7 czerwca 2013 roku podczas uroczystej gali poznaliśmy laureatkę Plebiscytu „Szczecinianka Roku 2012”. Została nią Dorota Korczyńska. Kapituła doceniła ją za „prowadzenie dyskusji z władzami na argumenty”.
Ubiegłoroczna laureatka jest współzałożycielką Stowarzyszenia „Rodzice dla Szczecina”, które działa na rzecz podniesienia jakości oświaty w mieście. Pilnuje, aby władze miasta przestrzegały prawa, a dzieciom nie działa się krzywda. Analizuje rozwiązania prawne w oświacie i działania urzędników, a gdy trzeba – podejmuje interwencje. Zawsze chętnie służy pomocą osobom, które zgłaszają się do Stowarzyszenia ze swoimi problemami. Doradza również rodzicom z innych miast w prowadzeniu podobnych inicjatyw.
Jest także wiceprzewodniczącą Szczecińskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego oraz specjalistką ds. funduszy unijnych i rozwoju regionalnego.
Stowarzyszenie Kobiety dla Szczecina i Regionu: - Jak się Pani czuje z tytułem "Szczecinianki Roku 2012" i czy fakt, że została Pani doceniona za „prowadzenie dyskusji z władzami na argumenty” wpłynął na Pani działania w kolejnych miesiącach?
Dorota Korczyńska: - Tytuł Szczecinianki Roku był dla mnie bardzo dużym wyróżnieniem - szczególnie przy takim uzasadnieniu Kapituły. Szczerze mówiąc, po przyznaniu tytułu moje życie i podejście do wielu kwestii bardzo się zmieniło. Przede wszystkim znacząco wzmocniło moją pewność co do słuszności działań i wybranych metod pracy społecznej. Poczułam wewnętrzną moc, która cały czas pomaga mi w rozwijaniu kolejnych przedsięwzięć – społecznych, zawodowych i prywatnych. Tytuł Szczecinianki Roku uskrzydla. Jako laureatka tego tytułu mam nie tylko świadomość, że potrafię skutecznie działać, ale również poczucie, że ta działalność jest dla kogoś ważna i tych osób nie wolno mi zawieść.
Jest Pani współzałożycielką Stowarzyszenia „Rodzice dla Szczecina”. Proszę powiedzieć, z jakimi problemami borykają się rodzice w stolicy województwa.
D.K.: - Rodzice w Szczecinie od wielu lat borykają się przede wszystkim z problemami oświatowo – wychowawczymi. Długie kolejki do żłobków, brak wystarczającej liczby miejsc w przedszkolach, przepełnienie i niedofinansowanie szkół to największe bolączki. Wszelkie zwolnienia i oszczędności w oświacie, proponowane przez władze miasta, budzą ogromne emocje rodziców. Poza tym, szczecińscy rodzice szukają też możliwości rozwoju dla swoich dzieci. Przy tych najmłodszych, ważna jest oferta edukacyjna i opiekuńczo – rozrywkowa, a więc bezpieczne miejsca zabaw, możliwości rozwijania uzdolnień i talentów przy niewielkich kosztach dla rodziców, wsparcie finansowe dla rodzin. Rodzice starszych i prawie dorosłych dzieci martwią się o jakość edukacji - czy ich pociechy otrzymają odpowiednie wykształcenie i znajdą pracę. Bo o to dziś niełatwo.
Jak Pani ocenia działalność szczecińskich organizacji pozarządowych i ich skuteczność?
D.K.: - Z organizacjami pozarządowymi w Szczecinie bywa różnie. Są organizacje, które funkcjonują na bazie kontroli i protestu – te najczęściej dostrzegamy w mediach. Są też organizacje, które nie nagłaśniają medialnie swojej działalności, ale wspierają konkretne grupy i środowiska. Działają mniej efektownie, ale równie efektywnie. Oba rodzaje organizacji są tak samo ważne i potrzebne. Jako Wiceprzewodnicząca Szczecińskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego dostrzegam jednak pewne problemy. Część organizacji uzależnia się bardzo mocno od finansowania działań przez administrację albo w ramach zewnętrznych programów dotacyjnych. Kiedy to „źródełko” wysycha, pojawiają się kłopoty. Problem tak zwanej „grantozy” dotyka zresztą organizacji z całej Polski. Brakuje woli i świadomości u działaczy społecznych, aby profesjonalizować organizacje pozarządowe i szukać partnerów do swoich działań – przede wszystkim partnerów komercyjnych. W sytuacji, gdy większą część działań organizacji finansuje samorząd, brakuje też organizacjom woli do społecznej weryfikacji działań władz lokalnych. Nie kąsa się przecież ręki, która karmi… To błąd, bo administracja powinna czuć na sobie brzemię społecznej odpowiedzialności za swoje działania. A organizacje pozarządowe są świetnym narzędziem weryfikacji i kontroli.
Inny problem, który dostrzegłam w swojej pracy z i na rzecz organizacji pozarządowych, to kwestia ogromnego, niezrozumiałego dla mnie poczucia konkurencji i zagrożenia niektórych działaczy społecznych ze strony innych. Takie zjawisko zaobserwowałam m.in. w trakcie prac nad budżetem obywatelskim w Szczecinie. Część przedstawicieli NGO zasiadających w Radzie Działalności Pożytku Publicznego kategorycznie sprzeciwiła się włączeniu młodzieży w skład zespołu opracowującego zasady BO, a także odstąpieniu zaproponowanych Radzie miejsc w tym Zespole innym organizacjom pozarządowym, które swoich przedstawicieli w Radzie nie posiadają. Potraktowano to prawie jak zamach na niezależność i kompetencje Rady. Dla mnie takie blokowanie się i niechęć do szerokiej współpracy w sektorze społecznym jest zjawiskiem całkowicie niezrozumiałym i nieakceptowalnym.
Kieruje się Pani mottem: Żadnych wymówek. Działaj społecznie i skutecznie. Skąd pomysł na taką myśl przewodnią?
D.K.: - W swoim życiu i prowadzonej działalności spotykam czasem ludzi, którzy mówią: „Chciałbym/chciałabym robić coś podobnego do twojej działalności. Pomagać, wspierać, zmieniać rzeczywistość. Ale nie mam czasu, siły, możliwości. Praca, dom, rodzina – to wszystko zajmuje mi za dużo energii i czasu, więc nie da się”. A ja zawsze twierdzę, że się da. Im więcej człowiek ma do zrobienia, tym lepiej organizuje sobie czas. Im większe plany, nawet realizowane małymi krokami, tym większa satysfakcja i chęć do dalszych działań. Stąd myśl przewodnia: Bez wymówek. Bo najważniejsze jest to, żeby spróbować zrobić pierwszy krok, a potem następny i następny. Z czasem wszystko zaczyna się układać i aktywność społeczna staje się dla nas normą, stałą częścią naszego życia. Im więcej działamy, tym lepiej orientujemy się w problemach, przepisach, możliwościach i rozwiązaniach. Dzięki temu jesteśmy coraz bardziej skuteczni w naszych działaniach. Aktywność społeczna może i powinna być skuteczna.
Jakie są Pani plany na najbliższą przyszłość?
D.K.: - Cały czas łączę intensywną pracę zawodową (zajmuję się m.in. współtworzeniem nowego Regionalnego Programu Operacyjnego) z pracą w Radzie Działalności. Tutaj „gorącym” tematem jest nowy Budżet Obywatelski. Oprócz tego, dużo czasu i energii poświęcam całkiem nowemu wyzwaniu – jako bezpartyjna kandydatka stratuję z list PSL w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Otrzymałam tę propozycję jako dowód uznania za swoje kompetencje merytoryczne w kwestiach unijnych, a także skuteczność i efektywność w działaniach społecznych. Na co dzień dostrzegam problemy ludzi i konsekwentnie je rozwiązuję. Do tej pory robiłam to społecznie, teraz mam szansę wzmocnić swoje możliwości i działać z poziomu europejskiego. To ogromna szansa, którą chciałabym wykorzystać, z korzyścią dla innych. Jestem głęboko przekonana, że skoro tyle osiągnęłam działając społecznie, to z poziomu europarlamentarzystki nie będzie dla mnie rzeczy niemożliwych do osiągnięciach.