Zdaniem części praskich organizacji uczestnictwo w Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego to „bicie piany” i przelewanie z pustego w próżne. Opinie te nie zniechęcają członków Komisji, którzy, pomimo trudności, starają się budować płaszczyznę do dialogu z władzami miasta. A co z tych starań wychodzi?
Tomasz Suski, przewodniczący Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego przyznaje, że wiele organizacji, działających na terenie Pragi Południe, nie jest zainteresowanych uczestnictwem w spotkaniach DKDS-u. Choć fundacji i stowarzyszeń w Dzielnicy jest wiele, na spotkania Komisji przychodzi około 10 reprezentantów. – Wiele organizacji rezygnuje z naszych spotkań, bo wychodzą z założenia, że Komisja i tak nic nie może – przyznaje przewodniczący. – Prawdą jest, że Dzielnica traktuje nas jak piąte koło u wozu, jednak – moim zdaniem – Komisja, jeśli chce, może całkiem sporo.
Na spotkania DKDS-u, oprócz pozarządowców, przychodzą przedstawiciele Ośrodka Pomocy Społecznej oraz Jarosław Karcz, zastępca burmistrza. – Przedstawiciele OPS-u są bardzo pomocni, zobowiązali się do protokołowania wszystkich spotkań. Pan wiceburmistrz w poprzednim roku zaglądał do nas tylko na chwilę, po czym przepraszał i wychodził, tłumacząc się innymi obowiązkami – opowiada przewodniczący Dzielnicowej Komisji. – Na jednym ze spotkań zwróciliśmy Panu burmistrzowi uwagę, że skoro sam ma tak wiele obowiązków, to może warto wytypować inną osobę, która poświęci nam więcej uwagi. Możliwe, że wziął to sobie do serca – ostatnim razem był obecny na całym spotkaniu.
Jednym z najważniejszych zadań DKDS-u jest delegowanie przedstawicieli do komisji konkursowych, które przydzielają organizacjom dotacje. Jak wygląda ten obszar współpracy? – Uczestniczyłem w dwóch komisjach konkursowych i muszę powiedzieć, że moje doświadczenia były pozytywne – przyznaje Tomasz Suski. – W każdej chwili mogłem przyjść, zabrać wnioski i na spokojnie się z nimi zapoznać. Urzędnicy mieli dużą wiedzę o organizacjach, które starały się o publiczne środki. Jeśli mieliśmy jakieś wątpliwości co do któregoś z wniosków, coś budziło nasz niepokój lub po prosto czegoś nie rozumieliśmy, mogliśmy zadzwonić do danej organizacji i dopytać o jej intencje – opowiada Tomasz Suski. – Nie miałem wrażenia, że urzędnicy starają się przepchać na siłę jakieś wnioski. W wydziale sportu udało nam się nawet przegłosować naczelnika, co pokazuje, że chyba jednak mamy coś do powiedzenia.
Saska Kępa kontra Grochów
13 marca członkowie Prezydium Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego spotkali się, by opracować tegoroczny plan pracy DKDS-u. Jednym z zadań, które wyznaczyli, jest przeniesienie corocznej imprezy „Południowopraskie Prezentacje” z Parku Skaryszewskiego na plac Szembeka. Ta plenerowa impreza to święto lokalnych organizacji. Fundacje i stowarzyszenia prezentują mieszkańcom swoją ofertę, przygotowując konkursy, warsztaty oraz występy artystyczne. Wydarzenie, jak co roku, odbędzie się we wrześniu, a więc kilka miesięcy po otwarciu nowo zrewitalizowanego placu. – Plac Szembeka już wkrótce zyska ogromny potencjał. Chcemy to wykorzystać – argumentuje przewodniczący Komisji.
Kolejny cel to opracowanie raportu na lata 2014-2018 na temat najpilniejszych spraw i potrzeb mieszkańców Dzielnicy. Raport mają poprzedzić szeroko zakrojone konsultacje społeczne, do których zaproszone zostaną organizacje pozarządowe, instytucje publiczne, rady osiedli oraz lokalni liderzy.
Inne zadanie, które zaplanowało Prezydium DKDS-u, dotyczy zainicjowania cyklicznej imprezy plenerowej Dni Grochowa. Ta miałaby odbywać się co dwa lata, naprzemiennie z, organizowanym do tej pory co roku, Świętem Saskiej Kępy. – Chcemy, aby Grochów także miał swoje święto. Organizacje z Saskiej Kępy będą mogły zaistnieć na naszej imprezie. To pozwoli zintegrować mieszkańców całej Dzielnicy. – Czy pomysł spodoba się również organizacjom z Saskiej Kępy? – pytamy przewodniczącego Komisji. – Myślę, że się dogadamy, i to wcale się nie kłócąc – odpowiada Tomasz Suski. Czy na pewno?
Leszek Kurowski, prezes Stowarzyszenia Saska Kępa, który także uczestniczy w spotkaniach Komisji, stanowczo protestuje. – Po pierwsze, na Święto Saskiej Kępy, która liczy około 40 tys. mieszkańców, przychodzi 100 tys. osób. Podczas tej imprezy integrują się więc nie tylko mieszkańcy całej Dzielnicy, ale też pozostałych części miasta. Po drugie – kontynuuje Leszek Kurowski – impreza, która odbywa się raz na dwa lata traci swój prestiż i z czasem umiera. Dni Saskiej Kępy to nasza lokalna tradycja, ludzie są już do niej przyzwyczajeni. Szkoda byłoby teraz to wszystko popsuć.
Prezes Stowarzyszenia Saska Kępa zwraca również uwagę na sposób, w jaki przyjęto plan pracy DKDS-u. – Prezydium podjęło uchwałę, która rzutuje na interesy organizacji z Saskiej Kępy, nie konsultując tego nawet z pozostałymi członkami Komisji. To coś niewiarygodnego. Jak Prezydium chce prowadzić dialog z miastem, skoro nie potrafi prowadzić go nawet z członkami DKDS-u? – zastanawia się Leszek Kurowski.
Biała gorączka
Co o Dzielnicowej Komisji mówią pracownicy Urzędu? – Znaczna część prężnie działających organizacji przestała uczestniczyć w spotkaniach Komisji, ponieważ przestał im odpowiadać sposób jej funkcjonowania. Część organizacji mówiła wprost, że szkoda im czasu na tak zwane „bicie piany”, że wolą zająć się merytoryczną pracą, niż przelewać z pustego w próżne – mówi Iwona Jaśkiewicz-Wyrębska, Naczelnik Wydziału Spraw Społecznych i Zdrowia w Dzielnicy Praga Południe. – Osobiście mam jednak nadzieję, że przyjdzie jeszcze taki moment, kiedy organizacje dojdą do wniosku, że warto wykorzystać potencjał DKDS-u.
O fundacjach i stowarzyszeniach, które współpracuję z jej wydziałem, Iwona Jaśkiewicz-Wyrębska mówi w samych superlatywach. – Robią kawał dobrej roboty, często nie szczędzą swojego prywatnego czasu. Należy im się ogromny ukłon za tę ciężko pracę.
Jako dobry przykład współpracy wskazuje m.in. działania Fundacji Wspólna Droga – United Way prowadzi działania we współpracy z Ośrodkiem Pomocy Społecznej oraz innymi praskimi organizacjami na rzecz dzieci, które z uwagi na biedę czy dysfunkcje rodziny, nie mają szans na rozwój swoich zainteresowań i pasji. – Ten projekt zjednoczył „nasze” organizacje. Przestały rywalizować, zaczęły współpracować – mówi Iwona Jaśkiewicz-Wyrębska.
Na pytanie, o to jak usprawnić międzysektorową współpracę, mówi o problemie NGO-sów ze sprawozdawczością. – Organizacje często wykonują kawał dobrej roboty, jednak wiele z nich nie potrafi pochwalić się swoimi zasługami. Chciałabym, aby umiały pokazać nam – przyznającym dotacje, mieszkańcom, ale też samym sobie, co tak naprawdę udało im się zrobić. Jeśli jakaś organizacja składa projekt, w którym opisuje cele, jakie będzie realizować, a potem w sprawozdaniu pisze: „cele zostały zrealizowane”, to – mówiąc brzydko – mam ciśnienie 200 i dostaję białej gorączki – mówi Iwona Jaśkiewicz-Wyrębska. – Umiejętność przeanalizowania tego, co udało nam się zrobić, jak osiągnęliśmy cele lub dlaczego im nie podołaliśmy jest niezwykle ważna. Marzy mi się, by organizacje umiały analizować i świadomie oceniać efekty swojej pracy. I nie chodzi tylko o to, żebym ja miała „ładnie w papierach”, ale by same organizacje mogły wyciągać wnioski ze swoich działań, rozwijać się i podnosić własne kompetencje.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)