Pierwszy listopada na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Tego dnia doświadczyłyśmy straty, dowiadując się o śmierci Pani Haliny. Droga na pogrzeb zaskoczyła nas eksplozją barw. Obserwowałyśmy ten słoneczny, malowniczy krajobraz w ciszy, widząc, jak kontrastuje z naszym wewnętrznym smutkiem i obawą przed spotkaniem z jej rodziną.
Tabu śmierci w NGO
Wiedziałyśmy, że choroba postępuje, ale odejście Pani Haliny było dla nas za szybkie, nieoczekiwane. Pani Halina chciała odejść w samotności, po cichu. Los jednak sprawił, że jej ostatnie dni stały się ciągiem niezwykłych zbiegów okoliczności. Poczuła obecność swojej najbliższej rodziny. Nie była sama. Natomiast my zostałyśmy same.
I tu, w samym sercu organizacji pozarządowej, zderzamy się z betonową ścianą tematu tabu: śmierć i strata. Gdzie kończy się pracownik NGO – ten trybik, który ma wyrabiać wskaźniki, wygrywać konkursy i „służyć” – a zaczyna się człowiek, który cierpi? Co zrobić z emocjami, które nagle zalewają? Zamrozić? Zagłuszyć? Wyprzeć? Czy może – zaopiekować, usłyszeć, przeżyć?
Dzień po pogrzebie wracamy do biura. Mijamy ludzi na korytarzu. Patrzą nam w oczy, chcieliby coś powiedzieć, ale nie wiedzą, jak się zachować. W nas pojawia się obawa: czy byliby w stanie poradzić sobie z tym, co usłyszeliby, bo to, co przeżywamy, jest trudne. Widać zrozumienie u jednych, a u drugich – tych, którzy nie wiedzą, że umarł człowiek – śmiech albo udawanie, że nic się nie stało.
Śmierć i strata nie są codziennością w NGO, ale się dzieją. Ludzie, których wspieramy, odchodzą, stawiając nas w sytuacjach, o których nigdy nie pomyślelibyśmy.
Narzędzia czy osoby?
Czy naprawdę musimy być sami w obliczu śmierci?
Nie jesteśmy tylko narzędziami do osiągania celów, cennymi zasobami. Jesteśmy ludźmi. Mamy swoje potrzeby, emocje, uczucia. Zmagamy się z własnymi przeciwnościami losu, mamy swoje historie. Nie chcemy być sprowadzani tylko do trybików. Zdanie: „Nie ma ludzi niezastąpionych” jest prawdziwe, ale często przekonujemy się o tym zbyt późno.
Pani Halina żyła na własnych zasadach. Nawet w obliczu ciężkiej choroby, która powoli odbierała jej władzę nad ciałem, zachowała radość życia. Przy niej nasza cierpliwość, siła i wrażliwość były poddawane próbom, ale zdobyłyśmy jej zaufanie – nie bała się przy nas okazywać słabości. Dla nas jest prawdziwą wojowniczką. Nie zapomnimy jej uśmiechu, błysku determinacji w oczach oraz charyzmy, z jaką podróżowała przez ten świat. Towarzyszyłyśmy jej w tej ostatniej drodze. Rozmowa z jej rodziną była trudnym, ale i pięknym spotkaniem.
W tym miejscu nasuwa się refleksja: musimy dążyć do tego, aby organizacje pozarządowe, na rzecz których pracujemy, nie zapominały o naszych potrzebach. Bo przecież nie żyjemy tylko dla innych.
Wsparcie emocjonalne: najważniejszy zasób
Brak przestrzeni na te emocje jest największym wyzwaniem, jakie stoi przed nami jako społecznością NGO. W momencie straty musimy pamiętać, że pracownik nie jest tylko zasobem, lecz przede wszystkim człowiekiem.
Gdy stajemy w obliczu straty, uznanie swojego bólu jest pierwszym krokiem: akceptacja rozpaczy i złości jest naturalna i chroni nas przed szkodliwym tłumieniem emocji. Najważniejsza jest jednak łagodna bliskość – proste słowa: „Widzę cię i widzę twój ból” kruszą mur izolacji, niwelując poczucie, że zostaliśmy z tym sami. Dzięki takiemu wsparciu, po przeżyciu straty, odzyskujemy siłę, nie jako maszyna do osiągania celów, lecz jako osoba, która świadomie buduje na nowo swoją równowagę.
To doświadczenie i historia Pani Haliny niech będą sygnałem, że w sektorze pozarządowym, który niesie pomoc, własny dobrostan i wsparcie emocjonalne są tak samo kluczowe, jak cel misji. Dopóki pracownik NGO będzie musiał dławić swój ludzki wymiar i udawać, że „nic się nie stało”, dopóty pozostaniemy wyłącznie narzędziami. A przecież Pani Halina pokazała nam, że warto być wojowniczką o własne potrzeby, emocje i człowieczeństwo, a nie tylko anonimowym elementem mechanizmu. Zadbajmy o to, aby nasze NGO stały się miejscami, gdzie na pytanie „Co u ciebie słychać?” można odpowiedzieć szczerze – i zostać wysłuchanym.