Gra miejska w stulecie przejęcia władzy w stolicy przez obywateli. Dlaczego nie celebrujemy radośnie ważnego, udanego, wręcz zwycięskiego wydarzenia w dziejach Warszawy?!
Zaledwie w sobotę obchodziliśmy kolejną, 71. już, rocznicę wybuchu powstania warszawskiego. Mit „wygranego moralnie”, choć będącego przecież klęską militarną i kulturową powstania jest dziś podstawowym elementem kształtowania tożsamości narodowej młodego pokolenia. Niezauważalnie przeszła zaś setna rocznica niezwykle ważnego w historii Warszawy wydarzenia, jakim było przejęcie w dniu 4 sierpnia 1915 roku władzy z rąk rosyjskiego okupanta przez Komitet Obywatelski m. Warszawy (KOW). Wydarzenie to było w istocie wielkim sprawdzianem samodzielności, samorządności i samoorganizacji społecznej przed odzyskaniem – w trzy lata później – niepodległości.
Z tej okazji Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego zorganizowała grę miejską „Obywatelskie przejęcie Warszawy – 1915”, prowadzącą śladem miejsc związanych z działalnością KOW i wydarzeniami sprzed stu lat. Punkt zbiórki znajdował się przy ul. Foksal 19, tuż przy gmachu dawnej siedziby Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego, którego członkowie – podobnie jak i innych organizacji sportowych – odegrali kluczową rolę w tworzeniu Straży Obywatelskiej. Straż zmobilizowała się w ciągu zaledwie kilku godzin, by w zorganizowany sposób przejąć kontrolę nad posterunkami, więzieniami i gmachami rządowymi. Słowem, cała władza policyjna w mieście przeszła w obywatelskie ręce. Zapał i entuzjazm musiał być ogromny, skoro do straży zapisało się… dziesięć tysięcy ludzi!
Na pierwszym punkcie gry miejskiej spotkałem „agentkę”, od której otrzymałem instrukcję: „Witamy Cię na posterunku. Sytuacja jest dynamiczna. Dziś oberpolicmajster jenerał Mejer zaprosił do siebie komendanta Straży Obywatelskiej i oświadczył mu, że policja w nocy opuści Warszawę, wobec czego Straż powinna objąć jej posterunki. (…) Wy jako straż musicie zapewnić bezpieczeństwo i porządek”. Pierwszym zadaniem miało być sprawdzenie sytuacji w siedzibie Centralnego Towarzystwa Rolniczego (ul. Kopernika 30), którego działacze byli głównymi inicjatorami powołania KOW-u.
Na miejscu dowiedziałem się, że KOW był tylko jedną z wielu podobnych, oddolnych inicjatyw tworzenia polskiego samorządu lokalnego na ziemiach Królestwa Polskiego. Po wybuchu I wojny światowej powstawały komitety gubernialne, powiatowe, miejskie i gminne, które – za zgodą władz rosyjskich – zajmowały się niesieniem pomocy ludności dotkniętej klęskami wojny. Często powstawały wykorzystując struktury i potencjał legalnie działających organizacji społecznych. W chwili ewakuacji Rosjan, podobnie jak miało to miejsce w Warszawie, stawały się samorządowymi ośrodkami władzy, które miały zapobiegać chaosowi i anarchii. Faktycznie zajmowały się wieloma dziedzinami życia społecznego – zabezpieczeniem żywności i opału, bezpieczeństwem publicznym, więziennictwem, sądami, edukacją, ochroną zdrowia oraz zabytkami. Powołano również Centralny Komitet Obywatelski (CKO), który miał koordynować działania komitetów lokalnych i zabiegał o środki finansowe.
Na karcie, którą otrzymałem na kolejnym punkcie gry znalazłem fotografię bramy Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie się udałem. Punkt dotyczył Wydziału Oświecenia w KOW, który odegrał ważną rolę dla odrodzenia polskiej edukacji i szkolnictwa wyższego. Powołanie kilka miesięcy później, za zgodą okupacyjnych władz pruskich, pierwszej polskiej uczelni technicznej – Politechniki Warszawskiej oraz odtworzenie polskiego Uniwersytetu Warszawskiego (Rosjanie ewakuowali bowiem Cesarski Uniwersytet Warszawski do Rostowa nad Donem) było efektem m.in. działalności KOW.
Fotografia zburzonego po II wojnie światowej Pałacu Kronenberga skierowała mnie na kolejny punkt. Przy wejściu do Hotelu Victoria otrzymałem sprawozdanie z działalności KOW w okresie od sierpnia 1914 do sierpnia 1915 roku. Pałac był miejscem spotkań instytucji podległych Komitetowi Obywatelskiemu m. Warszawy, m.in.: tanich kuchni, ochronek dla dzieci, schronisk dla uchodźców, warsztatów pracy dla kobiet, sklepów z podstawową i przystępną cenowo żywnością etc.
Dalsze rozkazy miałem otrzymać przy Ratuszu (Senatorska 14/16), gdzie swoją kwaterę zorganizował przed stu laty komendant Straży Obywatelskiej, Stanisław Popowski. Straż obywatelska wyróżniała się opaskami biało-amarantowymi, różnymi w zależności od rangi. Przy tablicy z odznaczeniami straży spotkałem innych uczestników gry i „agenta”, który radził, by zapamiętać rodzaje opasek i stopnie strażników. Wiedza ta miała się przydać, kiedy spod repliki pałacu Jabłonowskich dotarłem na tyły Pałacu Paca, gdzie czekał na graczy test znajomości opasek. W Pałacu Paca usadowił się Trybunał i Urząd Prokuratorski nowego, polskiego systemu sądownictwa. Jeszcze w lipcu 1915 zaczęto przygotowywać działalność Polskich Sądów Obywatelskich, które – zdaniem organizatorów gry – miały działać aż do likwidacji przez władze pruskie we wrześniu 1915 roku.
Kolejnym punktem na trasie gry był Zamek Królewski. Miejsce związane z działalnością Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, organizacji znajdującej się pod egidą KOW oraz CKO. Chodziło o zabezpieczenie zabytkowych gmachów, które miał zająć nowy okupant. Kiedy władze pruskie weszły do Warszawy w ponad stu trzydziestu lokalach zastały polskich kuratorów, członków Komisji Opieki nad Gmachami, którzy pilnowali mienia. Jednym z obiektów był Zamek Królewski, który przekazany został na biura nowego generała-gubernatora Hansa von Beselera.
Ostatni punkt gry znajdował się pod dawnym gmachem Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności – największej i najważniejszej organizacja dobroczynnej w Królestwie Polskim, która zaangażowana była w działania Komitetu Obywatelskiego Warszawy. Prowadziło m.in. szereg instytucji filantropijnych – jadłodajni, ochronek i noclegowni.
Tu zakończyła się gra-opowieść o wypadkach z 4 sierpnia 1915 roku. Wiele miesięcy przygotowań i jeden dzień mobilizacji, by obywatele przejęli władzę w Warszawie. Wchodzący do późniejszej polskiej stolicy Niemcy zastali miasto świetnie zorganizowane. Z konieczności zaakceptowali rolę Komitetu Obywatelskiego jako władzy samorządowej. Chociaż na ostateczne zwycięstwo trzeba było jeszcze poczekać, wypadki sierpnia 1915 pokazały, że Polacy są gotowi wybić się na niepodległość.
Był to niezwykle pouczający spacer. Tylko dlaczego przyszło tak mało chętnych?
Pożegnałem się z organizatorami gry i wsiadłem do tramwaju przy moście Śląsko-Dąbrowskim. Sto lat temu stał tu jeszcze Most Kierbedzia. Został wysadzony przez wycofujących się Rosjan 5 sierpnia 1915 roku. Wtedy na lewym brzegu Wisły rządziły już całkowicie Komitety Obywatelskie.
Źródło: warszawa.ngo.pl