Anna Grodzka, dotychczas członkini Twojego Ruchu (partii Janusza Palikota) od 2011 roku działa w Sejmie, m.in. w Komisji Kultury i Środków Przekazu, Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz licznych zespołach parlamentarnych. Pod koniec czerwca zmieniła afiliację partyjną stając się pierwszą zieloną posłanką. O motywacjach i celach oraz zielonej polityce w Polsce rozmawiała z A. Grodzką dyrektorka Fundacji im. Heinricha Bölla Irene Hahn-Fuhr.
Irene Hahn-Fuhr: - Jakie wydarzenia, motywacje czy postulaty Zielonych skłoniły Panią do partii przejścia z Twojego Ruchu do Partii Zieloni?
Polityczką jestem dopiero dwa i pół roku, wcześniej byłam przedsiębiorczynią i działaczką społeczną. Przyznam, że dopiero w parlamencie poznałam bardziej szczegółowo program Zielonych. Dawniej mój obraz Zielonych był niepełny, bo miałam wrażenie, że koncentruje się on na sprawach ekologicznych. W polskich warunkach głównym problemem jest poszerzający się obszar biedy i niesprawiedliwości społecznej. Ekologiczny profil partii nie wystarcza, aby osoby nawet pozytywnie nastawione do postulatów związanych z ochroną środowiska naturalnego oddały na nią głos. Z polityką połączyła mnie działalność pozarządowa w obszarze LGBTI. Nie przyszłam do polityki dla samego uczestnictwa we władzy, ale by upominać się i walczyć o wszystko, co uważam za słuszne, dobre dla społeczeństwa i roztropne. Polityka musi mieć swoje społeczne cele. Jako parlamentarzystka z konkretnymi instrumentami politycznymi chcę pomóc Partii Zieloni w umieszczeniu swojej reprezentacji w przyszłej kadencji parlamentu.
Jak ocenia Pani potencjał rozwoju ruchu Zielonych w Polsce dotychczas i w perspektywie kolejnych lat?
Nasza siła tkwi w potencjale jednoczenia i integracji ruchów społecznych w Polsce. Stowarzyszenie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Społecznego „Społeczeństwo FAIR”, którego jestem przewodniczącą, tworzy sieć solidarnych powiązań organizacji, związków zawodowych i ruchów społecznych zajmujących się na co dzień różnymi aspektami rzeczywistości: prawami człowieka, dobrostanem zwierząt, pomocą osobom niepełnosprawnym, promocją idei równości środowisk LGBTI, prawami pracowniczymi czy lokatorskim. Dotychczas organizacje pozarządowe czy nieformalne ruchy społeczne, które bezskutecznie upominały się u polityków o sprawy społeczne, zaczynają rozumieć, że łączy je bardzo podobny katalog lewicowych wartości i politycznych postulatów. Rodzi się siła gotowa działać solidarnie. A solidarność daje polityczną siłę. Zieloni, jako partia polityczna, mogą odegrać znaczą rolę we wspólnej integracji tej społecznej energii i potrzeby solidarności. Partia jest intelektualnie bardzo atrakcyjna - nie tylko dla młodych wyborców i wyborczyń. Proponuje spójny obraz świata – gospodarki, społeczeństwa i przyrody, polityczną świeżość i autentyczność. Takiej jakości nie oferuje inna siła polityczna w Polsce.
Jak opisałaby Pani obecny krajobraz polityczny i nastroje społeczne w Polsce?
Nakreśliła Pani obiecującą perspektywę polityczną… A gdzie widzi Pani największe wyzwania?
Po drugie, niska, jak na dzisiaj, rozpoznawalność i postrzeganie Partii Zieloni. W Polsce „zieloni” kojarzą się przede wszystkim z ekologią. Potencjalni wyborcy Partii Zieloni nie znają programu partii, nie rozumieją, że rozwój gospodarczy, likwidacja biedy i sprawiedliwe stosunki społeczne, których oczekują są możliwe właśnie w ramach programu zrównoważonego rozwoju, w polityce alternatywnej wobec neoliberalnej globalizacji i w polityce szacunku do człowieka, społeczeństwa i przyrody. Mam wrażenie, że w Polsce powszechne jest przekonanie, że polityka szacunku dla środowiska jest dobra, o ile nie koliduje z interesami ekonomicznymi. Przekonanie społeczeństwa, że właśnie szacunek dla środowiska leży w naszym obiektywnym bieżącym i perspektywicznym interesie, pozostaje naszym trudnym zadaniem. To komunikat bardzo trudny do przekazania zważywszy na nasze skromne zasoby.
Zieloni powinni uczestniczyć we wszystkich kolejnych wyborach. W wyborach samorządowych nawiązując relacje z ruchami społecznymi, starając się wykreować liderów i liderki, tam gdzie to możliwe - pod własnym szyldem. Powinni mieć własnych kandydatów, kandydatki na radnych, burmistrzów i prezydentów miast – nawet jeśli wygrana jest mocno niepewna. Partia Zieloni powinna także wystawić swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich w 2015 roku i skupiać wokół niej poparcie. To pozwoli wyjaśnić istotę własnej polityki i umocnić siłę partyjnego wizerunku. W wyborach parlamentarnych powinni startować samodzielnie – chyba, że radykalnie zmieniłyby się obecne konstelacje polityczne – i wygrać wybory, wprowadzając po raz pierwszy swoją reprezentację do polskiego parlamentu. To będzie miara naszego sukcesu.
Oto szansa dla zielonej polityki w Polsce. Chcę pomóc ją wykorzystać - bo warto.