Wspólnota tworząca się wokół przyrody w mieście pojawia się na ogół wtedy, gdy ktoś postanawia wyciąć drzewo na podwórku. Marzy nam się, by skierować tę energię w pozytywnym kierunku, wyrażającym się w opiece nad przyrodą, współpracy z miastem na rzecz zieleni – mówi Renata Putkowska, koordynatorka projektu „Licz na zieleń. Partycypacyjne zarządzanie przyrodą w mieście”.
Ignacy Dudkiewicz: – Jak ważna jest zieleń w mieście?
Renata Putkowska, Fundacja Sendzimira: – Banalnie – bardzo ważna, ale z naszych badań wyciągnęliśmy kilka bardziej szczegółowych wniosków, dlaczego tak jest. Po pierwsze, zieleń w mieście jest ważna, ponieważ jest różnorodna. Zaskoczyło nas, jak wiele osób na naszych mapach zaznaczało bardzo drobne elementy zieleni. Mieszkańcy zwrócili uwagę nie tylko na często odwiedzane parki i skwery, ale także na pojedyncze drzewa, zielona podwórka czy zielone ściany, a więc na niewielkie elementy, które są wyjątkowo potrzebne w wybetonowanej przestrzeni.
Są swego rodzaju wizualną odskocznią…
R.P.: – Tak. Chociaż mieszkańcy postrzegają zieleń nie tylko w kategoriach estetycznych. Zieleń, oczywiście, poprawia estetykę, ale jest też elementem wpływającym na jakość życia. Ludzie zwracali uwagę na to, że oczyszcza powietrze, daje cień w gorące dni, tworzy naturalną barierę przed hałasem. Można nawet uwzględnić ekonomiczną wartość przyrody, policzyć płynące z niej zyski.
W swoim projekcie połączyli państwo kilka gorących tematów: ekologię, partycypację, nowe technologie…
R.P.: – Szukaliśmy sposobu na to, aby włączyć mieszkańców w zarządzanie miejską zielenią. Chcieliśmy zaprosić ludzi do wypowiadania się na jej temat nie tylko w sytuacji konfliktu, ale znaleźć formę stałej konsultacji. Zależy nam na tym, by miasta wykorzystywały to narzędzie w codziennej pracy, a nie tylko w ramach jednego projektu. Wiedzieliśmy, że narzędzia tzw. softGIS (geoankiety) mogą nam w tym pomóc, ponieważ pozwalają nie tylko zbierać konkretne informacje od mieszkańców, ale także je analizować jako dane przestrzenne.
Czerpaliście skądś inspirację?
R.P.: – Ważną inspiracją był podobny projekt prowadzony od kilku lat w Helsinkach. Narzędzie, na którym pracujemy, jest odpowiednikiem tam stosowanego rozwiązania. W Finlandii platformy konsultacji online, geoankiety (czyli badania społeczne prowadzone za pomocą internetowych map) są stosowane od dawna, a tamtejsze urzędy miejskie korzystają ze zgromadzonej w ten sposób wiedzy. Postanowiliśmy sprawdzić, czy takie narzędzie zadziała także w Polsce. Dlatego stworzyliśmy geoankiety „Licz na zieleń” i przeprowadziliśmy pilotaż projektu dla Krakowa, Łodzi i Poznania.
I jak? Zadziałało także u nas?
R.P.: – Jesteśmy obecnie na etapie analizy zebranych danych. W ciągu trzech miesięcy badania, zebraliśmy na trzech mapach ponad dwanaście tysięcy zaznaczeń – uwag, komentarzy, opinii mieszkańców. To dużo, nawet w porównaniu do fińskich doświadczeń. Przy czym warto podkreślić, że nie tylko rozsyłaliśmy linki do geoankiet, ale także aktywnie zachęcaliśmy ludzi do ich wypełniania. Nasi wolontariusze pojawiali się z tabletami na różnych wydarzeniach, przygotowaliśmy kilkanaście spotkań z seniorami. Podobne narzędzia nie mogą być pozostawione same sobie. Trzeba zadbać o to, by mieszkańcy zdawali sobie sprawę z ich istnienia i widzieli potrzebę, aby z nich skorzystać.
A także, by z efektów skorzystały miasta?
R.P.: – Już podczas projektu ściśle współpracowaliśmy z miejskimi instytucjami (choćby z Miejskim Architektem Krajobrazu w Krakowie, Zarządem Dróg w Poznaniu czy Zarządem Zieleni w Łodzi), które brały udział w tworzeniu geoankiety i ustalaniu, w jaki sposób można dane od mieszkańców faktycznie wykorzystać w zarządzaniu zielenią. Ze wstępnych deklaracji wynika, że efekty naszych badań przydadzą się między innymi w tworzeniu strategii rozwoju terenów zieleni w Krakowie, czy działaniach związanych z łódzką rewitalizacją. Bardzo nas to cieszy, bo staraliśmy się znaleźć narzędzie, które pozwoli przekazać miastu wiedzę i opinię mieszkańców w taki sposób, aby można je było wykorzystać w praktyce.
Wielu mieliście partnerów w tym projekcie?
R.P.: – Staraliśmy się doprowadzić do spotkań z jak największą liczbą organizacji i instytucji, które zajmują się zielenią w danym mieście. Decyzyjność i odpowiedzialność za tereny zieleni jest w polskich miastach bardzo rozproszona. Niekiedy nad jednym terenem pieczę sprawuje kilka różnych instytucji. Staraliśmy się zaangażować także lokalne organizacje pozarządowe, szczególnie te, które na co dzień zajmują się partycypacją i ekologią. Współpracowaliśmy też z Uniwersytetami Trzeciego Wieku, gdyż seniorzy są bardzo ważną grupą „odbiorców” zieleni, mają ogromną wiedzę na jej temat, a nie zawsze procesy konsultacyjne są dostosowane do ich potrzeb. Zorganizowaliśmy również wizytę studyjną w Helsinkach dla przedstawicieli instytucji miejskich.
Mówiła pani o walorach estetycznych, ekonomicznych i użytkowych zieleni miejskiej. A dla mnie zieleń w mieście ma przede wszystkim wymiar społeczny. To miejsca, w których zachodzą interakcje między ludźmi.
R.P.: – Z pewnością. Jedną z kategorii zaznaczeń na naszych mapach były te miejsca, w których mieszkańcy spędzają swój wolny czas. Ewidentnie dominują w tym względzie parki, duże przestrzenie zielone. Aspekt spotkań z przyjaciółmi, spacerów rodzinnych, przyjaznej przestrzeni, odpoczynku, jest dla ludzi niewątpliwie bardzo ważny.
Podczas realizacji projektu obserwowaliśmy także zaangażowanie mieszkańców w budżety partycypacyjne. To, jak wiele w ich ramach pojawia się inicjatyw dotyczących zieleni miejskiej, jest znaczące i symboliczne. Okazuje się, że chcemy przeznaczać pieniądze publiczne na kwestie zieleni.
A te prywatne?
Z przyrodą, ale też z drugim człowiekiem, z sąsiadami.
R.P.: – Niestety, nadal najczęściej widać to na przykładzie konfliktów. Wspólnota tworząca się wokół przyrody pojawia się na ogół wtedy, gdy ktoś postanawia wyciąć drzewo na podwórku. Okazuje się, że wiele osób – zdecydowanie temu przeciwnych – zaczyna się wtedy organizować. Marzy nam się, że dzięki projektom takim jak nasz, uda się skierować tę energię w pozytywnym kierunku, wyrażającym się w opiece nad przyrodą, współpracy z miastem na rzecz zieleni.
Chyba duża w tym rola także miasta?
R.P.: – Na pewno. Miasto powinno wspierać i umożliwiać rozwój podobnych inicjatyw. W wielu polskich miastach działają projekty typu „Zielone podwórka”, w których można zdobyć pieniądze na zazielenianie najbliższego otoczenia. Ludzie zwracają też uwagę na tereny, które w określonej perspektywie czasowej będą poddawane większej przebudowie, bo na przykład będzie tamtędy biegła ważna trasa. Warto w takich sytuacjach korzystać z dobrych przykładów, między innymi z Londynu i miast niemieckich, gdzie udaje się stworzyć jakąś tymczasową formę zieleni. Wszyscy wiedzą, że dany teren nie będzie parkiem, ale póki nic się na nim nie dzieje, przez kilka lat można go wykorzystywać w inny, ciekawy sposób.
A co w obszarze zieleni miejskiej w polskich miastach szwankuje?
R.P.: – Podczas badania, pytaliśmy o zieleń zaniedbaną czy źle urządzoną. Wtedy najczęstszym wątkiem była kwestia zaśmiecenia, braku opieki czy niewystarczającej pielęgnacji, ale też „rozjeżdżanych” chodników i braku tak zwanej małej infrastruktury (ławek, koszy na śmieci). Zapytaliśmy też wprost o miejsca, w których zieleni brakuje. W każdym z trzech miast są tereny, których ten problem szczególnie dotyczył: w Poznaniu był to Plac Wolności, w Łodzi – ulica Piotrkowska, w Krakowie na przykład teren przy ulicy Karmelickiej.
Przede wszystkim doskwiera nam właśnie brak zieleni?
R.P.: – Zieleń okazuje się szczególnie ważna dla mieszkańców wtedy, kiedy znika. Nawet jeśli nie dostrzegamy jej na co dzień, kiedy zaczyna jej brakować, powoduje to silny sprzeciw. Dobrym przykładem jest tu właśnie ulica Piotrkowska, dopiero co wyremontowana i zrewitalizowana, która – pod kątem zieleni – została bardzo negatywnie oceniona przez mieszkańców. Być może jeszcze rok temu mieszkańcy nie zwróciliby uwagi na obecność zieleni, ale teraz od razu zauważyli jej brak. Nasuwa się pytanie, czy aby na pewno warto przeprowadzać podobne inwestycje na tak dużą skalę, za tak duże pieniądze publiczne, zapominając jednocześnie o elemencie, na który ludzie w tak dużym stopniu zwracają uwagę?
Czego jeszcze nam brakuje?
R.P.: – Wiele osób odczuwa brak starych drzew w miastach. Dla mieszkańców ważne i wartościowe jest również połączenie wody i zieleni. Cenione są miejsca, w których naturalne cieki wodne – jeziora, rzeki – są otoczone dobrze zagospodarowaną zielenią. W naszych badaniach pojawiły się więc wszystkie tereny nadrzeczne. Brakuje nam też zieleni przy ulicach.
Robiliście badania, kiedy rzeczywiście było jeszcze zielono. A jak te przestrzenie wykorzystywać w pozostałych miesiącach?
R.P.: – Wczesna wiosna i późna jesień to czas, kiedy wokół zieleni w mieście bardzo wiele się dzieje. To wtedy ustala się zasadzenia, pielęgnuje się drzewa. Jest to więc moment, który można wykorzystać na to, aby prowadzić działania edukacyjne, wspólnie z mieszkańcami decydować o tym, gdzie pojawią się drzewa, razem zagospodarować określoną przestrzeń. Potencjał jest bardzo duży.
W wynikach państwa badań uderzyła mnie różnorodność w podejściu do kwestii tego, czy zieleń powinna być dzika czy uporządkowana. Dotyczy to na przykład niezagospodarowanych pól czy nieużytków.
R.P.: – Przykładowo, w Poznaniu takie sprzeczne opinie dotyczyły nieużytków nad Wartą. Część mieszkańców uważała, że należy je uporządkować, a część wręcz przeciwnie. Jeżeli teren jest wystarczająco duży, to można próbować pogodzić te potrzeby. Bardzo ważne jednak jest to, by konsultować podobne decyzje z mieszkańcami. Szukając kompromisu, trzeba też szukać argumentów i starać się odpowiadać na różne potrzeby.
A podobne poszukiwanie kompromisu musi odbywać się razem z mieszkańcami…
R.P.: – Od partycypacyjnego modelu podejmowania decyzji nie ma już odwrotu. Jako mieszkańcy jesteśmy coraz bardziej tego świadomi. Wiele instytucji miejskich dopiero zaczyna się zastanawiać, w jaki sposób na tę zmianę zareagować. Pojawiają się kolejne projekty, narzędzia – ten proces pewnie jeszcze trochę potrwa, ale najważniejsze, że się zaczął.
Renata Putkowska – koordynatorka projektu „Licz na zieleń. Partycypacyjne zarządzanie przyrodą w mieście”, realizowanego przez Fundację Sendzimira od kwietnia 2013 roku. Absolwentka XIV Akademii Letniej Wyzwania Zrównoważonego Rozwoju. Autorka artykułów na temat zieleni miejskiej i zrównoważonego rozwoju miast m.in. w czasopismach branżowych „Zieleń miejska” i „Przegląd Komunalny” czy „Magazynie Miasta”.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)