Co stoi na przeszkodzie każdemu i każdej z nas, aby zaangażować się w działalność strażniczą?
Nadzór obywatelski jest bardzo ważny dla demokracji, ponieważ to
ludzie tworzą gminę, powiat, województwo. Ba, bez ludzi nawet
państwo nie mogło by istnieć. Ale ideały to jedno, a rzeczywistość
to drugie. Skoro taka kontrola jest systemowo uzasadniona, prawnie
niezabroniona, a społecznie potrzebna, to dlaczego praktycznie nie
działa?
Osoby aktywnie działające w trzecim sektorze, doskonale znają problemy wynikające ze złego zarządzania majątkiem państwowym i samorządowym, niekompetencji urzędników i polityków, korupcji i nepotyzmu, braku dostępu do informacji publicznej czy braku konsultacji społecznych. Nauczyliśmy się z tym żyć i obchodzić te przeszkody, by działać skutecznie – czyli tak, by jak najlepiej wypełniać cele statutowe naszych organizacji. Jest to pierwsza i chyba główna przyczyna nieangażowania się w działalność strażniczą. Coś, co naszym zachodnim sąsiadom wydaje się nie do przyjęcia, dla nas jest oczywiste. Prawo sobie, a życie sobie, kto nie umie się w tych warunkach poruszać – jego strata. Jest to myślenie właściwe nie tylko osobom z organizacji pozarządowych, lecz większości Polaków. Na taką mentalność pracowaliśmy przez co najmniej dwa wieki.
Druga przyczyna niepodejmowania działań strażniczych to powszechność powyższego myślenia. Nikłe są szanse na konstruktywne, nie jednostkowe, poparcie podobnej aktywności. Owszem, chętnie się mówi o korupcji, jeszcze chętniej personalnie wskazuje się winnych, ale gdy ktoś prosi o pomoc w przeciwdziałaniu korupcji – chętni się wykruszają.
Nie można powiedzieć, że nikomu się nie chce, ale podejmowanie
wysiłku, który skończy się „tylko” tym, że jeden urzędnik zmieni
swoją postawę względem klientów – nie daje poczucia pracy
systemowej. Tak jest, jeśli działanie jest jednorazowe. Gdy się
powtarza i kolejni urzędnicy zmieniają na lepsze swoją postawę, to
i satysfakcja większa.
Opór lokalnych (i nie tylko) władz też ma duże znaczenie dla potencjalnego watchdoga. Nie każdy chce czuć się jakby bez przerwy walił głową w mur. To coś zupełnie innego niż walka o dofinansowanie kolonii dla dzieci. Obie aktywności są potrzebne, jednak uśmiech dziecka jest niewątpliwie przyjemniejszą nagrodą niż dziwaczny grymas burmistrza. Mówi się, że wybieramy sobie przedstawicieli na nasze podobieństwo, skoro więc od nich nie możemy liczyć na wdzięczność, to co dopiero od społeczności. Oczywiście z innych powodów.
Po pierwsze, przeciętnym Kowalskiemu i Kowalskiej trudno
zrozumieć, czym zajmują się strażnicy. Po drugie, nie zadowoli ich
zmiana, której nie odczują osobiście. A niestety procesy zmiany są
zazwyczaj długotrwałe, efekty nie są od razu widoczne gołym
okiem.
Strażnicy są tylko ludźmi i też czasem chcą usłyszeć „dziękuję”
lub inne dobre słowo. Zamiast tego w twarz rzuca im się posądzenia
lub plotkuje za ich plecami. Zarzutów może być wiele, począwszy od
prowadzenia kampanii wyborczej, poprzez działanie dla osobistej
korzyści, a na prostackim pieniactwie kończąc.
Ostatnim, ale bardzo istotnym argumentem przeciw podjęciu działalności strażniczej są prozaiczne aspekty takiej aktywności. Żmudne śledzenie procedur, metodyczne przeglądanie Biuletynów Informacji Publicznej, czy wizytowanie urzędów to niekoniecznie najciekawsze sposoby spędzania wolnego czasu. W dodatku rzadko kto jest ekspertem i (w przeciwieństwie do np. burmistrza) nie każdy ma pomoc prawną na każde zawołanie. Wielu strażników, zwłaszcza na początku swej drogi, czuje się osamotnionymi i błądzi po omacku. Rzeczywistość urzędowa jest generalnie nieprzyjazna i rządzi się swoimi prawami. Nawet jeśli intuicyjnie czujemy, że coś jest nie tak, czasem trudno jest ustalić istotę sprawy. To osłabia pozycję strażnika. A bez silnych, opartych na faktach argumentów, nie mamy co liczyć na poważne traktowanie, a co za tym idzie – wywieranie wpływu o jakim każdy strażnik marzy.
Nie jest jednak tak, że kontrola obywatelska to jedynie droga przez mękę. Niewątpliwą wartością jest działanie w imię interesu społecznego, ale nie tylko tego abstrakcyjnego, lecz także najbliższej okolicy. Współodpowiedzialność. Jeśli do takiej aktywności uda nam się zaangażować kogoś jeszcze, czujemy się wspólnotą ludzi zjednoczonych w szczytnym celu. W dodatku, gdy zobaczymy, że jednak robimy chociaż małe kroczki, mamy motywację, by iść dalej.
ANNA KULIBERDA – członkini Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich, koordynatorka projektu Szkoła Inicjatyw Strażniczych 2008. |
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 05 (52) 2008; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl