CZYŻEWSKA: Można stworzyć kampanię, która będzie mocna w przekazie, ale nie kontrowersyjna na tyle, żeby wzbudzała niesmak, czy wpływała negatywnie na postrzeganie sektora pozarządowego.
W moim przekonaniu nie ma gotowych i jedynych wskazówek na to, co wolno, a czego nie organizacjom. Każdy ma swój pogląd na sprawę, dla jednego kontrowersyjnym zagraniem jest przekleństwo w kampanii, dla drugiego zdjęcie pobitego dziecka. Być może nie będziemy w stanie postawić sobie jasnych granic, dopóki nie zetkniemy się z taką kampanią, która faktycznie je przekroczy.
Pauza światopoglądowa?!
Z oceny kampanii społecznych trudno jest wyłączyć własny światopogląd, np. po to, aby – tak jak w mojej sytuacji – móc obiektywnie oceniać, która ma być wyemitowana w TVP. Przydałaby się taka "pauza światopoglądowa". Z jednej strony od naszych przekonań zależy to, czy zaangażujemy się w daną kampanię, z drugiej – bezstronne podejście do spotów daje odpowiedź, czy jest to dobra kampania, czy dotrze do odbiorcy, czy będzie skuteczna. W związku z tym postanowiłam spróbować sformułować pytania pomocnicze, które będzie można zadać przy każdej kampanii, co być może pomoże nam je oceniać i wyznaczy granice, których organizacje nie powinny przekraczać w ich realizacji.
- Czy dana kampania porusza rzeczywisty problem społeczny, czy proponuje rozwiązania tego konkretnego problemu, czy inspiruje, pobudza do myślenia i ewentualnego działania/pomocy/zaangażowania?
- Czy wskazuje i promuje dobre praktyki, prowadzi do wzrostu wiedzy, zmiany zachowania wobec określonego problemu?
- Czy jest zgodna z ustawą o działalności pożytku publicznego i wolontariacie, czy poprzez poruszone tematy realizuje społecznie użyteczne zadania?
- Czy znany jest jej cel, odbiorcy i kto ją prowadzi, czy jest promocją organizacji czy raczej społecznego problemu, którym ta organizacja się zajmuje?
- Czy kampania szkodzi innym organizacjom pozarządowym? Czy promuje pozytywny wizerunek trzeciego sektora?
Kampania subtelnie sugestywna
Nie przemawiają do mnie kampanie, które wzbudzają we mnie poczucie winy. Nie chodzi o to, żeby nie pokazywać bólu, cierpienia, głodu, żeby o tym nie mówić, ale żeby pokazać go w sposób niedosłowny, inteligentny, także kontrowersyjny, ale taki, który zagra faktycznie na moich emocjach, a nie będzie mną manipulował i mnie szantażował. Dobrym przykładem może być zwycięski plakat 13. edycji konkursu Galerii Plakatu AMS autora Marcina Kiedosa. Hasłem tegorocznej edycji było „Przemoc. Twoja sprawa”. Na zwycięskiej pracy są tylko trzy słowa, zapisane w zeszycie trzy liniowym: „Ala ma siniaki” – parafraza zdania, od którego każdy w Polsce rozpoczyna naukę pisania. Przedstawia brutalną rzeczywistość małej dziewczynki za pomocą bardzo subtelnej formy. Porusza? Przeszlibyśmy obojętnie obok tego tematu?
Kontrowersje można ominąć
Chciałabym założyć, że kampanie społeczne, prowadzone przez organizacje mają wzmacniać pozytywny wizerunek i rolę trzeciego sektora, nakreślać społeczny problem, proponować konkretne działania i rozwiązania. I tu powstaje dylemat: nie przebieramy w środkach, stawiamy na popularność i wpływamy na przychylność pewnej grupy odbiorców, bo utożsamiają się z naszym działaniem czy poglądami, robimy coś kontrowersyjnego, gdyż mamy pewność, że to nam się opłaci? Czy szukamy takich rozwiązań i formy, która będzie atrakcyjna, ale także będzie wzmacniała działania innych organizacji pozarządowych – być może trafi do mniejszej liczby odbiorców, ale będzie "bezpieczniejsza" w przekazie?
Wydaje mi się, że można stworzyć naprawdę dobrą kampanie, która będzie mocna w przekazie, ale nie kontrowersyjna na tyle, że będzie wprowadzała niesmak, czy wpływała negatywnie na postrzeganie sektora pozarządowego. Bardziej podobają mi się te, które intrygują i stwarzają pole do dyskusji (jak np. kampania „Mam prawo” Fundacji Nowoczesna Polska), refleksji na dany temat, zmiany myślenia czy postawy, niż te, które w przekazie bombardują formą i nic poza tym w głowie nie zostaje. Swoją drogą kampanie powinny promować temat/problem społeczny, a nie samą organizację, która się nim zajmuje.
Chcę nawiązać do stowarzyszenia Fuck for Forest (Berlin), które pozyskuje fundusze na ochronę przyrody poprzez połączenie tematyki ekologicznej z tematyką erotyczną. Głównym sposobem pozyskania funduszy przez tę organizację było otwarcie strony internetowej, na której można było wesprzeć organizację poprzez zakup treści pornograficznych. Dzięki płatnemu członkostwu zebrano ok. 420 000 euro, za które członkowie i członkinie organizacji pojechali m.in. do Amazonii, aby wykupić ziemię i oddać ją za darmo rdzennym Indianom. Idea szczytna, pomysł bardzo dochodowy (pomijam, jak skończyła się jego realizacja), ale czy moralny? Czy w tym momencie nie powinniśmy zwolnić „pauzy światopoglądowej”? To fakt, że zebrano dużo pieniędzy na szczytny cel, więc kampania się udała, ale w moim przekonaniu sposób, na jaki się zdecydowali, mocno narusza normy etyczne.
Źródło: informacja własna ngo.pl