Milongueros, tancerze tanga argentyńskiego, chcą, żeby w Warszawie tańczyło się tak jak w Buenos Aires - na ulicach i do późnej nocy. I sami już tak tańczą. Spotykają się w każdy letni wtorek (od połowy czerwca do końca sierpnia) o 21.30. Dlaczego akurat na pl. Żelaznej Bramy?
- Kiedyś tańczyliśmy na pl. Piłsudskiego obok biurowca Metropolitan. - mówi Dariusz Nowakowski, prezes Stowarzyszenia Akademia Tanga Argentyńskiego, organizator wtorkowych milong, potańcówek w rytm tanga. - Ale któregoś razu przyszedł jakiś dziennikarz i napisał reportaż pod tytułem "Taniec na Grobie Nieznanego Żołnierza". I to był koniec. Musieliśmy szybko znaleźć nowe miejsce i już od 2003 roku przychodzimy tutaj.
Milongi na świeżym powietrzu cieszą się zmiennym zainteresowaniem, w zależności od urlopów, od pogody. - Jest już sporo szkół tanga i one "naprodukowały" trochę zainteresowanych ludzi. 20 minut temu było nas dosłownie 8 osób i tak ciurkiem przybyło. Trzy tygodnie temu tańczyło 60-70 osób. To już naprawdę sporo - ocenia Nowakowski, rozglądając się po placu.
- Zazwyczaj jest tak, że każdego dnia jest w mieście jedna milonga i wyboru nie ma. Dlatego tu dziś jesteśmy - twierdzi Adrian, jeden z milongueros.
Bogna, stojąca obok, komentuje: - Chociaż ja, gdybym nawet miała wybór, to i tak przyszłabym tutaj. Jest taki specyficzny klimat, lato, ciepło, to się kojarzy z Argentyną, z tańcem ulicznym, jego pierwotnym charakterem.
- Marynarze i dziwki w porcie - śmieje się Adrian.
- Mów za siebie, marynarzu - odcina się Bogna.
- Ale tu docierają tylko wtajemniczeni, a nie przypadkowi przechodnie. Sami swoi - mówi Bogna.
Co jest takiego w tangu, że tak przyciąga?
- Są różne powody przyciągania - mówi Nowakowski. - Część ludzi chce po prostu potańczyć, nauczyć się jak najlepiej. Inni przychodzą, żeby poznać nowych ludzi. Jest też grupa tych, którzy chcą zatańczyć tango emocjonalne, esencjonalne.
Dodaje, że w tangu coś jeszcze się liczy: - Mówi się, że do tanga trzeba dwojga, ale w tym tańcu facet musi być facetem. On ma trudniej niż partnerka, musi ją umiejętnie poprowadzić. Jeśli sprawi, że jest zadowolona, to już jest pełnia szczęścia - śmieje się Nowakowski.
Milonga na pl. Żelaznej Bramy to niejedyna okazja w Warszawie, by zatańczyć tango na świeżym powietrzu. Takie spotkania organizuje też Fabryka Trzciny na skwerze Hoovera przy Krakowskim Przedmieściu 60a w każdy letni piątek (jeszcze 12, 19, 26 sierpnia) od 19.30 do 22. - Tamtej milondze przyświeca trochę inna idea - twierdzi Adrian. - Tam jest taka misja pokazania tanga szerszej publiczności i zachęcenia ludzi do tańca, jest konferansjerka, zazwyczaj też jakiś gość, który robi pokaz, żeby wszyscy mogli zobaczyć, jak tańczyć. I potem zapraszamy chętne pary czy nawet wyciągamy do tańca i próbujemy zrobić lekcję - opowiada.
Źródło: gazeta.pl Warszawa