Co wspólnego mają Filipiny i Polska? W jaki sposób aktywizują się środowiska migranckie w naszym kraju? Tego można się było dowiedzieć wczoraj podczas Tygodnia Obywatelskiego.
Ponad 10 tysięcy kilometrów stąd, na ponad siedmiu tysiącach wysp mieszka 100 milionów ludzi. To Filipiny. Co mają wspólnego z naszym krajem? Gospodarczo niewiele, bo na liście największych importerów filipińskiej produkcji znajdujemy się na dalekim, 44. miejscu. Niewiele też na Filipiny eksportujemy: tu wylądowaliśmy poza pierwszą pięćdziesiątką państw walczących o ten duży rynek.
Wymiana handlowa jest marginalna i stanowi jedynie ułamek procenta. - Ale pod względem wartości, historii i tradycji, łączy nas bardzo wiele – przekonywała Patricia Ann V. Paez, Ambasador Filipin w Warszawie podczas zorganizowanego przez Forum Młodych Dyplomatów „Dwóch dni z dyplomacją”.
Podobnie jak w Polsce – dominują tu katolicy (85 procent). Gdy w 1995 roku papież Jan Paweł II odwiedził stolicę tego Filipin – Manilę, witało go pięć milionów wiernych. Polski przez ponad 120 lat nie było na mapie Europy. Filipińczycy przez 300 lat żyli pod panowaniem Hiszpanów, ponad czterdzieści – Amerykanów, a przez kolejnych trzy – pod japońską okupacją. U nas była „Solidarność”, dzięki której przeszliśmy od PRL do III RP. Filipińczycy mieli swoją Rewolucję różańcową, która obaliła dyktaturę Ferdinanda Marcosa.
Podczas spotkania ambasadorka Filipin opowiadała także o filarach polityki zagranicznej tego państwa, Stowarzyszeniu Narodów Azji Południowo-Wschodniej, sporze z Chinami o granice wód terytorialnych, ale też o tym jakie wrażenie wywarła na niej Polska i Polacy, gdy pierwszy raz przyleciała nad Wisłę.
Ciąg dalszy „Dwóch dni z dyplomacją” dziś w siedzibie FMD przy ul. Oleandrów 6.
Czy trafiający do Polski przybysze z różnych stron świata są aktywni? Czy dbają tylko o to, by zapewnić sobie źródło utrzymania? Czy organizują się? Czy angażują się społecznie? - O tym w klubokawiarni Resort rozmawiali przedstawiciele środowisk migranckich.
Mamadou Diouf z Fundacji Afryka Inaczej przekonywał, że liczy się nie tylko działanie we własnym kręgu etnicznym czy językowym, ale przede wszystkim współdziałanie z mieszkającymi tu Polakami oraz innymi środowiskami migranckimi. – Gdybym mieszkał w Polsce i kontaktował się tylko z Senegalczykami, to by znaczyło, że nie jestem w Polsce, tylko w Senegalu – przekonywał.
Dlaczego środowiska migranckie często tworzą zamknięte grupy? – Powstają „getta”, bo poza nimi migranci często nie czują się bezpiecznie. A nie czują się bezpiecznie, bo być może zewnętrzne otoczenie nie zawsze jest otwarte względem tych osób? – zastanawiała się Marija Jakubowycz z Fundacji Ternopilskiej.
W środę podczas Tygodnia Obywatelskiego można było również uczestniczyć w zajęciach dla seniorów, dowiedzieć się o działalności Komitetów Obywatelskich sprzed 100 lat czy uzyskać poradę jak radzić sobie z codziennym stresem.