Ze zdziwieniem obserwuję atmosferę, która zaczyna towarzyszyć obradom podkomisji do rozpatrzenia projektu nowelizacji ustawy – Prawo o stowarzyszeniach. Wygląda to tak, jakby ktoś z zewnątrz chciał podrzucić sektorowi zgniłe jajo. Wskazuje się, że projekt był niekonsultowany ze środowiskiem organizacji, że zawiera pomysły sprzeczne z tego środowiska oczekiwaniami. Znając historię powstawania projektu, nie mogę się z takim obrazem zgodzić!
Za nami szóste posiedzenie Podkomisji nadzwyczajnej do rozpatrzenia prezydenckiego projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo o stowarzyszeniach. Posiedzenie szóste było kopią posiedzenia piątego. W przepracowaniu konkretnych przepisów nie posunięto się do przodu (albo bardzo niewiele). Na posiedzeniu przedstawiciel Prezydenta RP, Henryk Wujec, wspierający go prof. Hubert Izdebski, dr Edyta Hadrowicz i przedstawiciele sektora, uczestniczący w pracach zespołu prezydenckiego przygotowującego ustawę, po raz kolejny musieli tłumaczyć, dlaczego w projekcie znalazły się propozycje zmian dotyczących stowarzyszeń zwykłych. Odpierali w ten sposób postulaty, żeby zostawić wszystko jak jest.
Postulaty takie formułuje na posiedzeniach grupka osób, obrońców status quo, która przekonana jest, że dzisiejszy kształt regulacji w tym zakresie jest wystarczający. Propozycje Prezydenta, aby stowarzyszeniom zwykłym nadać ułomną osobowość prawną i pozwolić im korzystać z różnych środków (obecnie są to tylko składki), oceniają jako bardzo szkodliwe. Ich zdaniem zmiany te miałyby doprowadzić wręcz do likwidacji działających dziś stowarzyszeń i upadku społecznej aktywności (głównie w związku z odpowiedzialnością członków stowarzyszeń zwykłych, która rośnie wraz z dodaniem tym stowarzyszeniom uprawnień). Wobec projektu formułuje się mocne zarzuty: że wymierzony jest on w stowarzyszenia i społeczeństwo obywatelskie, że został złożony bez konsultacji ze środowiskiem.
Przepisom zaproponowanym przez Prezydenta można wytknąć niekonsekwencję, nieprecyzyjność, innym razem przeregulowanie. Takie jest właśnie zadanie podkomisji – poprawiać niedoróbki w projekcie. Trudniej jest zmienić założenia, na których oparto projekt. Nie jest to zadaniem posłów – jeśli nie zgadzają się z założeniami, powinni ustawę odrzucić. Realnie właśnie do tego zmierzają obrońcy stowarzyszeń zwykłych w dzisiejszym kształcie.
Projekt prezydencki został przygotowany w odpowiedzi na oczekiwanie środowiska organizacji pozarządowych – z jego aktywnym udziałem. To organizacje są autorami tego przedłożenia. Nie można twierdzić, że projekt nie był konsultowany – działo się to na niemal każdym etapie. Kancelaria prezydenta zorganizowała pracę, udzieliła wsparcia prawniczego. Ostatecznie projekt skierowany został do Sejmu jako projekt Prezydenta. Ale to projekt organizacji. Oczywiście nie oznacza to, że wszystkie organizacje mają zgadzać się ze wszystkimi jego zapisami. Ale czy można twierdzić, że organizacje same sobie wymyśliły projekt, który zabije ich własną aktywność społeczną? Proces konsultacji nie wszystkim daje satysfakcję – taka jego natura, że część postulatów zostaje uwzględniona, a część nie. Czy jest to jednak powód do podważania procesu – do twierdzeń, że się w ogóle nie odbył?
Cała historia powstawania omawianego tu projektu, jeśli chodzi o zaangażowanie jego adresatów, była wyjątkowa, a towarzyszące mu konsultacje na dobrym poziomie (zwłacza jeśli porównuje się to z tym, jak są konsultowane inne akty prawne). Dziennikarze ngo.pl, obserwowali i relacjonowali każdy etap prac nad ustawą, dlatego wkrótce postaramy się przypomnieć bardziej szczegółowo, jak proces ten przebiegał.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)