Stowarzyszenia zwykłe najpewniej zostaną w tej postaci, jak teraz – wynika z wtorkowej dyskusji grupy roboczej ds. nowelizacji ustawy o stowarzyszeniach przy Kancelarii Prezydenta. Zdecydowano tak po dwumiesięcznej debacie o tym, żeby zwiększyć ich uprawnienia. Ta dyskusja była potrzebna, żeby wrócić do pierwotnej idei: ułatwienia życia stowarzyszeniom rejestrowym – twierdzą członkowie i członkinie grupy.
Najprawdopodobniej stowarzyszeń zwykłych „nie da się ruszyć” z kilku powodów: m.in. braku spójnej i dającej się ująć w legislacyjne karby koncepcji, z czego powinny, a z czego nie powinny być zwolnione stowarzyszenia zwykłe, jeśli mają mieć prawo do publicznych pieniędzy (powinny być w rejestrze?, powinny być nadzorowane?); niejasnej różnicy między stowarzyszeniem zwykłym i rejestrowym (jedno lokalne – drugie ponadlokalne? etc.), a także dlatego, że w prezydenckim serwisie internetowym zawisł prezydencki projekt ustawy, który przewiduje możliwość powoływania stowarzyszeń aktywności lokalnej. Dlatego Henryk Wujec, po dyskusji, ponownie sformułował cele grupy roboczej:
– Naszym najważniejszym celem jest uproszczenie przepisów ustawy o stowarzyszeniach dla stowarzyszeń rejestrowych: w zakresie sposobu zakładania, rejestracji, nadzoru, sprawozdawczości, również księgowej. Próbowaliśmy poruszyć kwestię stowarzyszeń zwykłych, ale jak się okazało, mamy w tej kwestii małe pole działania.
Jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że nowelizacja pójdzie w inną stronę. Stowarzyszenia zwykłe miały mieć więcej uprawnień, w tym m.in. być wolne od nadzoru ze strony starostwa oraz dysponować tzw. ułomną osobowością prawną, która dawałaby im możliwość pozyskiwania pieniędzy publicznych. Za każdym razem znajdowały się jednak kontrargumenty wobec tej propozycji. Jedne zgłaszało Ministerstwo Sprawiedliwości, twierdząc, że jeśli stowarzyszenia zwykłe mają dysponować publicznym majątkiem (np. samorządową dotacją), to legislatorzy będą chcieli sprawować nadzór, inne zgłaszał sam Piotr Frączak z OFOP, twierdząc, podobnie jak przedstawiciele administracji, że stowarzyszenia zwykłe za większe uprawnienia będą musiały „oddać” – tj. podlegać nadzorowi oraz działać lokalnie. Zgodnie z tą filozofią stowarzyszenia zwykłe nie mogłyby być np. ogólnopolskie lub regionalne, bo trudno byłoby zweryfikować zaciągnięte przez nie zobowiązania.
– Bez jakiegoś nadzoru nad stowarzyszeniami zwykłymi ich szanse nadal będą fikcyjne – argumentował Piotr Frączak. – Ludzie są rozsądni: jeśli nie będą widzieli możliwości pociągnięcia stowarzyszenia do odpowiedzialności, to nie dadzą pieniędzy lub ich nie pożyczą. Obiecamy stowarzyszeniom zwykłym coś, z czego nie będą mogły w praktyce skorzystać.
– Przy solidarnej odpowiedzialności członków stowarzyszeń musi być zapewniona jawność danych we właściwej ewidencji, żeby dało się ustalić, kto za co kiedy był odpowiedzialny – mówił Przemysław Żak z Fundacji Instytut Myśli Obywatelskiej im. Stańczyka.
– Spółki cywilne, które również mają ułomną osobowość prawną, nie mają problemów z wiarygodnością – wspierał ten głos Łukasz Domagała, prezes Sieci Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT, teraz w nowej roli współpracownika Kancelarii Prezydenta ds. Społecznych.
Piotr Frączak zobowiązał się do tego, że "zawalczy" o zwiększenie uprawnień stowarzyszeń zwykłych przynajmniej w ten sposób, żeby usunąć ograniczające ich bariery.
Od początku chodziło o te drugie
Wyraźniejszy niż poprzednio był również głos osób chcących zatroszczyć się przede wszystkim o stowarzyszenia rejestrowe.
– Marzy mi się – zaczął wizjonersko Przemysław Żak – żeby stowarzyszenia rejestrowe były zwolnione z rachunkowości jak spółdzielnie socjalne, nie były dyskryminowane względem spółek, mając pewność, że sąd rozpatrzy ich wniosek w ciągu siedmiu dni i mogły, tak jak spółki, rejestrować się za pośrednictwem elektronicznego formularza, który będzie zawierał wzorzec statutu.
Pozostała część osób przystała na nie, orientując się, że na wzmocnienie stowarzyszeń zwykłych jednak nie ma szans. Nowy sposób pracy zaproponowała Ewa Kulik-Bielińska, przypominając, że zadaniem grupy nie było wzmocnienie stowarzyszeń zwykłych, ale poszerzenie możliwości zrzeszania się i zachęnie do tego ludzi. Rzeczą wtórną jest, w jej opinii, czy będą się zrzeszać w stowarzyszeniach zwykłych czy rejestrowych, byle było to łatwe, a organizacji było więcej. Mówiła, że wyraźnie przeszkadza grupie to, że "znamy podział na dwa stowarzyszenia, powinniśmy się od niego uwolnić i pomyśleć, co nam po prostu przeszkadza z korzystania z tego prawa obywatelskiego i ułożyć nową rzeczywistość tak, żeby to było proste".
– Moim zdaniem mogliśmy dojść do tego wniosku dopiero po dyskusji, która się odbyła – bronił dotychczasowego dorobku grupy Tomasz Schimanek.
Pomysł na samorządową izbę stowarzyszeń nie przeszedł
Odpowiedzialny za wprowadzanie zmian do ustawy OFOP od czasu do czasu rozpoczyna dyskusję lub umieszcza w przygotowywanym projekcie pomysły niewynikające z przygotowanej po konsultacjach z organizacjami tzw. „białej księgi”. Poprzednio Piotr Frączak, na wniosek „dużych” organizacji, m.in. ZHP zgłosił pomysł stowarzyszeń zaufania publicznego, a tym razem samorządu organizacji. W myśl pomysłu, formułowanego już nawet w postaci artykułu w projekcie ustawy, mogłyby i powinny powstawać „izby” organizacji, na kształt izb gospodarczych lub np. samorządu lekarskiego. Jak argumentował szef OFOP, zmuszałoby to administrację do „liczenia się” z organizacjami zrzeszonymi w izbie. Pomysł izb miał nawet więcej przeciwników i przeciwniczek, niż organizacje zaufania publicznego. Według członków i członkiń grupy podzieliłby organizacje na lepsze i gorsze, powielił w sektorze niechlubne praktyki zamkniętych korporacji, np. prawniczych, podważał też sens istnienia lokalnych rad pożytku publicznego i RDPP – które mają być odpowiedzialne właśnie za dialog z administracją centralną i samorządem. Kilkakrotnie też – w różnych momentach dyskusji – podniesiono argument, że nowelizacja miała być „skromna” i w ogóle nie służy wprowadzaniu zupełnie nowych rozwiązań, bo może zostać odrzucona na etapie prac parlamentarnych.
Oprócz dyskutowania z nowo zgłoszonymi pomysłami (których grupa zwykle się nie spodziewa) debatowano nad zliberalizowaniem związków stowarzyszeń – tak, aby mogły zrzeszać się różne organizacje i osoby prawne, np. stowarzyszenie, fundacja i spółka non-profit. Pomysł ten jednak – po dyskusji – odrzucono. Padały argumenty, że taką możliwość być może przewidzi przygotowywana w Senacie ustawa o zrzeszeniach, więc należy „zostawić coś posłom i senatorom” oraz, że możliwość stowarzyszania się wszystkich ze wszystkimi „wywraca tę ustawę”, bo poświęcona jest stowarzyszeniom, a nie innym podmiotom.
Źródło: informacja własna ngo.pl