Niemal przez całą historię państwowości polskiej, byliśmy krajem wieloetnicznym. Po II wojnie światowej, katastrofie Holokaustu, przesunięciu granic i powojennym przesiedleniom, Polska stała się niemal homogeniczna pod względem narodowym. Na skutek wojen i prześladowań ludzi, z dala od naszych granic, krajobraz etniczny Polski może się zmienić.
Uchodźcy
Niebawem do Polski ma trafić siedem tys. osób, z Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. Oczekiwanie na przybyszy nie oznacza, że dotychczas nie było w Polsce uchodźców. W 2014 r. wnioski azylowe złożyło ponad 8 tys. osób. Zdecydowana większość posiadała paszporty rosyjskie, przeważnie to osoby narodowości czeczeńskiej. Skutkiem rosyjskiej agresji, drugą liczebnie grupą byli Ukraińcy. Poza nimi stosunkowo liczni byli obywatele Armenii, Syrii, Tadżykistanu i Kirgistanu. Zbliżona sytuacja miała miejsce w pierwszej połowie 2015 r.
Osoby starające się o ochronę w Polsce otrzymują status uchodźcy, jeśli są w stanie udowodnić, że np. działały w opozycji i powrót do kraju spowodowałby represje ze strony tamtejszych władz. Jeżeli uciekinier nie jest w stanie udowodnić zagrożenia, ale w jego kraju trwa wojna, wówczas może otrzymać ochronę uzupełniającą. Ponadto osoby podające się za uciekinierów mogą otrzymać zezwolenia na pobyt humanitarny (np. ze względów rodzinnych) lub tolerowany (np. gdy nie można ustalić ich tożsamości). Oczywiście to skrót, dokładnie informacje są na stronie UDSC.
Jesteście w Polsce, radźcie sobie
Wydawałoby się, że obecna kampania wyborcza i spodziewane przybycie dużej ilości uchodźców, to okazja do publicznego przedyskutowania dotychczasowych doświadczeń i przygotowania się na godne przyjęcie uciekinierów. Niestety „rozmowa” sprowadza się do wrzasków polityków „chcemy uchodźców!” lub „nie chcemy!”. Co gorsza, media uchodzące za opiniotwórcze są tubą liderów partyjnych, „argumentując” wyciętymi z kontekstu „relacjami” o uchodźcach. Brakuje analizy dotyczącej szans i zagrożeń. Nikt nie zastanowił się, co zrobić, by nie zepchnąć uchodźców na margines społeczeństwa, spychając ich do zawodów podrzędnych, by nie izolować ich od społeczeństwa, co w przyszłości mogłoby doprowadzić do powstawania zamkniętych enklaw, gdzie emigranckie korzenie, połączone z kiepskim statusem materialnym, stworzą mieszankę wybuchową. Nikt nie zastanawia się, jak wykorzystać potencjał przybyszy, wśród których są znakomicie wykształceni specjaliści. Na koniec zapomniano, że mamy do czynienia z ludźmi!
Papierowe polityki i programy
Brakuje też strategii na poziomie lokalnym. Wyjątkiem jest Gdańsk, gdzie powołano międzysektorowy zespół ds modeli integracji imigrantów – Z początku sądziliśmy że będzie to 30-40 osób, tymczasem na początku zgłosiło się 80 osób, a dziś jest ponad 130 osób z ponad 80 organizacji i instytucji, w tym pracodawcy i organizacje imigrantów – nie kryje zadowolenia Piotr Olech, z-ca dyrektora ds integracji społecznej Wydziału Rozwoju Społecznego gdańskiego magistratu.
Zespół pracuje w ośmiu grupach tematycznych, wśród których jest grupa ds zatrudnienia. Podobne prace trwają w Lublinie i Warszawie, choć nie są wypracowywane wspólnie z zainteresowanymi organizacjami. Gotowe dokumenty będą jedynie konsultowane. Na pytanie czy Warszawa planuje wykorzystanie ES do integracji uchodźców, Tomasz Pactwa – dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych w Warszawie, ceduje to na organizacje społeczne, jako przedstawicieli ekonomii społecznej.
Iskierki nadziei
Kobiety ruszyły z werwą na kulinarny podbój Warszawy. Niestety, szybko okazało się, że start z wysokiego pułapu był błędem. Przez pierwszych kilka miesięcy spółdzielnia miała problemy ze znalezieniem odpowiednio niedrogiego miejsca i kuchni, na co nałożyły się problemy z komunikacją – Każdy mówi w innym języku, część porozumiewa się po angielsku, część po rosyjsku, nie było wspólnego języka, którym mogłyby mówić wszystkie osoby. Innym problemem było to, że chciałyśmy by praca w Kisz Misz była głównym źródłem utrzymania dla pracownic, tymczasem wpływy były za małe – wyjaśnia pani Katarzyna.
Uchodźcy nie od razu są w stanie działać samodzielnie na rynku pracy. Z Doświadczenia Katarzyny Litwin wynika, że istotne jest wsparcie podmiotów społecznych. – Te osoby powinny najpierw trafić do Centrum Integracji Społecznej, a następnie do spółdzielni socjalnej, takiej jak nasza lub do organizacji pozarządowych, dopiero później na otwarty rynek, by mieli czas na odnalezienie się w polskiej rzeczywistości – mówi Litwin.– Nasi pracownicy wcześniej byli w CIS, przeszli kurs u nas w spółdzielni, zyskali kwalifikacje i z nami pracują.
Na uwagę, że w innym mieście uchodźcy niechętnie korzystali z CIS, ponieważ kojarzyli je z „marginesem społecznym” Piotr Olech odpowiada: – Nasze centrum jest postrzegane jako klucz do pracy, ponieważ nacisk kładziemy na kształcenie u przyszłych pracodawców. Pani Litwin wspomina Ukrainkę, która miała wyższe kwalifikacje, a pracę w spółdzielni potraktowała jako czas na dokształcenie, douczenie języka i znalezienie pracy zgodnej z kwalifikacjami. Niestety Gdańsk jest wyjątkiem, Rafał Kostrzyński podaje przykład uczenia Czeczenek fryzjerstwa, w regionie gdzie było wiele bezrobotnych fryzjerek.
Repatrianci
Wspomniana repatriantka, choć była przedszkolanką w Uzbekistanie, musiała w Polsce iść na studia, ponieważ uzbecki dyplom nie w Polsce uznawany. – Początkowo przyjęliśmy ją na staż i na tym miało się skończyć, ale okazało się że jest świetna i wygospodarowaliśmy dla niej etat – wyjaśnia Jurczyk i dodaje – Uważam, że nie powinno się robić spółdzielni dla repatriantów czy uchodźców, lepiej zatrudniać obcokrajowców do prac, na których się znają wraz z Polakami i w ten sposób ich integrować.
Prywaciarz, czyli polski wyzysk
Czasem Dialogowi udaje się znaleźć dla kogoś pracę, ale to często powód nowych rozczarowań. – Kilkukrotnie zdarzyło nam się znaleźć komuś pracę, ten ktoś dobrze pracował, po czym został zwolniony bez uzasadnienia. Co gorsza w części przypadków również bez wypłaty – wspomina Antonyan. – Przykładem jest los Ukraińca, który cieszył się że wreszcie będzie miał za co utrzymać rodzinę, był dobrym fachowcem i sumiennie pracował na budowie– Po dwóch miesiącach został zwolniony, nie dostając ani złotówki. Ten mężczyzna był bardzo rozgoryczony, nie mógł zrozumieć dlaczego tak go potraktowano. Pomogliśmy mu wtedy organizując wsparcie psychologiczne – relacjonuje pani Anush. Inna podopieczna Dialogu była szefową kuchni, wprowadziła dania kaukaskie, po jakimś czasie została zwolniona, co prawda z zapłatą, ale bez podania przyczyny. Restauracja do dziś szczyci się wprowadzonymi przez nią recepturami.
Trzeba przyznać, że uchodźcy też bywają nie w porządku, a to rzutuje na wszystkie osoby w tej sytuacji. – Zdarzyło nam się, że ktoś zaspał i nie poszedł pierwszego dnia do pracy. Niedoszły pracodawca wówczas rozciąga takie zachowania na wszystkich uchodźców i w ogóle nie chce z nami rozmawiać – mówi Antonyan.
Oczywiście nie zawsze tak jest. Baczyński-Siedlaczek jako przykład podaje duże miasta, jak Poznań, Gdańsk czy Warszawa, gdzie sytuacja gospodarcza jest stosunkowo dobra, a w niektórych zawodach brakuje rąk do pracy. – Tam pracodawcy coraz częściej zatrudniają obcokrajowców i rozwija się rynek pracy imigranckiej – zauważa ekspert ISP.
Przygotujmy się na uchodźców
Bez względu na to, czy nam się to podoba czy nie, uchodźcy już są w Polsce i z pewnością będzie ich więcej. Nie zmienią tego regulacje prawne, mury i zasieki. Uchodźcy będą, póki będą wojny, dyktatorzy, głód i bieda. Dla większości jeszcze długo będziemy krajem tranzytowym, bo nasza gospodarka nie zapewnia pracy Polakom. Warto nadmienić, że w Polsce nie ma wojny, a kolejne rządy, jakkolwiek nieudolne, nie były dyktatorskie, mimo to trzy mln. naszych rodaków uciekło z kraju. Część przybyszy, mimo wszystko, tu pozostanie.
Musimy myśleć o tym już dziś, jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji, że możemy uczyć się na cudzych błędach. Nie ma co zamykać oczu na slumsy w wielu miastach zachodniej Europy, zamieszkałe przez potomków przybyszy z Azji czy Afryki. Nie można udawać, że nie dochodzi tam do zamieszek. Niestety tym obrazom, tak chętnie pokazywanym przez media i podchwytywanym przez prawicowych polityków, nie towarzyszy analiza ich przyczyn.
W powszechnym wyobrażeniu potomkowie imigrantów „wywołują zadymy” ponieważ mają afrykańskie pochodzenie albo dlatego, że są muzułmanami. Przyczyny są dużo głębsze: gorszy start, gorsze szkoły, zawody i niższe płace. To rodzi frustracje. Musimy dać przybyszom te same możliwości pracy i awansu zawodowego, które sami mamy. Pomocą w tym może być ekonomia społeczna. Inna rzecz, że musimy z poniżającej sytuacji ekonomicznej podnieść również naszych rodaków, inaczej za kilka lat zobaczymy płonące samochody i uliczne walki w wykonaniu młodzieży rdzennego pochodzenia.
Konrad Malec dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: portal Ekonomiaspoleczna.pl