Oczy kraju zwrócone są ku epidemii, ale powoli daje o sobie znać kolejne niebezpieczeństwo, które nas czeka. Stoimy przed bardzo poważnym zagrożeniem, jakim jest susza. Najwyższy czas uświadomić sobie, że to problem, którego skutki odczujemy wszyscy, a w obecnej sytuacji nadciągającego kryzysu gospodarczego i społecznego temat ten wymaga podjęcia natychmiastowych i odpowiedzialnych decyzji, zanim będzie za późno.
Zmiana klimatu, zła gospodarka wodna, niszczenie rzek i mokradeł – to wszystko prowadzi nas przed oblicze kryzysu, który poniekąd sami na siebie sprowadzamy. Ostatnie prawie bezśnieżne zimy nie pozwalają na regenerację zasobów wody po suchym lecie i jesieni. Do tego dochodzi coraz mniejsza wilgotność gleby oraz wysokie temperatury, które przyspieszają odparowywanie wody z gleby i zbiorników wodnych.
Nasze gospodarowanie przestrzenią również przyczynia się do problemów z retencjonowaniem wody. Betonujemy coraz więcej zielonych przestrzeni, używamy nieprzepuszczających materiałów, z których woda paruje zamiast wsiąkać w glebę (np. kostka Bauma), wykaszamy roślinność, wycinamy drzewa.
Ogromne znaczenie mają także nasze działania w ekosystemach rzecznych. Regulujemy rzeki, prostujemy ich brzegi, prowadzimy szkodliwe prace utrzymaniowe (pogłębianie koryt, odmulanie), które przyspieszają odpływ wody, budujemy tamy i bariery hydrotechniczne, osuszamy bagna. Zapominamy o tym, że to naturalne rzeki i ich doliny przeciwdziałają powstawaniu suszy, a mokradła są najlepszymi obszarami, zapewniającymi naturalną retencję.
Zagrożenie, o którym zapominamy
Temat suszy wciąż jawi się w naszym myśleniu jako poniekąd abstrakcyjny, nie wywołuje tyle strachu i emocji, jak inne zagrożenia i może to właśnie jest przyczyną opieszałości rządzących w radzeniu sobie z tym problemem. Przed skutkami suszy nikt się nie ukryje. Woda to jeden z najważniejszych surowców naturalnych zapewniających nam istnienie. Dwa lata temu straciliśmy na suszy 3,5 mld zł, w zeszłym roku ok. 3 mld zł, jakie straty czekają nas w tym roku? Największy udział w zużyciu wody ma przemysł – ok. 72%, sektor komunalny wykorzystuje 18% wody, a rolnictwo i leśnictwo 10%.*
W zeszłym roku skutki suszy odczuło 15 z 16 województw! Najgorzej jest w woj. łódzkim, gdzie w zeszłym roku skierniewiczanie zostali odcięci od dostępu do bieżącej wody. W tym roku również musimy liczyć się z podobnymi sytuacjami.
Brak wody poważnie wpłynie na rolnictwo, więc wszyscy odczujemy duży wzrost cen żywności. Kilogram marchewki za 40 zł, bochenek chleba za 15 zł – to nie scenariusz science fiction, a rzeczywistość, która może nas czekać! Przez zmianę klimatu wegetacja roślin została zaburzona. Ciepłe i bezśnieżne zimy sprawiają, że rośliny muszą zmierzyć się z brakiem odpowiedniej ilości wody już na początku sezonu wegetacyjnego. To wszystko mocno uderzy konsumentów po kieszeniach, co mogliśmy odczuć już w zeszłym roku widząc horrendalne ceny np. pietruszki czy kapusty.
Susza stanowi także poważne zagrożenie dla energetyki, która wykorzystuje ogromne ilości wody do chłodzenia bloków węglowych. W ciągu ostatnich lat zdarzały się dni, gdy ze względu na niski stan wód system energetyczny zbliżał się do awarii zasilania, a w 2015 trzeba było drastycznie ograniczyć dostęp energii (tzw. 20. stopień zasilania). Szukając ochłody w coraz gorętsze dni, ludzie kupują coraz więcej klimatyzatorów, a trend ten z roku na rok będzie wzrastał. Klimatyzatory pobierają bardzo dużo energii, czym dodatkowo obciążają systemy energetyczne, napędzając to błędne koło. Ponadto, kopalnie odkrywkowe i elektrownie poza niszczeniem środowiska, pozyskują także ogromne ilości wody, niekiedy pozbawiając lokalne społeczności dostępu do niej.
– Bez cienia wątpliwości możemy stwierdzić, że elektrownie wodne również przyczyniają się do zwiększenia problemów środowiskowych w okresach niskich stanów wód – mówi Przemysław Nawrocki z Fundacji WWF. – Właściciele elektrowni są zainteresowani zgromadzeniem jak największej ilości wody w zbiorniku zaporowym i przepuszczaniem możliwie jak największej ilości wody przez turbiny. Może to skutkować zbyt małym przepływem wody w odcinku rzeki poniżej zapory – mniejszym niż tak zwany przepływ biologiczny, niezbędny do podtrzymania funkcji ekosystemu rzeki. A jedną z tych funkcji jest właśnie nawadnianie obszarów przez magazynowanie wody.
Działania na miarę XIX wieku
Najwyższy czas odejść od anachronicznych i nieskutecznych działań hydrotechnicznych i podejść do suszy poważnie, odpowiedzialnie i zgodnie z najnowszymi osiągnięciami zarówno polskiej, jak i światowej nauki. Przede wszystkim powinniśmy odejść od planów regulacji rzek, budowania tam i barier hydrotechnicznych a także szkodliwych prac utrzymaniowych, które przyspieszają odpływ wody, zamiast zatrzymywać ją na lokalnych terenach – są to prace związane m.in. z pogłębianiem i odmulaniem koryt, wykaszaniem roślinności z brzegów i dna cieków. Tylko w latach 2016-17 przekopano blisko 18 000 km koryt małych rzek i potoków, przyspieszając tym samym spływ wody, którą za wszelką cenę powinniśmy przecież zatrzymywać.
Jako rozwiązanie deficytu wody w rzekach w miesiącach letnich proponuje się też gromadzenie wody w zbiornikach retencyjnych budowanych na rzekach. Jest to podejście całkowicie błędne, gdyż jedynie pogłębi problemy środowiskowe już występujące na rzekach w czasie upałów. Przykładem całkowicie chybionej inwestycji jest zbiornik Siemianówka, który miał dostarczać wodę dla Białegostoku. W rezultacie powstał akwen niespełniający swoich funkcji, wysiedlono całe miejscowości, coroczne zakwity toksycznych sinic stanowią zagrożenie dla zdrowia mieszkańców, a cenny przyrodniczo odcinek doliny górnej Narwi został bezpowrotnie zniszczony.
Musimy porzucić także plany przekształcenia największych polskich rzek w międzynarodowe drogi śródlądowe, gdyż doprowadzi to nie tylko do katastrofy przyrodniczej, ale pogłębi problem suszy.
Naprawić szkody, które sami sobie wyrządziliśmy
Wodę powinno się retencjonować „w krajobrazie” (czyli w zlewni rzeki), zwłaszcza poprzez odtwarzanie osuszonych przez nas wcześniej mokradeł i renaturyzację zniszczonych rzek. Ważnym sprzymierzeńcem w tych działaniach są bobry, których działalność retencyjną można wycenić na 100 milionów złotych rocznie, a robią to za darmo! Powinniśmy lepiej chronić te zwierzęta i ich siedliska, a przede wszystkim nie rozbierać tam przez nie budowanych. Cały nasz kraj pocięty jest siecią rowów melioracyjnych, które w praktyce jedynie odprowadzają wodę – to jest ostatni dzwonek, by zacząć zatrzymywać ją w tych systemach za pomocą zastawek.
– Zamiast budowy zbiorników retencyjnych należy prowadzić działania na rzecz renaturyzacji już zniszczonych rzek – mówi Przemysław Nawrocki. – Powinny one polegać przede wszystkim na odtwarzaniu naturalnego przebiegu koryta rzeki i zróżnicowania rzeźby dna, odtwarzaniu przerwanych połączeń nurtu rzeki ze starorzeczami, odbudowie strefy naturalnej roślinności nad brzegami rzek zapewniającej zacienienie koryta rzeki i przechwytującej biogeny spływające do rzek z terenów rolnych. W innym wypadku zmarnotrawimy publiczne pieniądze – sfinansujemy budowę zbiorników retencyjnych, które wygenerują wyłącznie koszty i kolejne środowiskowe problemy dla rzek i w żaden sposób nie pomogą nam w walce z suszą. Postulujemy także wprowadzenie opłaty retencyjnej dla rolników. Otrzymywaliby ją rolnicy, których tereny zostały zalane i nie mogą ich oni użytkować, lecz dzięki temu na ich gruncie gromadziłaby się woda, sprzyjając naturalnej retencji i podnosząc poziom wód gruntowych. W dobie suszy to właśnie rolnicy są pierwszą linią frontu walk – oni pierwsi odczuwają skutki suszy ale jednocześnie to właśnie oni mogą znacząco przyczynić się do zatrzymywania wody “tam, gdzie spada”.
W walce z suszą wszystkie ręce na pokład!
Oszczędzanie wody w codziennych czynnościach przez nas wszystkich jest działaniem ważnym i powinniśmy je kontynuować, jednak to nie rozwiąże problemu suszy w naszym kraju. Problem dotyczy nas wszystkich, jest systemowy i wymaga systemowego podejścia. Do jego rozwiązania potrzebne są działania i decyzje na najwyższych szczeblach krajowych, w Wodach Polskich i w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Niedawno rząd ogłosił powstanie Krajowego Programu Stop Suszy. Mimo że powstanie tego planu to dobre działanie, jego założenia pozostawiają sporo wątpliwości. W Programie Stop Suszy wpisana jest cała lista przedsięwzięć hydrotechnicznych (m.in. regulacja rzek, stopnie wodne na Wiśle i Odrze, budowa nowych zbiorników zaporowych), które w większości nie tylko nie poprawią stanu wód w Polsce, ale wręcz pogłębią problem suszy. Minister GMiŻŚ Marek Gróbarczyk zapowiedział wprowadzenie specustawy suszowej, pozwalającej bez formalności wcielać w życie zapisy projektu Stop Suszy. Czy pod pretekstem walki z suszą będzie to gwóźdź do trumny polskich rzek?
Źródło: WWF Polska