„Stołeczna kultura zmienia się szybciej niż myślenie i wiedza o niej” – to myśl, która sprowokowała badaczy z Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” do poszukiwania nowych zjawisk w obszarze kultury. Chcą je uchwycić, przyjrzeć się im i przede wszystkim zrozumieć.
– Zaczęło się od kameralnych rozmów, podczas których zastanawialiśmy się nad nowymi zjawiskami w miejskiej kulturze. Wszyscy czuli przez skórę, że są, ale trudno było je nazwać – opowiadała Marta Białek-Graczyk, szefowa Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”, podczas spotkania w „Marzycielach i Rzemieślnikach” na Brackiej.
W trakcie początkowych rozmów udało się wyłonić cztery tematy do dalszej eksploracji: „alternatywne finansowanie”, „lokalność i sąsiedzkość”, „samoorganizacja i oddolność” oraz „wytwarzanie praktycznej wiedzy”. Kolejnym etapem były szersze konsultacje. Udało się porozmawiać z siedemdziesięcioma osobami zaangażowanymi w organizowanie i animowanie kulturalnego życia w mieście. Rozmówcy wytypowali instytucje, które – jak przypuszczano – są kopalnią wiedzy na temat każdego z wytypowanych obszarów.
– Przez instytucję kultury rozumieliśmy raczej pewną funkcję, której celem jest umożliwienie uczestnictwa w kulturze, niż jakąś twardą strukturę. Kiedy pomyśleliśmy o instytucjach kultury w taki sposób, otworzyło się całe pole poszukiwań. Kierowaliśmy się swoją ciekawością. Szukaliśmy tego, co nowe – mówiła Marta Białek-Graczyk.
Wśród wskazanych instytucji i nieinstytucji znalazły się m.in.: Białołęcki Ośrodek Kultury, Centrum Paca, Klub Komediowy, Otwarty Jazdów czy Skwer Sportów Miejskich. Pozarządowcy z „ę” zbudowali zespół badaczy, a następnie wysłali ich na zwiady. Mają za sobą dwanaście długich rozmów i wstępne obserwacje. By podzielić się nimi z szerszą publicznością, zorganizowali w zeszłym tygodniu konferencję, na której znalazło się kilkadziesiąt osób związanych z kulturą. Spotkanie było jednym z elementów procesu badawczego realizowanego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”. Nie było ani wniosków, ani rekomendacji. Były za to dyskusje.
Crowdfunding
Jeden z obszarów dotyczył poszukiwania alternatywnych sposobów finansowania. Gdy badacze z „ę” odwiedzali wytypowane instytucje, zaobserwowali, że dość często pojawiał się temat crowdfundingu.
Dla organizacji i instytucji, które skorzystały z tej metody finansowania, był to nie tylko sposób pozyskania pieniędzy, ale też okazja do zweryfikowania swoich przedsięwzięć. – To, że udało im się uzbierać pieniądze na jakiś cel, pokazało, że ich oferta i pomysł są czymś, co spotyka się z zainteresowaniem ludzi. Co więcej, to zainteresowanie jest na tyle poważne, że ludzie są skłonni się do tego dorzucić – mówił Michał Danielewicz z Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”.
Crowdfundingowa zbiórka (trwała zwykle około miesiąca) była dla zbierających czasem powszechnej mobilizacji. Wsparcie finansowe, które udało się pozyskać, było istotne, ale niestety jednorazowe. – Wszystkim naszym rozmówcom towarzyszyło poczucie, że potrzebowaliby naprawdę poważnego powodu, by zorganizować zbiórkę po raz kolejny – mówił Michał Danielewicz.
Niezwykle cenne było z kolei to, że ten sposób finansowania nie naruszał tożsamości samych przedsięwzięć. Nikt nie narzucał organizatorom ani priorytetów, ani języka, jakim mają się posługiwać, ani wartości, do których powinni się odwoływać.
Perspektywa czasu pokazała również, że crowdfunding jest świetną metodą budowania relacji z odbiorcami. – Gdybym miał wybierać: czy zostać właścicielem klubu, na który dostałem jednorazową dotację od bogatego wujka z Ameryki, czy otworzyć klub, na który złożyła się setka osób, wybrałbym to drugie – mówił Danielewicz. – Powód jest prosty. Ci ludzie, którzy dorzucili się do mojego klubu, będą do niego przychodzić, bo będą mieli poczucie, że to również ich miejsce. I na tym właśnie polega przewaga crowdfundingu nad innymi sposobami finansowania – przekonywał.
Podczas spotkania zwrócono uwagę również na fakt, że crowdfunding to taki sposób finansowania, który obiecuje darczyńcom coś w zamian. Czasem są to podziękowania, czasem bardziej materialne nagrody: pocztówki, gra planszowa, płyta z muzyką. Nagrody często powiększają koszty samego projektu, o czym niestety nie każdy pamięta.
Współpraca z biznesem oraz granty
Tematem rozmów były również granty. Ubolewano, że określają horyzont czasowy i reżim kalendarzowy. Najgorsze z punktu widzenia instytucji kultury jest jednak to, że granty narzucają wartości i język, a więc ingerują w autonomię przedsięwzięć. – Nagle może okazać się, że już nie organizujemy dyskusji wokół książki, tylko działania promujące czytelnictwo – mówił Danielewicz.
Rozmawiano także o trudnościach współpracy z biznesem. Michał Danielewicz zwracał uwagę, że instytucje kultury często muszą z niej rezygnować ze względu na zbyt wygórowane oczekiwania sponsora. – Dla organizacji czy instytucji, które działają w obszarze kultury, ochrona tożsamości jest priorytetem. To coś, co rzutuje na relacje z odbiorcami, którzy są w centrum ich działań – mówił. – Osoby, z którymi rozmawialiśmy, mówiły, że nie chcą robić nic wbrew swojej publiczności. Deklarowały, że jeśli będą miały do czynienia z sytuacjami wątpliwymi, prędzej zrezygnują ze współpracy niż zaryzykują utratę tożsamości.
Zastanawiano się również nad tym, czy we współpracy z biznesem lub grantodawcami chodzi wyłącznie o pieniądze. – Na ile ważna jest współpraca, wymiana doświadczeń i wzajemne uczenie się? – pytano. – Co, jeśli organizacja dostałaby w prezencie kwotę, której wartość stanowiłaby wielokrotność rocznego budżetu? Czy dalej szukałaby możliwości współpracy z biznesem i aplikowała o granty?
Uchwycić, opisać, zrozumieć
Spotkanie w „Marzycielach i Rzemieślnikach” było jednym z elementów procesu badawczego realizowanego przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”. Ostatecznym celem eksperymentu jest uchwycenie i opisanie kilku jaskółek, a więc nowych zjawisk w obszarze kultury miejskiej. Członkowie organizacji planują wydanie publikacji, która nazwie i opisze zaobserwowane zjawiska.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)