Performerzy z Public Movement tańczyli w sobotę pod pomnikiem Bohaterów Getta w rytm głośnej klubowej muzyki
Usłyszeć w tym miejscu przebój "We Are Your Friends" (Justice
vs. Simian) i żywiołowy aplauz publiczności to było poruszające i
oczyszczające doświadczenie. Oczywiście również bardzo w polskich
warunkach prowokacyjne, bo u nas nie świętuje się w taki sposób w
miejscach pamięci. Ale sztuka ma to do siebie, że przełamuje
konwencje i poszerza pole wolności. Może gdyby zrobili to Polacy,
byłoby to odebrane jako niestosowne, ale autorami tej prowokacji
byli artyści izraelscy. Mieli odwagę, by dla nas, warszawiaków,
którzy mieszkają na terenie dawnego getta, odczarować to miejsce.
Kilka starszych osób odeszło oburzonych, ale większość
zgromadzonych przyjęła tę alternatywną ceremonię pod pomnikiem
entuzjastycznie.
W "Spacerze przez getto pod przewodnictwem Public Movement"
wzięły udział tłumy, około tysiąca osób. Przeważnie młodych, ale
nie tylko. Wyruszyliśmy o godz. 18 spod pomnika na Umschlagplatzu i
pomaszerowaliśmy zwyczajowym szlakiem żydowskich wycieczek w
Warszawie: Stawkami, Dubois, Anielewicza, Zamenhofa aż pod pomnik
Bohaterów Getta. Po drodze spotkaliśmy kilka autentycznych
wycieczek - w tych dniach jest ich szczególnie dużo. Czmychały
jednak w popłochu na nasz widok, taka to była liczna
manifestacja.
Szliśmy prowadzeni przez izraelskich performerów wspomaganych przez
polskich wolontariuszy. Artyści mieli na sobie charakterystyczne
białe uniformy z napisem: "Wiosna w Warszawie". Nieśli też
granatowo-czarno-białe flagi Public Movement. Wielu postronnym
obserwatorom kojarzyły się z barwami Unii Polityki Realnej,
wzbudzając jeszcze większą ciekawość - co to za dziwny marsz przez
miasto i z jakiej okazji?
Okazją były niedzielne obchody rocznicy powstania w getcie, a
intencją wywołanie refleksji nad fenomenem izraelskich wycieczek w
Polsce i nad trasą, którą chodzą w Warszawie, uczestnicząc w często
bardzo schematycznych ceremoniach. Formuła spaceru sprzyjała
dyskusjom i rozmyślaniom. Niektórzy jego uczestnicy przyszli całymi
rodzinami, z małymi dziećmi i psami, przyjechali na rowerach. Jedni
przyznawali się, że pierwszy raz są na Umschlagplatzu, inni
opowiadali sobie historię dziadków, którzy mieszkali w czasie wojny
przy murze getta. Jeszcze inni dyskutowali o znaczeniu
poszczególnych działań performerów z Public Movement.
A działy się rzeczy ciekawe i zaskakujące. Pokłony bite w stronę
Jerozolimy (Mekki?) przez artystów i uczestników spaceru na
klęczkach na środku ul. Dubois (z utworem Alphaville "Forever
Young" w tle). Odśpiewana na kopcu Anielewicza łamaną polszczyzną
"Ballada o Janku Wiśniewskim". Symboliczne przechodzenie przez
płotek i toast wzniesiony wódką w trzech językach: hebrajskim,
polskim i angielskim.
Marsz trwał ponad dwie godziny, kolumna rociągnęła się
niemiłosiernie i dramaturgia powoli gasła. Nie spodziewaliśmy się,
że na zakończenie czekają nas jeszcze takie emocje - przemarsze z
flagami, układy choreograficzne, płomienne poetyckie przemówienie
okolicznościowe przywódcy Public Movement Omera Kriegera i klubowa
muzyka, która jeszcze długo po ceremonii rozbrzmiewała pod
pomnikiem Bohaterów Getta.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Stołeczna)