Posłani, aby pomagać. Opiekunowie medyczni to bohaterowie każdego dnia. Możemy ich spotkać na oddziałach szpitalnych oraz w domach opieki społecznej.
Rozpłakane szczęście
Poza najtrudniejszą i mozolną niekiedy pracą nad chorym terminalnie lub osobą niesamodzielną, opiekunowie medyczni są niezastąpieni w akcie wysłuchiwania ludzkich cierpień. Bo są takie momenty, kiedy trzeba podać chusteczkę, mocniej uścisnąć dłoń. Usunąć tę barierę lęku i usłyszeć siebie nawzajem.
Zwariowane oczekiwanie
Zapamiętałem jej twarz i lekko zamykające się okno. Ścieżka, która prowadziła od domu opieki społecznej była całkowicie zanurzona w deszczu. A może były to łzy wzruszenia? Trzy godziny rozmowy o tym, jak mi się żyje, czy bolą mnie plecy na zmianę pogody, i jak chowają się dzieci. A potem rozmowa jakby przycichła, coś się zawiesiło w powietrzu.
Zastygł wzrok. Nieśmiało podszedłem do okna i odniosłem wrażenie, że za moment Ktoś powinien pojawić się na ścieżce.
Jednak nie było nikogo. Żal wydusił kolejną łzę. Czy ktoś miał przyjść? Na stole ostygła zaparzona wcześniej kawa, otwarty album z jego zdjęciami i ten czas, który przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Za bardzo mi się spieszy, żeby wysłuchać go do końca. Odruchowo spoglądam na zegarek, chciałbym już wyjść, bo przecież wyciągają mnie inne sprawy.
Zwariowane osamotnienie
W końcu zostałem. Poddałem się i przestałem walczyć z myślami, że są inne, ważniejsze rzeczy. Zostałem zaproszony do stołu. Czas zaparzał kolejne wspomnienia przy herbacie malinowej.
Opowieść zaczęła się
W 2023 r. minęło 20 lat towarzyszenia osobom chorym i starszym. Nie żałuję tego czasu i nie zamieniłbym go na nic innego w swoim życiu. Każda zaczynająca się opowieść ma swoje bijące serce.
Próbuję przekazać sedno pracy opiekuna medycznego – coś w rodzaju „z życia wzięte”. Przecież doskonale wiemy, jak tak naprawdę jest. Jak bardzo obecna jest samotność, która krzyczy, doprowadza do obłędu, wytrąca z równowagi.
Wiemy, ja to wiem. Obserwowałem każde spojrzenie, uciekający wzrok, ale też słyszałem ból – ten, przy którym zasiadaliśmy wspólnie do stołu.
Na ścianie zawieszona czyjaś fotografia. Czarno-białe wspomnienia.
Jakie to szczęście, kiedy jako zdrowi, możemy zapoznać się, ot tak, swobodnie, z procesem starzenia się u innych osób.
Podarować czas, który nie ma żadnej ceny. Zapamiętałem rozpłakane szczęście.
Autor felietonu: Marcin Staszak, prezes Fundacji Bezpieczny Port
Źródło: Fundacja Bezpieczny Port