– Pomidory rozgrzane w słońcu, kiszona kapusta prosto z beczki, ciepła końska sierść, a i właściciele często nie pachnący francuskimi perfumami. To se ne vrati! Stowarzyszenie Badawczo-Animacyjne Flaneur zakończyło w drugi weekend listopada realizację projektu „Bazar Szembeka – warszawski folklor i miejsce spotkań”.
W czasie czterech miesięcy udało się zebrać szereg historii oraz zgromadzić dokumentację fotograficzną związaną z tym legendarnym miejscem, niegdyś najlepszym bazarem w mieście.
Współcześnie bazar stracił wiele ze swojego dawnego uroku, w miejsce prowizorycznych stoisk i furmanek, z których podwarszawscy chłopi handlowali towarami z własnych pól, wyrastają nowoczesne przestrzenie handlowe.
– Pomidory rozgrzane w słońcu, kiszona kapusta prosto z beczki, ciepła końska sierść, a i właściciele często nie pachnący francuskimi perfumami. To se ne vrati! – tak mieszkanka Grochowa wspomina zapachy i smaki bazaru w latach 70.
Teraz na Szembeku nie znajdziemy już sprzedawców żywych kur, orkiestry uprzyjemniającej handel ani mleka w wielkich baniach. Na Szembeku wciąż można jednak „kupić” co innego – historie opowiadane w barwny sposób przez dawnych i obecnych mieszkańców tej części Grochowa. Stowarzyszenie Flaneur podejmując działania na Grochowie udowodniło, że wspomnienia stanowią być może najcenniejszy „towar” na Szembeku. Dobrze się stało, że udało się je spisać i zebrać cenną dokumentację fotograficzną.
Finał projektu na bazarze, w „parówce” i w kawiarni
W sobotę 9 listopada odbył się uroczysty finał projektu. Najpierw na terenie bazaru otwarta została wystawy unikalnych fotografii oraz plansz z opowieściami z Szembeka, przekazanych przez mieszkańców Grochowa. Każdy mógł zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie przy szembekowym monidle. Wystawa zawisła na ogrodzeniu bazaru i można ją oglądać jeszcze do końca listopada.
Następnym punktem programu był przejazd tramwajem z serii 13N, nie tak dawno jeszcze regularnie widywanym na warszawskich ulicach, popularnie zwanym „parówką”. Pojedynczy wagon kursował w sobotnie popołudnie na trasie od pętli Gocławek do Ronda Wiatraczna, osoby na przystankach początkowo spoglądały na niego niepewnie. Wewnątrz czekała jednak niespodzianka, podróżnych witały historie rodem z Szembeka, opowiadane w barwny sposób przez Redę Haddada, reżysera teatralnego.
Tramwajem można było dojechać do grochowskiej klubokawiarni Kicia Kocia, gdzie organizatorzy zaprezentowali rezultaty projektu. Pokazane zostały efekty warsztatów fotograficznych i etnograficznych, w których wzięli udział seniorzy oraz młodzież gimnazjalna. Warsztaty pomogły w zebraniu historii o bazarze Szembeka, a przy okazji stały się dobrą okazją do dyskusji na temat historii i przyszłości tej części Grochowa.
Historie z Szembeka
Zebrane historie sięgają czasów przedwojennych. Można się m.in. dowiedzieć, że w latach 30. przy ul. Zamienieckiej, przebiegającej obok bazaru na Szembeka, stawiano domy o standardzie niespotykanym w okolicznych kamienicach, wyposażone w miejskie ogrzewanie.
– Sześć razy dziennie jeździła tzw. ciuchcia, jej dźwięk stanowił atrakcję dla okolicy, bo przynajmniej coś się działo na Grochowskiej. Oprócz tego były już tramwaje, które miały pętlę na Wiatracznej i dojeżdżały do pl. Trzech Krzyży – opowiada pani Krystyna, mieszkanka Grochowa od 1935 roku.
Z czasami przedwojennymi łączą się również wspomnienia proboszcza kościoła przy pl. Szembeka, w tamtych latach jeszcze drewnianej konstrukcji.
– Parafią zarządzał ksiądz proboszcz Sztuka (teraz ulica jego imienia przebiega wzdłuż pl. Szembeka), który wchodził na ambonę i mówił: „Kochani moi, wiecie, że ja nie umiem mówić, ale żebyście dawali na kościół i pracowali na budowie nowego kościoła, to ja umiem mówić, i macie dawać!”. Jak przychodził po kolędzie, przed odmówieniem krótkiej modlitwy wahadełkiem szukał złych duchów, a jak nic nie znalazł, mówił do mojego taty: „Panie Inżynierze, to teraz po kieliszeczku…” i tak się kończyła wizyta – opowiada pani Krystyna, mieszkanka Grochowa.
Swoimi wspomnieniami z dzieciństwa podzielił się również pisarz Marek Bieńczyk, który lata swojej młodości spędził właśnie w tej dzielnicy.
– Mieszkaliśmy przy rondzie Wiatraczna i w moim dziecięcym życiu były dwa bazary: nasz bazar, na Szembeku, i obcy, Różyckiego. Na ten drugi nie jeździliśmy, leżał nieco dalej, mawiało się też, że jest droższy, ale może też dlatego, że dla wyobraźni to było złe miejsce, obca zona, negatywnie naznaczona.
Z bazarem na Szembeka mieszkańcy Grochowa łączą swoje najwcześniejsze wspomnienia. Nie są to jednak wyłącznie wspomnienia handlu, było to bowiem nade wszystko miejsce spotkań i utrzymywania relacji sąsiedzkich, w którym koncentrowało się życie okolicy.
– Na nowo zacząłem jeździć na Szembeka, kiedy się wyprowadziłem z Grochowa. Wracam tam regularnie, jak atom, który nie może się odczepić od swej galaktyki – bo przecież koło domu w śródmieściu mam inne bazarki – wyznaje Marek Bieńczyk.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)