Sprawa przeszczepów organów od bezdomnych psów – jest nowa data rozprawy!
W najbliższą środę, 29 maja, odbędzie się rozprawa dotycząca sprawy przeszczepów organów od bezdomnych psów. Poprzedni termin został odroczony na wniosek oskarżonego.
Rozprawa oznaczona sygnaturą XIV L 15/24 SE ma charakter jawny i zaplanowana jest na godz. 13.30 w sali 521 Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotów, który mieści się przy ul. Tytusa Chałubińskiego. Przypomnijmy, że sprawa ma swój początek w 2013 roku. Wtedy to z jednego z podwarszawskich schronisk adoptowano psa Saturna. Psu, zaraz po adopcji, lekarz weterynarii Jacek S. usunął nerkę i przeszczepił rasowemu psu z hodowli nowej rodziny adopcyjnej Saturna. Niedługo po przeszczepie biorca zmarł, a Saturna oddano kolejnej rodzinie. Kilka lat później podczas rutynowych badań odkryli, że pies nie ma nerki. Jego historię zdecydowali się ujawnić w 2018 roku.
„Życie Saturna przed długi czas zależało od ludzi, których on sam chyba nie obchodził. W schronisku wybrano do adopcji ze względu na wielkość i stan zdrowia. Po prostu dlatego, że mógł zostać dawcą. A nie z powodu jego cudownego charakteru czy temperamentu. Kiedy już nie był potrzebny nowa rodzina bez skrupułów się go pozbyła. I nawet nie poinformowała kolejnych opiekunów, że Saturn potrzebuje specjalistycznej opieki, bo nie ma nerki. Po tym jak sprawa wyszła na jaw Saturn do końca życia musiał być na specjalnej diecie i pod opieką lekarza. Niestety nowa rodzina nie mogła cofnąć czasu. I choć walczyli do samego końca Saturn i nie dożył nawet wyroku pierwszej instancji” – mówi Cezary Wyszyński, prezes Fundacji Viva!.
W 2018 roku w imieniu Fundacji Viva! zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad Saturnem złożyła mec. Katarzyna Topczewska. Dotyczyło ono także sprawę suczki Tosi, również bezdomnej, która stała się dawcą nerki dla psa posiadającego dom. W wyniku przeprowadzonego śledztwa Prokuratura postawiła zarzuty lekarzowi Jackowi S., który wykonał przeszczep narządów u obu psów. Kiedy sprawa trafiła do sądu oskarżycielką posiłkową, poza Fundacją Viva!, została także nowa opiekunka Saturna i Fundacja Mondo Cane. Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa w Warszawie uniewinnił oskarżonego od zarzucanych mu czynów.
„Złożyliśmy apelację, bo taki wyrok prawdopodobnie otworzyłby szeroko furtkę do wykorzystywania bezdomnych zwierząt do przeszczepów. One nie mają przecież człowieka, który mógłby je chronić przed zostaniem źródłem 'części zamiennych' dla innych, kochanych i zaopiekowanych zwierząt. Staliśmy na stanowisku, że nie można ratować życia jednego zwierzęcia kosztem zdrowia drugiego. Dla mnie nie ulegało żadnych wątpliwości, że Saturn poniósł ogromne konsekwencje nieetycznych decyzji ludzi i w ich wyniku nie mógł normalnie żyć. Gdyby miał dwie nerki – być może jego życie potoczyłoby się zupełnie inaczej i dziś wciąż byłby ze swoją rodziną” – mówi mec. Katarzyna Topczewska, reprezentująca Fundację Viva! w tej sprawie.
Sąd II instancji uwzględnił apelacje Vivy! i prokuratora uchylając wyrok Sądu Rejonowego i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Podnosił między innymi to, że "nie ulega natomiast wątpliwości, iż procedury (o ile można tak o rzeczonych transplantacjach mówić) nie były i nie są dozwolone prawem, zaś oskarżony świadomie i celowo zadał ból i cierpienie nie tylko psom dawcom, ale i biorcom (umyślne zranienie)". I że nie występują w sprawie okoliczności pozwalające na przyjęcie zaistnienia po stronie oskarżonego stanu wyższej konieczności, w którym życie biorców stanowiło wyższe dobro chronione prawem od zdrowia dawców.
„Dla nas było jasne, że bezdomne zwierzęta, które już raz zostały skrzywdzone przez człowieka, bo znalazły się na ulicy, zostały w tej sprawie potraktowane jak „magazyn części zamiennych”. Gdyby wyrok uniewinniający został utrzymany – stworzyłoby to niebezpieczny precedens, zgodnie z którym można by wartościować życie zwierząt. Bezdomnych – jako takich, które można okaleczać i tych posiadających dom, które są lepsze, bo mają bogatych właścicieli” – tłumaczy mec. Katarzyna Topczewska.
Zdaniem Sądu Okręgowego, wobec wspomnianego wcześniej braku regulacji prawnej dopuszczalności zabiegów transplantacji u zwierząt były to eksperymenty, a i to etycznie i moralnie wątpliwe. Sąd podniósł też, że oskarżony zdawał sobie sprawę z małego odsetka biorców przeszczepu, którym udało się przeżyć choćby dodatkowy rok. Sąd zwracał też uwagę, że adopcja psów dawców ze schroniska miała charakter czysto formalny. Oraz że dawców narządów potraktowano przedmiotowo, a ich nowi właściciele nie poznali nawet tych zwierząt zanim te nie trafiły na stół operacyjny.
Przeszczepy nerki u psów są kontrowersyjne między innymi z powodu ich… skuteczności. Zaledwie 30% psich biorców nerek przeżywa po operacji powyżej 100 dni. Mniej niż 20% żyje dłużej niż 6 miesięcy. Rzadko który dożywa roku po transplantacji. U kotów te wyniki prezentują się znacznie lepiej – aż 40% pacjentów żyje 3 lata po operacji. To wyniki z USA, gdzie w znaczącej części dawcy i biorcy są spokrewnieni. I to właśnie z badań zza oceanu wynika, że zwierzęcy dawcy nerki też żyją krócej.
Wyrok sądu II instancji zaskarżył do Sądu Najwyższego obrońca oskarżonego. Sąd Najwyższy skargę jednak oddalił. W wyniku tej decyzji sprawa trafiła do ponownego rozpoznania przed sądem rejonowym. Pierwsza rozprawa odbędzie się już w poniedziałek, 15 kwietnia, o godz. 13:00 w sali 521 Sądu Rejonowego Warszawa Mokotów przy ul. Ogrodowej.
„Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt wycinanie organów zdrowym zwierzętom stanowi ich okaleczenie, a zabiegi lekarsko-weterynaryjne na zwierzętach są dopuszczalne dla tylko dla ratowania ich życia lub zdrowia. Przeszczepy organów u zwierząt nie ratują życia ani zdrowia dawcy, co jest przecież oczywiste nawet dla laika. Jest wręcz odwrotnie. Taka transplantacja okalecza zdrowe zwierzę w celu przedłużenia życia innego zwierzęcia. Biorcy po takiej operacji żyją w znacząco obniżonym komforcie. Podobnie zresztą jak dawcy. W mojej opinii wszystkie zwierzęta, które były przedmiotem transplantacji, będących przedmiotem tego procesu, stały się ofiarami ambicji ludzi. I tak, celowo podkreślam, że były przedmiotem operacji, a nie ich podmiotem. Bo w tej konkretnej sytuacji podmiotowości i ochrony, wynikającej z ustawy, zostały pozbawione. Wyrok, wydany po ponownym rozpoznaniu przez sąd, zadecyduje o tym, czy w przyszłości zwierzęta bezdomne będą źródłem części zamiennych dla innych zwierząt, których właściciele mają wystarczająco dużo pieniędzy i wystarczająco mało empatii, by na taki zabieg się zdecydować” – mówi mec. Katarzyna Topczewska.
Źródło: Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt - Viva