Uzależnienie czy pomocniczość? Słychać hasła populistyczne i puste
GIERAŁTOWSKA: Dyskusjom na temat finansowania organizacji towarzyszy wiele hipokryzji i obłudy. Udziela się nam wielu dobrych rad, ale nie uwzględnia realiów, w których działamy.
Od dziewiętnastu lat pracuję w organizacji pozarządowej, która zajmuje się pomocą rodzinom będącym w bardzo trudnej sytuacji życiowej i mającym poważne problemy wychowawcze z dziećmi grożące zabraniem dzieci z domu rodzinnego i umieszczeniem ich w domu dziecka. Na warszawskim Powiślu prowadzimy dla dzieci świetlice środowiskowe, z rodzicami pracują asystenci rodzinni. Przez wiele lat prowadziliśmy też hostel – miejsce, w którym mogły mieszkać dzieci, których sytuacja w domu była na tyle trudna, że nie powinny w nim przebywać. Dla rodzin trochę lepiej funkcjonujących społecznie, ale mających wiele problemów emocjonalnych, prowadzimy Poradnię Rodzinną.
Jakość musi kosztować!
Przez wiele lat pracy w mojej organizacji obserwuję to, jak zmieniają się możliwości finansowania jej działań. Podstawowym partnerem zawsze był dla nas samorząd. Zadania związane z opieką nad dziećmi i rodzinami są jego zadaniem własnym. Nigdy jednak samorząd nie był gotów finansować wszystkich kosztów naszych programów.
Utrzymywane przez nas wysokie standardy jakości generowały koszty, który były uznawane za nadmierne. I zwykle to urzędy decydowały o tym, jakiej wysokości dotacje są gotowe przekazywać, a więc i jakie standardy programów są gotowe finansować. Moja organizacja, by realizować swoje cele, zawsze pozyskiwała więc środki z innych źródeł – regularnie pozyskiwaliśmy środki Phare lub inne fundusze przedakcesyjne. Do czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej istniało sporo międzynarodowych funduszy, z których mogliśmy skorzystać. Pierwszy okres programowania również był korzystny, ponieważ realizowane były priorytety związane z budowaniem społeczeństwa obywatelskiego i wiele konkursów Europejskiego Funduszu Społecznego było dedykowanych organizacjom pozarządowym. To pozwoliło nam rozwijać nasze programy, tworzyć nowe placówki, nowe rozwiązania. Do około 2008 roku dotacje samorządowe stanowiły mniej więcej 50% budżetu mojej organizacji.
Niezależnych źródeł dla NGO nie ma
Niestety, ostatnie okresy programowania oznaczały wyraźne promowanie samorządów jako beneficjentów środków z EFS. Również przedsiębiorcy mają większe możliwości uzyskiwania grantów. Przestaliśmy być postrzegani jako państwo wymagające środków zewnętrznych do rozwiązywania swoich podstawowych problemów społecznych. W efekcie wiele międzynarodowych funduszy wycofało swoje zaangażowanie z Polski. Te, które pozostały, zawsze koncentrują się na inwestycji w nowe przedsięwzięcia z założeniem, że finansowanie ich kontynuacji przejmie lokalny samorząd.
Postulaty, aby organizacje pozyskiwały większość środków na stałą działalność z niezależnych źródeł, są więc populistyczne i puste. Takich źródeł po prostu nie ma.
Jest dla mnie oczywiste, że w samodzielnym państwie to właśnie samorząd finansuje organizacje takie jak nasza. Jest to wprost realizowaniem zasady pomocniczości. Tylko nie chodzi o to, by finansowaniem uzależnić organizacje od siebie, ale o to, by dać im środki na realizowanie autorskich programów, wypracowywanie własnych metod, przekształcanie działań w zależności od społecznych potrzeb. Problemem jest, że samorząd chce mieć nadmierną kontrolę i decydować o tym, co, kto i w jaki sposób ma realizować. Wtedy zlecanie zadań organizacjom zaczyna tracić sens – mogłyby to samo robić placówki publiczne. Potrzeba więcej partnerstwa, zaufania, mniej autorytarności.
Nie ma pieniędzy na fundraising
Jeszcze parę słów na temat pozyskiwania środków od biznesu i prywatnych darczyńców. Od początku działalności wkładaliśmy w to bardzo wiele wysiłku i pracy – efekty mamy co najwyżej mierne. Dużego biznesu nie interesują małe, lokalne organizacje, które prowadzą stałą, a nie eventową i niespektakularną działalność, w dodatku skierowaną do grupy społecznej, którą w żaden sposób nie można się pochwalić: rodzin z marginesu i ich dzieci-łobuziaków.
Zaangażowanie charytatywne naszego społeczeństwa jest bardzo niskie. Nadal budujemy przede wszystkim własny, prywatny dobrobyt. Od lat staramy się budować wizerunek Fundacji i odwoływać się do lokalnego patriotyzmu coraz bogatszych mieszkańców naszej dzielnicy, ale jest to proces niezwykle powolny i wymagający sporych nakładów – na przykład zatrudnienia pracownika, który będzie się tym zajmował. Dużo mówi się o tym, że organizacje nie zajmuję się pozyskiwaniem dodatkowych środków, ale prawda jest taka, że nie ma grantów, z których można sfinansować taką działalność. Nawet środków pozyskanych z 1% nie możemy przeznaczyć na fundraising.
Hipokryzja i obłuda wobec NGO
Uważam, że dyskusjom na temat finansowania organizacji towarzyszy wiele hipokryzji i obłudy. Udziela się nam wielu dobrych rad, ale nie uwzględnia realiów, w których działamy. Sensowna współpraca z samorządem rozwiązałaby wiele problemów, jednak musi być ona partnerska i mieć za cel realizację zasady pomocniczości.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Postulaty, aby organizacje pozyskiwały większość środków na stałą działalność z niezależnych źródeł, są populistyczne i puste.