Spór kompetencyjny toczony między instytucją państwa a społeczeństwem to oznaka starań o wspólne dobro obywateli. Instrumentem niezbędnym do osiągnięcia dobra obywateli jest uzyskanie stosownego porozumienia, które pozwoli realizować bieżące potrzeby i postulaty całej zbiorowości. W tym celu strona państwowa zawiera z obywatelami umowę społeczną, definiując prawa oraz obowiązki każdego z sygnatariuszy paktu.
Pierwotnie umowa społeczna służyła zalegalizowaniu państwa.
Wedle klasycznych myślicieli jego powstanie nastąpiło dzięki
zgodzie ogółu obywateli, będących podmiotem władzy publicznej. To
oni wyłonili przedstawiciela reprezentującego ich interesy i
sprawującego rządy w ich imieniu. Stworzenie systemu politycznego
przerwało funkcjonowanie „stanu przedpaństwowego” („stanu natury”),
wprowadzając w miejsce bezładu normatywny porządek. Umowa społeczna
stała się aktem założycielskim państwa, które miało być scalone ze
społeczeństwem.
Przetrwało wiele teorii omawiających istotę przyjętej umowy.
Zdaniem Tomasza Hobbesa jej zawarcie miało charakter przymusowy.
Skonfliktowane jednostki potrzebowały sprawiedliwego rozjemcy, na
rzecz którego – w zamian gwarancji bezpieczeństwa – zrzekły się
części swojej wolności. John Locke z kolei traktował umowę
społeczną jako dobrowolne porozumienie członków zbiorowości w
obronie swych podstawowych praw, natomiast Jan Jakub Rousseau mówił
o woli powszechnej – wspólnym zobowiązaniu każdego wobec
wszystkich. Wprowadzając pojęcie samostanowienia postulował
ograniczenie władzy państwowej i rozszerzenie kompetencji sfery
publicznej. Sformułowana przez niego zasada suwerenności ludu dała
początek społeczeństwu obywatelskiemu.
Tak zdefiniowana umowa społeczna przewidywała kres władzy
opartej na przemocy. Decydujące znaczenie zaczęło przysługiwać woli
ludu. Społeczeństwo obywatelskie stało się synonimem
samoorganizacji i aktywności jego członków. W myśl tej koncepcji
działania jednostek miały być autonomiczne, natomiast cele przez
nich wytyczone – realizowane bez interwencji państwa.
Usamodzielnienie się obywateli przyspieszyło proces „rozproszenia
władzy”. Społeczeństwo mogło przejmować od organów państwowych
wiele uprawnień i wykorzystywać je oddolnie do szerzenia
ekonomicznych, gospodarczych, kulturalnych inicjatyw w ramach
funkcjonowania samorządów lokalnych bądź organizacji pozarządowych.
Państwu pozostało dbanie o wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo
obywateli, a także zapewnienie im odpowiednich przepisów prawnych
dla swobodnego działania.
Nie sposób oddzielić społeczeństwa obywatelskiego od państwa,
które jako reprezentant woli powszechnej zobowiązane jest wypełniać
szereg obowiązków określonych konkretną umową społeczną. Wybory
parlamentarne i samorządowe, na mocy których władza polityczna
zyskuje mandat społeczny do sprawowania rządów, stanowią tylko
wstęp do zawierania kolejnych umów. Zatwierdzony kontrakt wymaga od
usługodawcy (państwa) regulacji najpilniejszych kwestii socjalnych,
ekonomicznych, gospodarczych względem swego zleceniodawcy
(społeczeństwo).
W Polsce o nawiązywanie ważnych umów społecznych łatwiej było
przed nastaniem demokracji i rozwojem społeczeństwa obywatelskiego
aniżeli po zmianie systemu. Porozumienia sierpniowe, w wyniku
których rząd przystał na zarejestrowanie „Solidarności”, a także
obrady „okrągłego stołu”, umożliwiające opozycji wzięcie udziału w
wyborach były przykładem udanych kompromisów. Od tego czasu
zawieranie wiążących umów przychodzi ich partnerom z dużym trudem.
Niepowodzeniem okazał się „Pakt o przedsiębiorstwie państwowym w
trakcie przekształcenia” (1993) zainicjowany przez komisję
trójstronną w celu prywatyzacji i restrukturyzacji finansowej
przedsiębiorstw i banków oraz „Pakt dla Pracy i Rozwoju” (2003),
który postulował przezwyciężenie zastoju gospodarczego,
destabilizacji ekonomicznej oraz pobudzenie aktywności
obywatelskiej. Przyjęto natomiast projekt „Gospodarka – Praca –
Rodzina – Dialog” (2005) nakierowany na zmniejszanie strefy ubóstwa
i wzrost zamożności obywateli.
Nieumiejętność zawierania umów społecznych jest zmorą polskiej
demokracji. Widoczne są braki kompetencji partnerów dialogu oraz
niemożliwość renegocjacji treści umowy przez społeczeństwo. Dopóki
obywatele nie zaczną sprawować kontroli nad zawieranymi
postanowieniami, ich aktywność w legitymizowaniu działań państwa
bądź inicjowaniu własnych pozostanie znikoma.
Źródło: inf. własna