Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
– Jeżeli wokół jakiegoś miejsca gromadzą się ludzie, którzy chcą oddać mu swój czas, to znaczy, że instytucja jest potrzebna, a to czym się zajmuje – ważne – mówi Marta Kukowska, autorka książki „Przepis na wolontariat”.
Rafał Gębura: – Ma Pani ulubionego wolontariusza?
Marta Kukowska: – Trudne pytanie, bo poznałam ich już ponad półtora tysiąca. Przez prawie pięć lat kierowałam Centrum Wolontariatu w Muzeum Powstania Warszawskiego, teraz koordynuję pracę wolontariuszy w Centrum Myśli Jana Pawła II. Trudno byłoby wybrać ulubionego wolontariusza, ale nie ukrywam, że byli tacy, którzy wyróżniali się na tle innych. Na przykład pan Krzysztof, mężczyzna po czterdziestce, który pracował w hotelu jako sprzątacz. Przychodził do Muzeum Powstania Warszawskiego razem z córką, bo nie miała jeszcze skończonych 14 lat, nie mogła więc zostać samodzielną wolontariuszką. Pan Krzysztof był podporą każdej imprezy. Miał głowę na karku, był niezwykle zaangażowany, uratował niejedną sytuację. Był jednym z tych, którzy – jeśli byłaby taka potrzeba – spędziłby 48 godzin w okopach bez jedzenia i picia.
Reklama
„Przepis na wolontariat” to podręcznik dla koordynatorów wolontariatu w instytucjach kultury. Czym wyróżnia się wolontariat w takiej instytucji?
M.K.: – Przede wszystkim, to nisza. Zaledwie niewielki procent wolontariuszy decyduje się oddać swój czas instytucjom kultury. Mam wrażenie, że wolontariat w muzeum, teatrze czy galerii sztuki to wolontariat z wyższej półki. Te miejsca kojarzą się z pewnego rodzaju ekskluzywnością. Edukują, kształtują postawy, uczą wrażliwości na piękno… Ktoś, kto pracuje jako wolontariusz w takim miejscu, może bardzo na tym skorzystać.
Jak przygotować instytucję kultury do współpracy z wolontariuszami?
M.K.: – W pierwszej kolejności, instytucja powinna określić swoje potrzeby, aby dokładnie wiedzieć, czego oczekuje od wolontariuszy i co może im dać w zamian. Pracownicy muzeum czy galerii sztuki powinni zastanowić się, jakie potrzeby mają poszczególne działy, czym ci wolontariusze mogliby się zająć i przygotować dla nich konkretny plan pracy. Nie może być tak, że przychodzą pełni zapału ludzie, ale nie bardzo wiadomo, co z nimi zrobić.
Warto też porozmawiać z pracownikami instytucji o tym, jak postrzegają wolontariuszy. Niestety, wiele osób posługuje się krzywdzącymi stereotypami, co nie sprzyja współpracy.
Jakie stereotypy ciążą na wolontariuszach?
M.K.: – Na przykład taki, że wolontariusz to ktoś od prostej pracy biurowej. Przyjdzie, coś tam skseruje, pozszywa dokumenty i pójdzie. A przecież nie tak to musi wyglądać! Warto otworzyć się na wolontariuszy kompetencyjnych, którzy mogę wesprzeć instytucję merytorycznie.
Najbardziej dotyka mnie, kiedy ktoś wychodzi z założenia, że wolontariusz to frajer, który pracuje za darmo, albo dziwak, który przychodzi, bo brakuje mu towarzystwa. By uniknąć takich stereotypów, zachęcam koordynatorów wolontariatu różnych instytucji, żeby rozmawiali z pozostałymi pracownikami o tym, czym jest wolontariat. Zachęcam ich również, żeby namówili zespół na jakąś wspólną akcję. Pracownicy instytucji będą mogli stać się na chwilę wolontariuszami, poczuć te emocje i być może lepiej ich zrozumieć.
Praca koordynatora wolontariatu to ciężki kawałek chleba?
M.K.: – To zajęcie dla osób interdyscyplinarnych. Z jednej strony, trzeba mieć w sobie dużo empatii i potrafić komunikować się z różnymi ludźmi, z drugiej – trzeba być dobrym organizatorem. Dla młodszych od siebie trzeba być mentorem, a dla starszych – wsparciem.
Dobrze, kiedy koordynator wolontariatu zajmuje się tylko i wyłącznie współpracą z wolontariuszami. Niestety, dość często jest tak, że ci koordynatorzy mają na głowie jeszcze masę innych obowiązków. A praca z wolontariuszami wymaga naprawdę dużego zaangażowania! Pracujemy z ludźmi, którzy poświęcają swój wolny czas, a ten niekoniecznie musi pokrywać się z czasem naszej pracy. Ich umiejętności i kompetencje niekoniecznie muszą pokrywać się z potrzebami i celami instytucji. Trudność polega na tym, by poskładać te elementy do kupy. Koordynator ma zrealizować cele instytucji w taki sposób, aby wolontariusze byli zadowoleni z tego, co zrobią.
Inną trudnością jest walka z własnymi słabościami. Ciągle przychodzą do nas osoby, które oczekują, że będziemy uśmiechnięci, zadowoleni i jeszcze zmotywujemy ich do pracy. Czasem to trudne, bo – jak w pracy każdego – przychodzą momenty, w których jesteśmy po prostu zmęczeni.
Czy istnieje jakaś uniwersalna recepta na zmotywowanie wolontariusza?
M.K.: – Należy traktować go serio, dostrzegać jego pracę i ją doceniać. Jeśli wolontariusz potrzebuje informacji, rady, wyjaśnień, to naszym obowiązkiem jest mu to wszystko zapewnić. Należy odpowiadać na maile, odbierać telefony, dać wolontariuszowi poczucie, że jest tak samo ważny, jak etatowi pracownicy. Wolontariusz musi być dobrze poinformowany, by móc poczuć się częścią danej instytucji. I jeszcze jedna rada: Nie zapominajmy o słowie „dziękuję”.
Jakie korzyści, poza oczywistymi – więcej rąk do pracy, dają instytucji wolontariusze?
M.K.: – Wprowadzają do instytucji pewnego ducha, uwiarygadniają ją… Bo jeżeli wokół jakiegoś miejsca gromadzą się ludzie, którzy chcą oddać mu swój czas, to znaczy, że instytucja jest potrzebna, a to czym się zajmuje – ważne. Dzięki wolontariatowi wokół instytucji tworzy się społeczność ludzi, którzy stają się jej ambasadorami. Wychodzą na zewnątrz, opowiadają o swoim wolontariacie i o instytucji.
Jaka jest ciemna strona wolontariatu?M.K.:
– Uzależnia. Jak się zacznie, nie można skończyć…
A dla instytucji?
M.K.: – Jeśli instytucja nie podchodzi do wolontariatu poważnie – ma na przykład chytry plan, by wykorzystać wolontariuszy do zadań, którymi nikt inny nie chce się zająć, lepiej, by sobie odpuściła. Taki wolontariat może odbić się czkawką, bo niezadowolony wolontariusz pójdzie w miasto i opowie o złych doświadczeniach. Ale bez obaw. Jeśli instytucja myśli o wolontariacie poważnie i jest do niego przygotowana, zazwyczaj wszystko idzie sprawnie.
Książka „Przepis na wolontariat” dostępna jest na stronach Narodowego Centrum Kultury (www.nck.pl). Można znaleźć w niej scenariusze rozmów z kandydatami na wolontariuszy, ankiety ewaluacyjne, propozycje umów, a także instrukcję, jak krok po kroku poprowadzić akcję z udziałem wolontariuszy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.