem umierają. A miejsce po nich wypełnia się raportami, tabelkami, zobowiązaniami. Ich imiona znikają z rozmów. Nowe osoby, nowa kadra nie pamiętają. Nie mają jak pamiętać, bo w naszych strukturach brakuje zwyczajów, które pielęgnują pamięć o tych, którzy odeszli. Nie ma na to czasu ani pomysłu.
Po piętnastu latach pracy w Domu Sąsiedzkim „Gościnna Przystań” na gdańskiej Oruni dostrzegam to coraz wyraźniej. Doświadczyłam wielu powitań, ale też wielu pożegnań, także tych ostatecznych. Coraz bardziej widzę, że nie wystarczy robić „działania”. Trzeba robić pamięć.
Nie mówię tu o terapii, czy superwizji. Mówię o czymś prostszym, a zarazem trudniejszym: o wspólnocie. O obecności. O rytuałach, czy zwyczajach, które nie muszą być religijne, ale muszą być wspólne. O znalezieniu form, które pozwolą nam być razem – w czasie straty i w czasie odbudowy.
W poszukiwaniu
Dlatego w Gościnnej Przystani zaczynamy szukać swojej drogi. Rozmawiamy z uczestniczkami i uczestnikami o tym, jak chcielibyśmy celebrować odejścia. Jak być razem, kiedy ktoś od nas odchodzi.
Pierwszym krokiem jest Księga Pamięci, w której chcemy zatrzymać sylwetki tych, którzy współtworzyli nasz Dom Sąsiedzki, byli częścią społeczności, a już ich z nami nie ma. Szukamy też sposobów, by w chwili, gdy śmierć zawita w naszej społeczności, nie milczeć, lecz być. Naprawdę być razem.
Bo jestem głęboko przekonana, że bez pamięci nie ma wspólnoty. A bez wspólnoty nawet najlepsza organizacja społeczna staje się jedynie strukturą. Biurem. Maszynką do projektów.
Jak pamiętać? Proste praktyki dla organizacji społecznych
Pamięć nie wymaga wielkich ceremonii. Czasem wystarczy gest, który sygnalizuje: „byli tu z nami”. Oto kilka prostych form, które mogą pomóc społecznościom i organizacjom budować wspólnotę także wobec straty:
1. księga pamięci: fizyczna lub cyfrowa, w której zapisujemy wspomnienia, zdjęcia, cytaty, anegdoty o osobach, które odeszły.
2. minuta ciszy lub wspomnienie na spotkaniu zespołu: zwłaszcza wtedy, gdy ktoś z organizacji lub jej bliskich odchodzi.
3. wspólne zdjęcie w przestrzeni organizacji: ze zgodą bliskich, warto zostawić ślad obecności w widocznym miejscu.
4. symboliczny rytuał: np. zapalenie świecy, przygotowanie ulubionego ciasta zmarłej osoby, wspólne śpiewanie, sadzenie roślin.
5. wprowadzenie wspólnej praktyki pamiętania: np. jedno wydarzenie rocznie poświęcone tym, którzy byli częścią społeczności, a już ich nie ma.
Nie chodzi o to, by tworzyć sztywne schematy, ale o to, by w ogóle znaleźć formę, która pomoże być razem, również wtedy, gdy brakuje słów.
*Imię zmienione dla zachowania anonimowości.