GRUDZIŃSKI: Jawność powinna być rozsądna i zróżnicowana. Jeżeli ktoś prowadzi nieprzejrzystą finansowo organizację pozarządową, to rzecz w tym, żeby było to widać. Nie należy jednak prawnie regulować rzeczy, które może regulować dobra praktyka.
Jawność finansowa oznacza w pierwszej kolejności jawność tego, skąd ma się pieniądze. Jeżeli ich źródłem są środki publiczne, to organizacje ujawniają je z oczywistych względów. Jeżeli jednak mówimy o środkach prywatnych, bywa różnie. Oczywiście, czasami darczyńcy nie chcą, by ujawniać ich tożsamość. Ale to też trzeba napisać. Jeżeli organizacja zajmuje się szeroko rozumianymi działaniami dobroczynnymi, to ma to mniejsze znaczenie, ale jeżeli wykonuje działania w sferze publicznej, zwłaszcza jeśli zabiega na przykład o zmiany w prawie, to uważam, że powinna dbać o to, żeby jej darczyńcy nie byli jednak anonimowi.
Pierwszą rzeczą jest zatem jawność źródeł finansowania. Drugą zaś – jawność tego, na co pieniądze idą. Oczywiście, tutaj też potrzebne są wyjątki. Organizacje zajmujące się działaniem w krajach totalitarnych nie mogą ujawnić tego, na co dokładnie przekazały swoje pieniądze. Ale to trzeba powiedzieć i wyjaśnić. Warto również stworzyć funkcję powiernika, grupę zaufanych, porządnych i cieszących się szacunkiem osób, które dokładnie znają nasze działania i w razie czego mogą wydać nam świadectwo moralności.
Chodzi o wiarygodność
To są dwa najważniejsze aspekty jawności finansowej. Trzecią sprawą, mniej już istotną, ale wartą uwagi, jest kwestia jawności wewnętrznych finansów organizacji. Nie jestem w tej kwestii bardzo ortodoksyjny. Sądzę, że warto podawać kwotę wynagrodzeń, kosztów danej organizacji, informować, ile pieniędzy wydajemy na pensje pracowników czy zarządu. Ale trzeba też uważać, żeby nie przesadzić, bo nie chodzi przecież o to, żeby dziennikarze wyliczali sobie, że w jednej organizacji „dają sobie” (bo w ten sposób jest to postrzegane) o 30% więcej, niż w innej.
Myślę, że tym, co jest naprawdę istotne w tym kontekście, jest rozpiętość wynagrodzeń w organizacji. Jeżeli okaże się, że jej lider zarabia piętnaście razy więcej niż najniżej uposażony, to albo coś jest nie tak, nawet jeżeli nie zarabiałby szokująco dużo, albo trzeba wyjaśnić, skąd się to bierze.
Polskie organizacje pozarządowe są w specyficznej sytuacji. W świecie anglosaskim fundacje zakładają ludzie, którzy mają pieniądze i chcą się nimi podzielić. W Polsce na palcach jednej ręki można policzyć fundacje, które mają duże kapitały i w większym stopniu pieniądze rozdają niż zbierają. I w takim wypadku to, ile zarabia prezes fundacji PZU, jest może ciekawe, ale ma inne znaczenie niż to, ile zarabia prezes fundacji, która wszystko – włącznie ze swoją działalnością – finansuje z tego, co zbierze od darczyńców. Tego rodzaju jawność finansowa nie ma na celu patrzenia na ręce, a szczególnie do portfeli zarządzających, tylko budowanie wiarygodności organizacji.
Konkurencja i współpraca
Dobrze byłoby, gdyby organizacje wypracowały wspólnie dobre praktyki. NGO-sy na ogół są tworzone i zarządzane przez indywidualistów, liderów. Na początku ze zdumieniem, a w dalszym ciągu z żalem stwierdzam, że to środowisko nie bardzo umie ze sobą współpracować. Biznes, który ze sobą bardzo konkuruje, lepiej ze sobą rozmawia i współpracuje, podejmując działania we wspólnym interesie i poddając się samoregulacji.
To jest duża słabość III sektora. Mamy do czynienia z dużą konkurencją pomiędzy organizacjami, bo wszyscy szukają pieniędzy i na ogół szukają ich w tych samych miejscach. Ale konkurencja nie wyklucza współpracy. Warto stworzyć zasady, które pozwolą nam konkurować ze sobą, a które będą skutkować także budowaniem zaufania do całego sektora.
Uważam, że dopiero kiedy wypracuje się dobre praktyki, to warto zamienić je na prawo. Gdybyśmy mieli zwyczaj tworzenia prawa, w ramach którego nakreśla się ramy ogólne, które potem wypełnia życie, to można byłoby wierzyć w sens takich regulacji. Ale na ogół na etapie tworzenia prawa, poszukuje się wszystkich możliwych sposobów na jego obejście czy złamanie i próbuje się to utrudnić. W konsekwencji mamy bardzo skomplikowane przepisy, co powoduje, że tym, którzy chcą łamać prawo, wcale nie uprzykrzamy szczególnie życia, natomiast tym, którzy łamać go nie zamierzają, bardzo utrudniamy działalność. Po drugie, nie ma potrzeby tworzenia takich ram prawnych. Jeżeli ktoś prowadzi nieprzejrzystą finansowo organizację pozarządową, to rzecz w tym, żeby było to widać. Ale jeżeli komuś to nie przeszkadza i mimo to chce wspierać taką organizację, to jego sprawa. Nie należy prawnie regulować rzeczy, które może regulować dobra praktyka.
Ostatecznie więc opowiadam się za rozsądną i zróżnicowaną jawnością, nieprzesadnym epatowaniem zarobkami, przy jednoczesnym pokazaniu, co też dzieje się z pieniędzmi, które są zbierane, oraz za działaniem poprzez tworzenie dobrych praktyk, a nie zmiany w prawie.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)