Gdy powstawała Surma, nie było w niej nawet telefonu, o komputerze nawet nie wspominając - wystarczyć musiała zwykła maszyna do pisania. Ale i tak najważniejsi byli ludzie: udało się znaleźć takich, którzy chcieli za darmo zrobić coś dla innych. I to akurat się nie zmieniło.
Klub Osiedlowy Surma, filia Ośrodka Kultury Ochoty żyje dzięki wolontariuszom. Choć klub jest niewielki i działa głównie na potrzeby najbliższego sąsiedztwa, to na stałe współpracuje z nim niemal dwudziestu ochotników. To dzięki nim wszystko się kręci. Prowadzą punkt informacji obywatelskiej, kursy komputerowe dla seniorów, warsztaty z domowych finansów, organizują sąsiedzkie święta i podwórkowe gwiazdki.
Jest profesjonalnie: Chcesz być wolontariuszem? Wyślij maila, umów się na spotkanie z koordynatorem. Opowiedz, co cię interesuje lub w czym jesteś dobry. Określ, ile czasu możesz poświęcić i na jaki okres nawiązać współpracę. Po rozmowie podpisujesz specjalne porozumienie i już możesz działać.
Tak do Surmy trafiła Magda Pachel. Chciała coś zrobić ze swoim wolnym czasem i natknęła się na ogłoszenie. Zaczęło się od pomocy w zorganizowaniu Dnia Sąsiada, później prowadziła kurs komputerowy dla osób starszych, a potem było bardzo dużo innych rzeczy. Nie tylko robiła coś dla innych, ale też przychodziła na zajęcia i spotkania organizowane przez innych, np. na warsztaty z rękodzieła. Surma wciągnęła ją na dobre.
Po jakimś czasie działania w klubie rozpoczęła pracę zawodową w innym miejscu. Rano szła do pracy, a po pracy prowadziła kurs komputerowy. – W pewnym momencie szef postawił mnie przed decyzją: Albo będziesz pracować dłużej, albo się rozstajemy. I rozstaliśmy się. To, co robiłam w Surmie była dla mnie ważniejsze od pracy – wspomina.
Infekcja
Choć Surma to nie choroba, to jednak z chorobami ma coś wspólnego: jest zaraźliwa. Magda do wolontariatu zachęciła swojego męża, wtedy jeszcze chłopaka. – Dla mnie był to pierwszy kontakt z wolontariatem. Spotkałem tu dużo osób, które poświęcały swój czas na to, by zrobić coś dla innych. Szczerze mówiąc patrzyłem na to wszystko trochę podejrzliwie. Jak to – oni przychodzą i robią to za darmo? – wspomina Grzegorz Pachel. Sam jednak razem z Magdą zaczął prowadzić zajęcia. I nie żałuje. – Spojrzałem dzięki temu na osoby starsze z większym zrozumieniem dla ich problemów i szacunkiem do podejmowanych przez nich wyzwań, codziennych aktywności. Zaskoczyło mnie ciepło i życzliwość którą od nich otrzymałem – od niektórych wręcz kipiało życzliwością – wspomina. – To było dla mnie cenne doświadczenie: czułem się ważny, potrzebny. To było istotne, zwłaszcza że w tym czasie miałem problem ze znalezieniem pracy – podkreśla.
Ale infekcja działa też na innych poziomach. Surma aktywnie współpracuje z innymi instytucjami działającymi na Ochocie: bibliotekami, szkołami, organizacjami społecznymi. Tworzą razem Koalicję na rzecz Ochoty – pierwsze tego typu partnerstwo, które powstało w Warszawie. Zarazki aktywności i nowego sposobu myślenia powoli, ale skutecznie przenikają do innych instytucji. – Surma zawsze była dla nas pewnym wzorem. Mniej nawet chodzi o konkretne rozwiązania czy narzędzia, ale o pewien sposób myślenia i działania. O Surmie można powiedzieć, że jest po prostu „miejscem przyjaznym dla mieszkańców”. I my też postanowiliśmy, że chcemy tacy być – tłumaczy Katarzyna Urbanowicz, kierowniczka ochockiej biblioteki Przystanek Książka. – Zaczęliśmy pytać mieszkańców o ich potrzeby, angażować wolontariuszy, integrować mieszkańców wokół biblioteki – wyjaśnia. Gdy już zmienili filozofię swojego działania, konkretne pomysły na ulepszanie biblioteki same zaczęły przychodzić im do głowy.
Frontem do mieszkańca
Co trzeba zrobić, by być blisko mieszkańców? Przede wszystkim wiedzieć, czego ludzie potrzebują. Surma raz na jakiś czas szczegółowo bada, jakie są względem niej oczekiwania i jakie są potrzeby lokalnej społeczności. Obecnie robi to wspólnie z Pracownią Badań i Innowacji Społecznych Stocznia. W jakich zajęciach i inicjatywach uczestniczysz? Czego brakuje ci w ofercie? Co lubisz robić w wolnym czasie? – pytają mieszkańców w specjalnej ankiecie.
Żeby być przyjaznym ludziom trzeba też odwrócić perspektywę. To nie ludzie są dla klubu, ale klub dla ludzi. Każdy może przyjść i zaproponować co chciałby tu robić albo co warto zmienić. Można dzielić się swoimi pomysłami i wcielać je w życie.
Często jest też tak, że to Surma wychodzi na zewnątrz, by przekonać do siebie innych. Temu właśnie służy coroczny Dzień Sąsiada czy Podwórkowa Gwiazdka. Ludzie widzą, że na placu przed Surmą dzieje się coś ciekawego. Zainteresowani podchodzą – chcą się dowiedzieć o co chodzi. I tak często trafiają w orbitę działań Surmy.
Łyk historii
Kiedyś był tu osiedlowy klub wojskowy, bo większa część osiedla należy do Wojska. Spotykali się tu żołnierze: brydżyści, myśliwi, filateliści, ale też seniorzy – wspomina Grażyna Gnatowska, która od dwudziestu lat nieprzerwanie jest kierownikiem klubu. Stąd nazwa „Surma”, bo wiadomo: Surmy żołnierzom do boju grają. Wystrój wnętrza był w tym czasie klubowo-senioralny: Wielkie szafy pancerne, stare meble, fotele, zasłony z krempliny.
W 1994 roku placówkę wzięła pod swoją opiekę Grażyna Gnatowska. Bez przesady można powiedzieć, że stworzyła pierwsze miejsce typu „community center” w Warszawie. Wiedziała, że chce zmienić charakter tego miejsca, stworzyć przestrzeń, w której dobrze będą się czuli wszyscy mieszkańcy – młodzi i starsi. Wojskowi, którzy już tu się pojawiali, ale też ludzie, którzy dotąd omijali to miejsce szerokim łukiem.
Udało jej się dotrzeć do osób, które miały wiedzę na temat tego, jak działają takie miejsca na Zachodzie. Od nich czerpała wiedzę i inspiracje.
Pomocny okazał się też sąsiad z góry, który… zalał klub. Dzięki temu przyspieszono decyzję o remoncie. Udało się „odczarować” to miejsce. Tak rodziła się nowa Surma. W klubie nie było nawet telefonu, o komputerze nie wspominając – wystarczyć musiała maszyna do pisania. Mimo to Surma sobie radziła i stopniowo przyciągała do siebie mieszkańców i wolontariuszy, choć wtedy nikt ich jeszcze tak nie nazywał.
W czasach, gdy jedna część Polaków robiła kariery w nowym systemie, a druga skupiała się na tym, jak przetrwać do pierwszego, udało się znaleźć ludzi, którzy chcieli poświęcić swój czas, by zrobić bezpłatnie coś dla innych. I tak jest do dziś, choć warunki, w jakich działa klub, zupełnie się zmieniły.
Klub Osiedlowy Surma, Filia Ośrodka Kultury Ochoty, jest jednym z kilku centrów społecznej aktywności działających na terenie Warszawy. Stworzone zostały dla mieszkańców, a ich celem jest rozwój wspólnot i społeczności lokalnych. Oferują mieszkańcom bezpłatną przestrzeń pozwalającą na realizację różnorodnych inicjatyw. Na łamach warszawa.ngo.pl opisujemy, jak działają i co w nich się dzieje.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)