Młodzi ludzie zamiast spędzać beztroskie wakacje gdzieś pod namiotami ze swoimi rówieśnikami, pracują jako wolontariusze i pomagają niepełnosprawnym. A niepełnosprawni zamiast siedzieć w domach i czekać, aż rodzice będą ich wyręczać w wielu sprawach, pokonują tutaj swoje słabości. Wszystko jakby na odwrót. Ale jaka panuje tutaj radość, tolerancja, jakie tworzą się przyjaźnie, jak wszyscy się zmieniają. Zapraszamy na obóz Małych Odkrywców, którzy odkrywają wielkie rzeczy. W tym roku wydanie polsko-ukraińskie!
„Halo, halo, prosimy teraz na tańce” – słychać donośny głos jednego z wolontariuszy. Za chwilę sznurek równo ustawionych wózków inwalidzkich przesuwa się do dużego białego namiotu, z którego dobiega muzyka. A jakże do tańca!
– Nigdy nie wyobrażałem sobie, że taniec tak mnie wciągnie. Myślałem, że to raczej dla dziewczyn, ale nie to jest dla wszystkich i to jest wspaniałe – mówi Dima z Ukrainy i znika w świetnym układzie tanecznym.
Trąbka doktora Piotra
Gabi jest studentką drugiego roku biotechnologii, ma piękne oczy, śliczny uśmiech i wielkie serce. Na obozie odkrywców jest piąty raz.
– Już nie wyobrażam sobie wakacji bez małych odkrywców. To prawda, że to jest w większości praca i to wcale niełatwa, to prawda, że musimy często rozwiązywać różne problemy naszych podopiecznych, ale to wszystko nie ma znaczenia, bo w zamian dostajemy o wiele więcej. Energię, miłość, przyjaźń, wdzięczność, to jest ładowanie akumulatorów na cały rok – mówi Gabi.
Jej przyjaciółka Maria jest tutaj po raz pierwszy.
– Gabi tyle mi opowiadała o tych małych odkrywcach, że nie mogłam nie przyjechać. Chciałam zobaczyć jak na co dzień wygląda życie osoby z niepełnosprawnością. Bałam się i zastanawiałam czy dam radę. Ale dałam i wracam napełniona taką energią i miłością, że nie wiem czy zdołam to wszystko udźwignąć – dodaje Marysia.
Obozy Małych Odkrywców są organizowane dokładnie w takim duchu, jak to było za czasów doktora Piotra Janaszka nad Gopłem. Jest pobudka, apel, gimnastyka, różnorodne zajęcia, pyszne jedzenie, wyprawy, no i oczywiście dyskoteki. Te od lat wzbudzają największe emocje.
– I tylko trąbki nie ma – dodaje z nostalgią Zuzanna Janaszek-Maciaszek, prezes Fundacji im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ, organizatora tych niezwykłych wakacji dla dzieci z niepełnosprawnościami. – Tato zawsze budził nas wszystkich właśnie trąbką. Kto wie, może warto do tego wrócić?
Rosną im skrzydła
Obozy Małych Odkrywców od lat odbywają się nad jeziorem mikorzyńskim. Dzień zaczyna się od apelu, potem jest gimnastyka i pysze śniadanie. Następnie różne zajęcia z łowieniem ryb włącznie, nauka samodzielności pod czujnym okiem asystentów i obiad, a po południu zajęcia sportowe, wycieczki, kolacja i dyskoteka.
– Kto głodny, kto chory, kto ma imieniny, urodziny, wystąp! – tak zaczyna się każdy apel, a po nim zaspani, jeszcze trochę w innym świecie zaczynamy gimnastykę, czyli rozruch poranny – opowiada Gabi.
Martyna, Weronika, Emilia i Kamil to wspaniały zespół wychowawców, który towarzyszy dzieciom praktycznie przez całą dobę. Tyle energii i radości, ile jest w tej czwórce, wystarczy dla wszystkich.
– My po prostu lubimy te dzieciaki. Lubimy z nimi być. Dajemy dużo z siebie, ale w zamian otrzymujemy o wiele więcej. Nie ma większej przyjemności, jak patrzeć na kogoś, kto tutaj na obozie nauczył się robić rzeczy, które do tej pory wydawały mu się niemożliwe. Ta radość jest niesamowita. A i my, wychowawcy trochę się lubimy, więc musi być wesoło i energetycznie – śmieje się Emilia, asystentka osób z niepełnosprawnością.
– Te dzieci się tutaj zmieniają. Przyjeżdżają często z domów, gdzie rodzice wyręczają je w wielu czynnościach. Tutaj uczą się samodzielności i to daje im niezwykłe poczucie wolności. Pamiętam taką mamę, która przywiozła swojego syna i dała nam listę leków i wskazań, co trzeba zrobić, jak syn będzie zachowywał się agresywnie, jak będzie popłakiwał, miał zmienne nastroje. Od samego początku obozu żadna z wymienionych na liście dolegliwości u tego chłopca nie wystąpiła. Ten obóz nie tylko dodaje skrzydeł, pobyt tutaj likwiduje różne blokady i leczy – zapewnia Weronika, też wychowawca.
Rusłana jest Ukrainką i jeszcze parę miesięcy temu miała normalne życie, pracę, mieszkanie, rodzinę. Na początku marca musiała uciekać przed wojną i szczęśliwie przedostała się wraz z 11-letnią córka Zlatą do Konina. Na obozie Małych Odkrywców pracuje jako pomoc wychowawcy i jest razem z córką. – Dla mnie bycie tutaj to tak jakbym znalazła się w zupełnie innym świecie. Czuję spokój, jestem bezpieczna, a całą moją energię, z którą czasem nie wiem co robić, przekazuję dzieciom. Tańczę z nimi, śmieję się, czasem popłaczemy sobie razem, jak to w życiu, ale najwięcej to jest tutaj śmiechu, radości i beztroski – zapewnia Rusłana i pomaga wsiąść do autobusu Adrianowi. Sportowcy ruszają właśnie na trening koszykówki.
– Uwielbiam tutaj być! Jest tu mnóstwo zajęć sportowych, a to działa jak adrenalina i nakręcam się na długie miesiące. Tutaj wszystko jest takie proste – mówi Adrian.
Calineczka i czerwona kalina
Gabrysia wygląda jak Calineczka. Jest śliczna, drobniutka, delikatna i jeździ na wózku. Ma piękny, jasny warkocz, ciekawe świata spojrzenie i głosik jakiejś pozytywnej postaci z bajki. Od lat jest uczestniczką kolonii i z racji doświadczenia ma pewne zadania.
– Opiekuję się dziećmi. Uwielbiam to. Jestem dla nich trochę takim coachem, rozmawiam z nimi. Czasem tylko słucham. Najbardziej lubię rozmowy indywidualne, bo wtedy bardzo się otwierają i po takich spotkaniach od razu widać rezultaty naszej wspólnej pracy – mówi Gabrysia.
Czy było już o przyjaźni? To będzie, bo tutaj na obozie Małych Odkrywców przyjaźń jest bardzo ważna. A w tym roku ma jeszcze dodatkowy wymiar jest polsko-ukraińska.
Oto dwie równolatki, Sofija z Ukrainy i Olka z Polski. Od początku obozu są praktycznie nierozłączne. Mieszkają w tym samym pokoju, siedzą przy stole też razem, razem chodzą na zajęcia. Lubią te same smaki lodów, razem śmigają na swoich wózkach na dyskotekę. Uczą się języka polskiego i ukraińskiego, ale to, co najbardziej łączy te dwie śliczne dziewczynki, to śpiewanie.
– Umiem już kilka słów po ukraińsku i uczę Sofię polskiego, ona bardzo dobrze sobie radzi. Umie już śpiewać polskie piosenki, a mnie nauczyła jednej ukraińskiej i razem wszędzie ją śpiewamy. Dużo mamy wspólnego, nawet podoba nam się ten sam chłopak, hi hi hi – śmieje się Olka.
A piękna Sofijka zaczyna śpiewać: Jak za wodą kwiaty, jak za latem ptaki, ślij więc listy do mnie, czerwona kalina, pod nią pożegnanie…
I tutaj włącza się Olka. I śpiewają obie czyściutko po ukraińsku. Tak, to koniec obozu, czas na pożegnanie, ale przecież za rok znów się spotkamy i znów będzie pięknie. Do pobaczenia! Do zobaczenia!
Mali Odkrywcy przyjeżdżają na kolonie dzięki pomocy Darczyńców, którym dziękujemy z całego serca! Dzięki Darczyńcom udział w koloniach jest bezpłatny. Dzieci mają mnóstwo atrakcji, a podczas zabaw uczą się samodzielności. Tutaj zaczynają wierzyć, że niepełnosprawność nie może być przeszkodą w realizacji marzeń!
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji na Facebook Fundacji.
Wrażenia i radość Małych Odkrywców można zobaczyć na filmie:
Źródło: Fundacja im. Doktora Piotra Janaszka PODAJ DALEJ