Przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego doszło do dziwnej aukcji. Sprzedano wydziały: dziennikarstwa i nauk politycznych, ekonomii, prawa, biologii i polonistyki. - Studenci państwowych uczelni obciążeniem dla państwa! Studenci studiują zbyt dużo. Sprzedajmy uniwersytety! - krzyczał chłopak, ktróry przedstawił się jako Grzegorz Kołodko.
Happening zapowiadano jako protest studentów UW przeciwko reformie szkolnictwa wyższego, którą forsuje minister nauki. Chodzi m.in. o wprowadzenie opłat za drugi kierunek studiów. Teraz coraz więcej osób studiuje równocześnie dwa, a nawet więcej fakultetów. Rekordzista z Olsztyna studiował naraz 14 - na zajęcia nie chodził, za to na każdym wydziale pobierał stypendium dla osób niepełnosprawnych.
Pod bramę UW nie przyszli wcale studenci, tylko członkowie Młodych Socjalistów i stowarzyszenia Młoda Socjaldemokracja. Protest przerodził się w polityczną manifestację. Dostało się Platformie, PiS i SLD, czyli - jak skandowali - Sojuszowi Liberalno-Demokratycznemu. Pokrzyczeli, ale konkrety nie padły.
Dziennikarz Gazety zapytał organizatorkę protestu Barbarę Audycką o propozycje reformy szkolnictwa wyższego. Dziś i tak bezpłatnie uczy się tylko 40 proc. studentów. To, co zrobił "zaradny" student z Olsztyna, zakrawa na kuriozum. Usłyszał tylko: - Błąd systemu.
Socjaliści zaprosili na aukcję za tydzień. Sprzedawać będą m.in. Polską Akademię Nauk.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Stołeczna)