Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Jedni kolekcjonują znaczki, inni motyle. A dla członków Klubu Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna” z Lipna poezją jest warkot ursusów „bombajów” czy wiekowych zetorów.
Klub zrzesza kolekcjonerów i miłośników starych maszyn rolniczych z
całej Polski. Jego pomysłodawcą był Jerzy Samelczak z Targowiska
(woj. wielkopolskie).
– Tata miał jednego Ursusa, o którego bardzo dbał. Dawniej pracował na traktorach, więc miał do nich sentyment. Mówił, że mają duszę. Nawiązał też wiele kontaktów z innymi kolekcjonerami nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Jeździł do Niemiec, w których odbywały się festiwale starych ciągników. Chciał podobną imprezę zrobić u nas – opowiada Rafał Samelczak, obecnie prezes stowarzyszenia.
Pochwalmy się maszynami
– Wiem, że Jerzy Samelczak przychodził do mojego poprzednika i proponował zorganizowanie wystawy starych maszyn rolniczych, ale się nie dogadali – mówi Janusz Chodorowski, wójt gminy Lipno i członek stowarzyszenia. – Kiedy zostałem wójtem, Jerzy przyszedł do mnie z propozycją festiwalu. Pomysł bardzo mi się spodobał. Akurat zbliżały się dożynki i postanowiliśmy, że wtedy zrobimy imprezę.
Pan Jerzy zaraził też swoją pasją innego członka Klubu – Rafała Rosolskiego, dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Lipnie.
– Wzięli samochód i odwiedzali znajomych kolekcjonerów, namawiając ich, żeby przyjechali do Wilkowic i pokazali swoje maszyny – opowiada R. Samelczak.
Pierwszy festiwal odbył się w 2002 r. Pojawiło się na nim 12 wystawców. Mimo kiepskiej pogody, pokazy orki czy młocki zapomnianym niemal sprzętem cieszyły się dużym zainteresowaniem. Wtedy też zrodził się pomysł zawiązania stowarzyszenia, które zrzeszałoby kolekcjonerów i miłośników starych maszyn rolniczych. Niestety, w listopadzie zmarł Jerzy Samelczak. Wydawało się, że pomysł stworzenia Klubu może upaść.
Zjednoczeni pasją
– Kiedy kolekcjonerzy dowiedzieli się o śmierci pana Jerzego, pytali mnie, co teraz będzie? Czy sen o powołaniu stowarzyszenia się skończył? Nie mogliśmy do tego dopuścić – mówi Rafał Rosolski.
– Stwierdziliśmy, że jednak założymy stowarzyszenie – dodaje Janusz Chodorowski. – Mieliśmy adresy kolekcjonerów, którzy byli w Wilkowicach, więc zawiadomiliśmy ich o terminie zebrania założycielskiego.
Spotkanie odbyło się wiosną 2003 r. w Gminnym Ośrodku Kultury w Lipnie. Wyłoniono zarząd i komisję rewizyjną. A pod koniec maja sąd w Poznaniu zarejestrował stowarzyszenie o nazwie Klub Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”.
– Na początku mieliśmy 24 członków z całej Polski. Teraz jest ich ponad 70 – opowiada prezes. – Wymieniamy się doświadczeniami, a nawet częściami do naszych maszyn, wyjeżdżamy na zloty za granicę, organizujemy wystawy, np. na Międzynarodowych Targach Mechanizacji Rolnictwa ,,Agropremiery” w Poznaniu. Mamy też karnawałowy „Bal Traktorzysty”. Ale naszą największą imprezą jest coroczny Ogólnopolski Festiwal Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych.
Żywe „cacka”
II Festiwal odbył się w 2003 r., niedługo po zarejestrowaniu stowarzyszenia. Dzięki temu, można było wystąpić do różnych instytucji o dofinansowanie. Zjechało na niego 26 wystawców, którzy zaprezentowali 24 ciągniki, siedem silników stacyjnych, dwie lokomobile, dwie młocarnie oraz pięć sztuk mniejszego sprzętu rolniczego. Kolejny festiwal, w 2004 r., był jeszcze okazalszy. Pokazano przeszło 70 maszyn, przyjechali też kolekcjonerzy z Austrii i Niemiec. Z roku na rok festiwal przyciąga coraz więcej wystawców i zwiedzających. Na ostatnim, w 2007 r. było ok. 18 tys. osób.
– Zaraziliśmy całą Polskę miłością do starych ciągników i maszyn – mówi R. Rosolski. – Na wystawach, które odbywają się na przykład w Niemczech traktory tylko stoją. Czasem nawet nie można ich dotknąć. U nas wszystkie maszyny pracują, można do nich wsiąść, przejechać się, zobaczyć, jak działają. To nie eksponaty, tylko wciąż żywe „cacka”. Do Wilkowic przyjeżdżają całe rodziny i znakomicie się bawią.
– Jako włodarz gminy jestem dumny, że mamy u nas taką imprezę – zapewnia wójt Chodorowski. – Festiwal wrósł w naszą społeczność i nikt już nie wyobraża sobie, że mogłoby go nie być. Zapraszam na tegoroczny, VII Festiwal. Odbędzie się 23 i 24 sierpnia.
Członkowie klubu zapewniają, że robią to, co sprawia im prawdziwą przyjemność: stworzyli ogólnopolską imprezę, która z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością, wyciągnęli z ukrycia wielu kolekcjonerów i wielbicieli maszyn, a ze starych traktorów uczynili prawdziwe gwiazdy.
– Tata miał jednego Ursusa, o którego bardzo dbał. Dawniej pracował na traktorach, więc miał do nich sentyment. Mówił, że mają duszę. Nawiązał też wiele kontaktów z innymi kolekcjonerami nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Jeździł do Niemiec, w których odbywały się festiwale starych ciągników. Chciał podobną imprezę zrobić u nas – opowiada Rafał Samelczak, obecnie prezes stowarzyszenia.
Pochwalmy się maszynami
– Wiem, że Jerzy Samelczak przychodził do mojego poprzednika i proponował zorganizowanie wystawy starych maszyn rolniczych, ale się nie dogadali – mówi Janusz Chodorowski, wójt gminy Lipno i członek stowarzyszenia. – Kiedy zostałem wójtem, Jerzy przyszedł do mnie z propozycją festiwalu. Pomysł bardzo mi się spodobał. Akurat zbliżały się dożynki i postanowiliśmy, że wtedy zrobimy imprezę.
Pan Jerzy zaraził też swoją pasją innego członka Klubu – Rafała Rosolskiego, dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Lipnie.
– Wzięli samochód i odwiedzali znajomych kolekcjonerów, namawiając ich, żeby przyjechali do Wilkowic i pokazali swoje maszyny – opowiada R. Samelczak.
Pierwszy festiwal odbył się w 2002 r. Pojawiło się na nim 12 wystawców. Mimo kiepskiej pogody, pokazy orki czy młocki zapomnianym niemal sprzętem cieszyły się dużym zainteresowaniem. Wtedy też zrodził się pomysł zawiązania stowarzyszenia, które zrzeszałoby kolekcjonerów i miłośników starych maszyn rolniczych. Niestety, w listopadzie zmarł Jerzy Samelczak. Wydawało się, że pomysł stworzenia Klubu może upaść.
Zjednoczeni pasją
– Kiedy kolekcjonerzy dowiedzieli się o śmierci pana Jerzego, pytali mnie, co teraz będzie? Czy sen o powołaniu stowarzyszenia się skończył? Nie mogliśmy do tego dopuścić – mówi Rafał Rosolski.
– Stwierdziliśmy, że jednak założymy stowarzyszenie – dodaje Janusz Chodorowski. – Mieliśmy adresy kolekcjonerów, którzy byli w Wilkowicach, więc zawiadomiliśmy ich o terminie zebrania założycielskiego.
Spotkanie odbyło się wiosną 2003 r. w Gminnym Ośrodku Kultury w Lipnie. Wyłoniono zarząd i komisję rewizyjną. A pod koniec maja sąd w Poznaniu zarejestrował stowarzyszenie o nazwie Klub Miłośników Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych „Traktor i Maszyna”.
– Na początku mieliśmy 24 członków z całej Polski. Teraz jest ich ponad 70 – opowiada prezes. – Wymieniamy się doświadczeniami, a nawet częściami do naszych maszyn, wyjeżdżamy na zloty za granicę, organizujemy wystawy, np. na Międzynarodowych Targach Mechanizacji Rolnictwa ,,Agropremiery” w Poznaniu. Mamy też karnawałowy „Bal Traktorzysty”. Ale naszą największą imprezą jest coroczny Ogólnopolski Festiwal Starych Ciągników i Maszyn Rolniczych.
Żywe „cacka”
II Festiwal odbył się w 2003 r., niedługo po zarejestrowaniu stowarzyszenia. Dzięki temu, można było wystąpić do różnych instytucji o dofinansowanie. Zjechało na niego 26 wystawców, którzy zaprezentowali 24 ciągniki, siedem silników stacyjnych, dwie lokomobile, dwie młocarnie oraz pięć sztuk mniejszego sprzętu rolniczego. Kolejny festiwal, w 2004 r., był jeszcze okazalszy. Pokazano przeszło 70 maszyn, przyjechali też kolekcjonerzy z Austrii i Niemiec. Z roku na rok festiwal przyciąga coraz więcej wystawców i zwiedzających. Na ostatnim, w 2007 r. było ok. 18 tys. osób.
– Zaraziliśmy całą Polskę miłością do starych ciągników i maszyn – mówi R. Rosolski. – Na wystawach, które odbywają się na przykład w Niemczech traktory tylko stoją. Czasem nawet nie można ich dotknąć. U nas wszystkie maszyny pracują, można do nich wsiąść, przejechać się, zobaczyć, jak działają. To nie eksponaty, tylko wciąż żywe „cacka”. Do Wilkowic przyjeżdżają całe rodziny i znakomicie się bawią.
– Jako włodarz gminy jestem dumny, że mamy u nas taką imprezę – zapewnia wójt Chodorowski. – Festiwal wrósł w naszą społeczność i nikt już nie wyobraża sobie, że mogłoby go nie być. Zapraszam na tegoroczny, VII Festiwal. Odbędzie się 23 i 24 sierpnia.
Członkowie klubu zapewniają, że robią to, co sprawia im prawdziwą przyjemność: stworzyli ogólnopolską imprezę, która z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością, wyciągnęli z ukrycia wielu kolekcjonerów i wielbicieli maszyn, a ze starych traktorów uczynili prawdziwe gwiazdy.
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 02 (50) 2008; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: www.gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.