CHRZCZONOWICZ: Zmiana ustawy Prawo o stowarzyszeniach jest na pewno ważna. Sama też długo na nią czekałam. Nie wierzę jednak, że nastąpi zmiana trendu i zostaniemy zalani falą stowarzyszeń.
Jestem w trzecim sektorze już bardzo długo. Pomagam w zakładaniu i prowadzeniu organizacji. Ludzie przychodzą, pytają o warunki działania. „Jak to jest ze stowarzyszeniem, a jak jest z fundacją? Co wybrać? Co jest lepsze w ich sytuacji?”. To wcale nie odpowiedź na pytanie o liczbę osób potrzebnych do założenia decyduje o wyborze: stowarzyszenie czy fundacja. Ważniejsze jest poczucie: wspólne czy moje.
Demokracja w małej skali
Fundacja to możliwość sprawowania „władzy absolutnej”. Moja idea, mój pomysł, moje pomyłki, moja odpowiedzialność. Fundacja jest po prostu „mojsza”. Nawet jeśli fundację zakładają dwie czy trzy osoby, to są w stanie szybciej się „dogadać”. Łatwiej przekonać do swojego zdania jedną, dwie dodatkowe osoby. Przeszkodą nie jest też majątek potrzebny do założenia fundacji. Jaki majątek? 500 złotych wyjściowego, a cele takie, że i 1 miliona byłoby za mało.
Stowarzyszenie w moim przekonaniu jest bardziej wymagające – to dla wielu jest przeszkodą. To działanie wspólne – współdecydowanie, ale też współodpowiedzialność. Demokracja w małej skali. Tu trzeba się „nagimnastykować”. Włączać innych, przekonywać do swojej racji, ale też wymagać zaangażowania. Dla osób, dla których wartością jest wspólnota, zmniejszenie liczby członków potrzebnych do założenia i funkcjonowania stowarzyszenia z piętnastu do siedmiu ma niewielkie znaczenie. Oni i tak wybierali stowarzyszenie.
Trend się nie zmieni
Moim zdaniem znacznie ważniejsze jest, że nie będzie tak wielu „słupów”. Osób dodatkowych, które trzeba było dobrać, by formalnie stowarzyszenie działało. To przyjaciele, znajomi, często osoby „z łapanki”, choć w rzeczywistości czasami zaangażowanych osób było maksymalnie siedem. Urealnione warunki działania mogą wpłynąć na niewielkie zwiększenie ruchu w tej materii. To na pewno ulga: nie trzeba szukać na siłę kolejnych osób, a potem jeszcze, o zgrozo, pamiętać że są członkami, wymagać od nich płacenia składek – choćby symbolicznych, dopytywać o ich zdanie, angażować w działania.
To nie pytanie o liczbę założycieli decyduje o wyborze: stowarzyszenie czy fundacja. Ważniejsze jest poczucie: wspólne czy moje.