Medytacja w Ogrodzie Saskim, spacer badawczy na Grochowie, czyn społeczny na Sandomierskiej. Tak upłynęły ostatnie dwa dni Tygodnia Obywatelskiego.
– To nie jest spacer varsavianistyczny. To spacero-warsztat badawczy. Będziemy patrzeć na dobrze znane nam miejsca z perspektywy obserwatora – zapowiada Wojciech Matejko ze stowarzyszenia Flaneur na starcie sobotniego spaceru „Flaneuring na Szembeku”.
Okolice placu Szembeka zbadamy wymyśloną przez Edwarda De Bono techniką sześciu kapeluszy. Z drobną modyfikacją: zamiast kapeluszy każdy przywdzieje różnego koloru wąsy. Wąs czerwony to spojrzenie poprzez emocje. Zielony umożliwia dostrzeżenie potencjału danego miejsca i zaproponowania dla niego zmian . Z wąsem czarnym chodzi optymista, który dostrzega jasne strony otaczającej go przestrzeni, a z ciemnym– pesymista.
Przyczepiamy wąsy do piersi i ruszamy w trasę, Z notatnikiem i aparatem. Nieśpiesznym krokiem flaneura, czyli miejskiego spacerowicza „zwiedzamy” Grochów Północny.
Wąs żółty: Czuje się małomiasteczkowość tego miejsca. W dobrym sensie tego słowa.
Wąs czarny: Wszędzie pustostany i rudery. Butelki po piwie i wódce. Menele na ławkach.
Wąs czerwony: czuję spokój, ukojenie i wyciszenie.
Wąs zielony: Grochów dla Warszawy może stać się tym, czym Kreuzberg dla Berlina.
Z efektami pracy grochowskich flanerów już wkrótce będzie się można zapoznać na stronie naszembeku.pl.
Disneyland pod czaszką
Siadamy na miękkich pufach rozłożonych na trawniku w Ogrodzie Saskim. Nogi skrzyżowane, łopatki lekko ściągnięte. Dłonie luźno na kolanach. Głęboki wdech i wydech. Skupiamy się na tym, co dzieje się z naszym ciałem. Liczymy oddechy.
– W twojej głowie pojawiają się różne myśli. Zobacz co się z nimi dzieje, ale nie musisz za nimi podążać. Przyjmij postawę obserwatora – tłumaczy Marek Jaros z fundacji 2B, która podczas Tygodnia Obywatelskiego postanowiła odrobinę odstresować warszawiaków i pokazać, czym jest medytacja.
A czym jest? Trudno ją opisać, łatwiej doświadczyć. – Nasze życie to ciągłe myślenie. Przez umysł non stop przebiegają myśli. W głowie mamy Disneyland. Można usiąść na karuzeli i się kręcić, ale można też wyjść z tego Disneylandu i spojrzeć na to, co się w nim dzieje z pewnej odległości. Na tym polega medytacja – wyjaśnia Marek Jaros. – Chodzi o to, żeby zostawić nasz umysł w spokoju i nim nie „potrząsać” – dodaje.
Po co nam medytacja? Pozwala lepiej radzić sobie ze stresem. A w tak dużym i zabieganym mieście jak Warszawa coraz więcej osób doświadcza negatywnych skutków długotrwałego napięcia. -Ludzie chodzą do lekarzy, bo coś ich boli. Ale lekarze ich wyrzucają, bo nie widzą żadnej choroby. A powodem często jest długotrwały stres, który może skutkować fizycznym bólem – tłumaczy Jaros.
W piątek i sobotę można było również między innymi wziąć udział w plenerze malarskim w Ogrodzie Jordanowskim na Mokotowie, kibicować wolskim piłkarskim drużynom podwórkowym czy posłuchać gry trębaczy na Saskim Festynie pod Dębem.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)