"Kiedy [kobiety] jednak zajmują miejsce reformatorów społecznych, właściwe dla mężczyzn, nasza opieka i ochrona stają się niepotrzebne. Kiedy sięgają po władzę, która nie jest im właściwa i ich zachowania stają się nienaturalne, zmuszają nas do podejmowania obrony przed nimi samymi" - pisały w 1837 roku władze kościelne w Nowej Anglii. Prezentujemy kolejny odcinek cyklu "Jestem kobietą!" - wspominając działalność Angeliny i Sarah Grimké, sióstr wychowanych w szanowanej rodzinie kwakrów.
Tak samo szybko jak rosła ich sława, stawały się
kontrowersyjne. Szanująca się kobieta powinna bowiem unikać jakiegokolwiek rozgłosu, a jej
zaangażowanie w sprawy polityczne czy ekonomiczne przez wielu poddawane było w wątpliwość.
Przemawianie na zgromadzeniach, w których uczestniczyli zarówno mężczyźni, jak i kobiety, to już
była przesada. Zresztą działalność kobiet w ruchu abolicjonistycznym od samego początku przyjmowana
była z dużą dozą krytycyzmu. Używano argumentów o kierowaniu się emocjami, graniczącymi z histerią.
Nawet te środowiska, jak kwakrzy, w których kobiety mogły pełnić rolę duchownych, nie do końca
uważały za stosowne podejmowanie przez nie innych działań społecznych. A już udział kobiet w
prowadzonej kampanii zbierania podpisów pod petycją do Kongresu, został ostatecznie uznany za
mieszanie się w sprawy ewidentnie męskie.
W czasie, kiedy jedni bronili prawa głosu kobiet,
inni gromadzili amunicję do zmasowanego ataku. W liście pasterskim, odczytanym w 1837 roku we
wszystkich kościołach na terenie Nowej Anglii, władze kościelne skrytykowały wiele celów i metod
stosowanych przez abolicjonistów, w szczególności odnosząc się do działalności podejmowanej przez
kobiety. Napisano w nim m.in.: "Siła kobiet wynika z ich zależności, z ich świadomości, że Bóg
obdarzył je słabością dla ich ochrony, żeby trzymały się tych dziedzin życia, które kształtują
charakter jednostki i narodu. (…) Kiedy jednak zajmują miejsce reformatorów społecznych, właściwe
dla mężczyzn, nasza opieka i ochrona stają się niepotrzebne. Kiedy sięgają po władzę, która nie
jest im właściwa i ich zachowania stają się nienaturalne, zmuszają nas do podejmowania obrony przed
nimi samymi".
Toczącej się na łamach prasy i w wielu domach
dyskusji o tym, czy kobieta ma prawo głosu i udziału w sprawach publicznych oraz jakie są
odpowiednie dla niej dziedziny, stanowisko władz kościelnych dodało intensywności. Pierwszymi
ofiarami okazały się siostry Grimké, przed którymi zatrzasnęło się wiele drzwi. Sprawy zaszły już
jednak za daleko, żeby można było się wycofać. Organizacje kobiece przeciwko niewolnictwu
zlekceważyły ataki i ostrzeżenia i kontynuowały swoją pracę. Coraz częściej wykraczała ona poza
zwalczanie niewolnictwa, coraz częściej dotyczyła nowego obszaru: praw kobiet.
Źródło: inf. własna