[Część II] Po 20 maja 2016 r. stowarzyszenie zwykłe będzie podmiotem prawa. Dzięki temu ta forma partycypacji społecznej przetrwa. Może nawet zacznie dominować? W drugiej części wywiadu z dr Edytą Hadrowicz, rozmawiamy o możliwościach jakie otwiera przed stowarzyszeniami zwykłymi nowelizacja ustawy – Prawo o stowarzyszeniach.
Rafał Kowalski, poradnik.ngo.pl: Co zyskuje stowarzyszenie zwykłe po wejściu w życie nowelizacji?
Rozwijając ten ostatni aspekt, pragnę dodać, iż dotychczasowy brak podstaw prawnych w zakresie przekształcania stowarzyszenia zwykłego w stowarzyszenie, generował w tym zakresie istotny problem w przypadku stowarzyszeń rozwijających się, które pragnęły wyjść poza "zaklęty krąg" finansowania się, ograniczony wyłącznie do składek członkowskich. W ustawie – Prawo o stowarzyszeniach brak było regulacji służącej do przekształcenia stowarzyszeń zwykłych w stowarzyszenia. Trzeba było najpierw likwidować stowarzyszenie zwykłe, a następnie założyć nowe w sądzie. Tyle tylko, że w praktyce członkowie likwidowanego stowarzyszenia stawali "pod tą samą ścianą", tzn. tak naprawdę nie wiedzieli, jak je zlikwidować, z uwagi na brak dostatecznych regulacji prawnych dotyczących likwidacji stowarzyszenia zwykłego. Przepisy ustawy z 1989 r., które mają tu zastosowanie na podstawie art. 43, a których ten artykuł nie wyłączał, najwyraźniej w tym przedmiocie zawiodły; rozdziału piątego ustawy Prawo o stowarzyszeniach nie dało się zastosować do stowarzyszeń zwykłych.
Stowarzyszenia zwykłe będą podmiotem prawa, uciekają więc z pułapki, którą zastawiono w 2003 roku?
Odniesienie się do konkretnych regulacji zawartych w ustawie – Prawo o stowarzyszeniach uprawnia do stwierdzenia, że pozostawały one dalece niewystarczające dla zabezpieczenia możliwości sprawnego funkcjonowania stowarzyszenia zwykłego, w szczególności w aspekcie majątkowym. W dotychczasowym stanie prawnym, w świetle art. 331 Kodeksu cywilnego, było kwestią wielce dyskusyjną, czy stowarzyszenie zwykłe posiada zdolność prawną. Istniały na ten temat różne poglądy wyrażone zarówno w doktrynie, jak i w orzecznictwie. Dodatkowo wśród zwolenników poglądu, zgodnie z którym stowarzyszenie zwykłe nie posiada zdolności prawnej, sporna była także kwestia posiadania przez te podmioty zdolności sądowej, wywodzonej z dotychczasowego brzmienia art. 64 § 2 Kodeksu postępowania cywilnego. Ustawodawca nie odniósł się bowiem wprost do tych zagadnień.
Z drugiej strony, należy jednak zauważyć, że choć niektóre rozwiązania normatywne utrudniały działalność stowarzyszeń zwykłych (jak np. kwestia zdolności prawnej stowarzyszenia zwykłego i konsekwencje prawne z tego tytułu wynikające; brak sformalizowania, bądź zunifikowania, procedury ewidencjonowania; brak dostatecznych regulacji prawnych w przedmiocie likwidacji etc.), to ogólnie trzeba przyznać, że prawo w Polsce nie jest specjalnie w tym zakresie restrykcyjne czy też niekorzystne dla sektora obywatelskiego. Trudności, jakie się tu pojawiają, wynikają z jego dotychczasowej niespójności oraz nieprecyzyjności, pozostawiając nierzadko zbyt duże pole do interpretacji, a także uzależniając miejsce tych form partycypacji społecznej od dobrej, względnie złej woli urzędników.
Nowa konstrukcja ruszy od maja. Stowarzyszenie zwykłe uzyskuje szeroki dostęp do środków. Może startować w konkursach.
Intencją ustawodawcy przy kształtowaniu znowelizowanej treści ustawy – Prawo o stowarzyszeniach było stworzenie również maksymalnie odformalizowanego tworu, który jednak, dzięki nowym rozwiązaniom normatywnym (jak np. zwiększenie uprawnień), miałby bardziej powszechny charakter. Regulacje Prawa o stowarzyszeniach przed nowelizacją pozostawały dalece niewystarczające dla zabezpieczenia możliwości sprawnego funkcjonowania stowarzyszenia zwykłego, w szczególności w aspekcie majątkowym.
Jak podejdą do tego władze samorządowe i inne podmioty dysponujące funduszami? Na początku nie będzie chyba tak łatwo: pojawią się nowe stowarzyszenia zwykłe i wszyscy obdarzą je zaufaniem?
Zaproponowano dobrą konstrukcję stowarzyszeń więc warto im zaufać?
Z drugiej strony, prostsza forma zakładania tego typu organizacji nie uprawnia do omijania granic, jakie zostały przewidziane dla wolności zrzeszania się. Tym samym należało m.in. opowiedzieć się za większą stabilizacją w zakresie majątku stowarzyszenia zwykłego – w ten sposób, że wnoszony przez członków stowarzyszenia majątek stałby się własnością łączną, która ma charakter bezudziałowy, a członkowie (współwłaściciele) nie mogliby rozporządzać swoją częścią, ani domagać się podziału majątku, dopóki ta własność byłaby łączna. Taka regulacja sprawia, że odrębność majątkowa stowarzyszenia zwykłego ma bardziej charakter relacji, zaufania członków tworzących stowarzyszenie zwykłe. Sprawia także, że stowarzyszenie zwykłe chronione jest przed ewentualnymi kaprysami członków, którzy mogliby doprowadzić do ich upadku i rozwiązania.
Dotychczasowy status majątku stowarzyszenia zwykłego miał charakter niedookreślony, co powodowało, że praktycznie każdy z członków stowarzyszenia, powołując się na przepisy Kodeksu cywilnego, mógł niemalże w każdej chwili żądać zniesienia współwłasności majątku stowarzyszenia i każdy z nich był równouprawniony, jeżeli chodzi o decydowanie o majątku. Takie rozwiązanie normatywne, charakterystyczne dla reżimu współwłasności łącznej, mogło generować sytuacje, w których, w przypadku zaistniałego konfliktu wystarczało, że jeden z członków wystąpił i domagał się podziału majątku, a takie stowarzyszenie ulegało rozpadowi.
Zmiany wchodzą stopniowo. Funkcjonujące dziś stowarzyszenia zwykle będą miały 2 lata na wpis do nowej ewidencji?
Czy będzie to wymagało dużo wysiłku?
Wyznaję jednakże pogląd, że receptą na dotychczasowe ograniczenia i wady w zakresie tworzenia, funkcjonowania, a także finansowania stowarzyszeń zwykłych, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, powinno być więcej demokracji. Uważam, że Prawo o stowarzyszeniach zmienia się powoli i z trudem, pozostając nierzadko w tyle za rzeczywistym rozwojem potrzeb, hamując nowe siły społeczne i rodzące się nowe dążenia. A przecież jest to zjawisko naturalne i konieczne, które wymaga tego, aby w duchu bardziej demokratycznym, każdy mógł swobodnie realizować konstytucyjną zasadę wolności zrzeszania się. Wszak – parafrazując Alexis’a de Tocqueville – "demokracja nie jest szkodliwa tylko wówczas, gdy nie zagraża wolności i autonomii jednostki".
Czy mogą być problemy przy pisaniu regulaminu? Czy regulaminy stowarzyszeń zwykłych trzeba będzie pisać od nowa, bo pojawiły się rzeczy, które w obecnych regulaminach nie funkcjonują? Przez analogię: przy tworzeniu stowarzyszeń rejestrowych najwięcej problemów jest właśnie z napisaniem statutu.
Wydaje mi się jednak, że największym problemem w odniesieniu do stowarzyszeń zwykłych jest jednak to, co postrzegano dotychczas jako pozytyw. A mianowicie, że ustawa Prawo o stowarzyszeniach funkcjonowała przez blisko 26 lat zasadniczo w mało zmienionej postaci. Spowodowało to, że wypracowany został tu pewien mechanizm działania, pewna praktyka. Dziś, patrząc na obowiązującą jeszcze konstrukcję stowarzyszenia zwykłego powiedziałabym, że jest idealnym przykład funkcjonowania prawa obok praktyki. Pytanie tylko, czy jest to do zaakceptowania w warunkach państwa prawa. Ponadto przez lata zostały utrwalone w tym zakresie pewne stereotypy i praktyka - stąd dziś opór z wprowadzaniem jakichkolwiek zmian.
E.H: - Rzeczywiście, projekt taki jeszcze się nie pojawił. Trudno mi zająć stanowisko, ale wydaje mi się, że problem sprowadza się do tego, że tak do końca nie było wiadomo, czy ustawa wejdzie w życie. Generalnie mało było głosów optymistycznych. Było przekonanie, że to kolejny projekt, który mówiąc kolokwialnie "wyląduje w koszu". Stąd może niepodjęte zostały – jak sądzę - dalsze działania w tym zakresie.
Hubert Izdebski tłumaczył w Sejmie, że stowarzyszenia zwykłe funkcjonujące dzisiaj, tak naprawdę, nie potrzebują ustawy. Nie jest konieczne, żeby ktoś je ewidencjonował, nadzorował. To są ludzie, którzy po prostu się skrzykują, chcą coś zrobić, zrzucają się po parę złotych. Po co to regulować? Broniąc się przed zarzutami, że nowe przepisy zniszczą aktywność społeczną, profesor twierdził, że obywatele, którzy nie będą chcieli działać w ramach nowych stowarzyszeń zwykłych, mogą działać tak, jak do tej pory. Tylko na podstawie zapisu konstytucji.
Nowelizacja z 2015 roku wydaje się spełniać ten postulat. Zasadnicza różnica między dotychczasowym, a nowym stanem normatywnym w aspekcie stowarzyszeń zwykłych sprowadza się do tego, że stowarzyszenia zwykłe, które funkcjonowały wcześniej na kształt podobny do kodeksowego modelu spółki cywilnej, po nowelizacji z 2015 roku legitymować się będą statusem tzw. ułomnej osoby prawnej. Wejście w życie nowelizacji spowoduje tym samym, że dotychczasowe regulacje w tym zakresie tracą moc (choć ustawodawca przewiduje okres przejściowy: 24 miesiące).
Odrębną sprawą pozostaje w tym kontekście kwestia tych stowarzyszeń zwykłych, które nie zechcą funkcjonować na zasadach określonych mocą znowelizowanej ustawy. Zgadzam się z prof. H. Izdebskim, iż nowe przepisy nie niszczą aktywności społecznej. Sądzę jednak, że obywatele, którzy nie będą chcieli działać w ramach nowych stowarzyszeń zwykłych, mogą działać na podstawie zagwarantowanej konstytucyjnie wolności zrzeszania się, np. w formie komitetów, czy zgromadzeń. Ich istotą jest bowiem to, iż zmierzają one do osiągnięcia porozumienia w materii, wymagającej szybkości w powzięciu wspólnej decyzji, a - w odróżnieniu od stowarzyszeń zwykłych - żadne względnie trwałe więzi pomiędzy członkami nie powstają.
Z drugiej strony, w mojej ocenie, to przede wszystkim obywatel powinien stać się zasadniczym podmiotem decydującym o sobie i o społeczności, w której żyje. W systemie pewności prawnej powinien także mieć wiedzę o tym, jaki jest obszar niejasności w tej materii, ponieważ obszar ten powinien być drogowskazem, tak dla obywatela, jak i dla ustawodawcy, które przepisy zmienić lub uchylić. Skoro aktualnie pojawiają się takie wątpliwości, to oznacza, że nadal potrzebna jest dyskusja w tym zakresie.
Ma więc rację A. Piekara, który pisze: "Doświadczenia życia społecznego dowodzą, że w konflikcie pomiędzy tym, co jednostkowe, lokalne a ogólne, państwowe trzeba dochodzić do twórczego kompromisu. Trzeba szukać przysłowiowego złotego środka. Jego znalezienie zależy w dużym stopniu od mądrości i politycznej dojrzałości elit politycznych, kultury politycznej społeczeństwa obywatelskiego i oczywiście od dobrego, skutecznego prawa i dobrej jakości administracji publicznej. Wszak jedną z głównych funkcji demokracji jest tworzenie przestrzeni dla odmiennych wartości ciążących ku osiągnięciu właściwej równowagi pomiędzy sobą".
Zatem, w mojej opinii, podnoszony problem to w istocie sfera pewnej polityki prawa i w tym kontekście powinien być on też oceniany, tzn. przez pryzmat celowości i operatywności określonych rozwiązań prawnych. Pozwala to jedna skonstatować, iż w przedmiocie koncepcji stowarzyszenia zwykłego widoczne jest względnie przyjazne i poprawiające się w ostatnich latach (począwszy od 2009 roku) prawne otoczenie działań tych organizacji - choć wciąż wymagające dalszych inicjatyw legislacyjnych, w postaci uchwalenia nowej ustawy – Prawo o stowarzyszeniach lub kolejnych nowelizacji.
W kolejnej części wywiadu z Doktor Edytą Hadrowicz porozmawiamy o kwestii odpowiedzialności prawnej w stowarzyszeniach zwykłych za zobowiązania względem osób trzecich.
Edyta Hadrowicz – doktor nauk prawnych, absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie. Obecnie adiunkt i wykładowczyni Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku. Autorka studiów publikowanych m.in. w "Samorządzie Terytorialnym", wielu opracowań dydaktycznych oraz monografii "Instytucja ułomnych osób prawnych" (wyd. Novum, Płock 2011) i "Stowarzyszenie zwykłe w polskim systemie prawnym" (wyd. Adam Marszałek, Toruń 2014). Od 2013 r. brała aktywny udział, jako ekspertka od spraw stowarzyszeniowych, w pracach legislacyjnych nad zmianą ustawy – Prawo o stowarzyszeniach, prowadzonych przez Kancelarię Prezydenta RP, oraz w pracach podkomisji i komisji sejmowych nad nowelizacją Prawa o stowarzyszeniach.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)