Biorąc pod uwagę współpracę z NGO-sami, Mokotów ma się czym chwalić. Dzielnica udostępnia organizacjom atrakcyjny lokal na realizację zadań, drukuje informator społeczny, powołała również animatora, który informuje mieszkańców, z jakich ofert mogą korzystać. Czy są sprawy, które rzucają cień na tę współpracę?
– Pracownicy mokotowskiego urzędu to zaprzeczenie stereotypowego urzędnika – przekonuje Robert Rzeszutek, przewodniczący mokotowskiej Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego. – To bardzo sympatyczni ludzie, są życzliwi i pomocni. Nie są wrogami, są partnerami.
Bogdan Piec, Naczelnik Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych Dzielnicy Mokotów, już na wstępie zaznacza, że współpraca z NGO-sami to jeden z priorytetów. – Organizacje są naszymi partnerami. Poprzez dotacje wykonują zadania miasta. Nasza współpraca nie ogranicza się jednak wyłącznie do dawania pieniędzy. Osobiście najbardziej cenię sobie organizacje, które nie traktują urzędu wyłącznie jak bankomat. Wiele NGO-sów, które dostają od nas dotacje, współpracuje z nami także pozafinansowo.
Pozafinansowo – czyli jak?
Woronicza 44 a to adres Mokotowskiego Centrum Integracji Mieszkańców. Dzielnica wyremontowała budynek i oddała go do użytku organizacjom. Do dyspozycji jest: sala konferencyjna z nagłośnieniem i rzutnikiem, dwie sale warsztatowe, sala komputerowa, kilka mniejszych pokoi, siłownia oraz pomieszczenie techniczne – w sumie prawie 800 metrów kwadratowych. – Dajemy organizacjom miejsce na prowadzenie działalności, a one przychodzą ze swoimi dotacjami i realizują projekty. Korzyść jest obopólna – zapewnia naczelnik. – Organizacje mają przestrzeń, a my mamy szereg ciekawych inicjatyw.
– Czasem dobry lokal to połowa sukcesu – przyznaje Robert Rzeszutek. – Ten przy Woronicza jest naprawdę atrakcyjny. Dla nas to duże ułatwienie i zachęta do działania.
W Mokotowskim Centrum Integracji Mieszkańców różnego rodzaju działania prowadzi stale kilkanaście organizacji pozarządowych. Tych, które korzystają z pomieszczeń sporadycznie, jest jeszcze więcej. Obłożenie jest więc spore, jednak wciąż są wolne miejsca w grafiku.
Mieszkańcy muszą wiedzieć
By organizacje mogły poszerzać grono swoich odbiorców, Dzielnica powołała animatora społecznego. Funkcję tę sprawuje pracownik jednej z organizacji. W ramach swoich zadać, odwiedza wspólnoty mieszkaniowe, pyta o potrzeby i proponuje konkretne oferty, które w danej chwili realizują mokotowskie NGO-sy.
Dzielnica raz na dwa lata wydaje również informator o mokotowskich organizacjach i instytucjach. – Mieszkańcy z jednej strony mogą dowiedzieć się, z jakiej oferty mogą skorzystać, z drugiej zaś, na co idą publiczne pieniądze – mówi Bogdan Piec. – Wydrukowaliśmy już trzy wydania informatora. Każde z nich liczyło od 15 do 20 tys. egzemplarzy. Oznacza to, że w teren poszło już około 50 tys. informatorów.
Osiedlowe koalicje
Mokotów to jedna z niewielu dzielnic, w której zawiązały się lokalne partnerstwa. W 2007 roku Dzielnica wspólnie ze Stowarzyszeniem BORIS oraz lokalnymi organizacjami i instytucjami powołała Partnerstwo dla Mokotowa, a więc porozumienie organizacji i instytucji, które chcą działać na rzecz mieszkańców swojej dzielnicy. – To forum, które pozwala łączyć zasoby i wymieniać doświadczenia – mówi Bogdan Piec. – Początkowo liczyło 15 podmiotów. Obecnie jest ich ponad 100, z czego połowa to organizacje pozarządowe. By działania prowadzone w ramach Partnerstwa dla Mokotowa były skuteczniejsze, wytypowano tak zwane „obszary kryzysowe”: Sielce, Wierzbno i Służewiec. Zawiązały się tam osiedlowe partnerstwa, które prowadzą szereg działań aktywizujących mieszkańców. - Jedna z naszych inicjatyw - „Jesień na Sielecko – lokalnie, twórczo, sąsiedzko” – dostała „Sektora” [nagroda w konkursie na najlepsze warszawskie inicjatywy pozarządowe – red.] za 2010 rok w kategorii: „Pomoc społeczna i profilaktyka uzależnień” – chwali się naczelnik WZiSS.
Partnerstwa pączkują również na inne osiedla. Pod koniec 2011 roku powołano kolejne – Partnerstwo „Nasze Stegny”.
DKDS – niewykorzystany potencjał?
– Działa, choć pewnie mogłaby działać lepiej – tak o Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego w Mokotowie mówi Bogdan Piec. – Nasza współpraca z Komisją ogranicza się właściwie do konsultowania tematów zadań w konkursach dotacyjnych oraz do delegowania przedstawicieli do komisji konkursowych, które oceniają wnioski. Wydaje się, że jej kompetencje mogłyby być znacznie szersze. Organizacje nie wychodzą z inicjatywami. Brakuje siły napędowej. Owszem, Ci, którzy uczestniczą w spotkaniach, są zaangażowani. Problem w tym, że jest ich niewielu.
W spotkaniach Komisji uczestniczy zazwyczaj około pięciu przedstawicieli sektora pozarządowego. O przyczynę niskiej frekwencji pytamy przewodniczącego Komisji. – Prawda jest następująca: jest wiele organizacji, które są znane, działają od wielu lat, wzbudzają zaufanie, a rzeczy, które robią, są po prostu dobre. Takie organizacje prawie na pewno otrzymają dofinansowanie na swoje zadanie. Ich członkowie nie mają więc zbyt dużej motywacji, by uczestniczyć w tych spotkaniach. Wychodzą z założenia, że i tak dostaną dofinansowanie. Robert Rzeszutek nie ocenia tego jednak negatywnie. – Te organizacje, na własne życzenie, nie mają wpływu na kształt ogłaszanych konkursów. Co prawda, wiele z nich jest co roku praktycznie powielana, jednak zdarzają się zmiany. Organizacja, która nie uczestniczy w spotkaniach dzielnicowej komisji może być więc niemile zaskoczona, kiedy okaże się, że ogłoszone konkursy nie obejmują realizowanych przez nią zadań.
Jak współpracę DKDS-u z Dzielnicą ocenia przewodniczący Komisji? – Ta współpraca nie jest jeszcze wzorowa, ale to nie jest wina ani nasza ani Dzielnicy. Ta Komisja po prostu nie wypracowała przez wcześniejsze lata odpowiednich wzorców współpracy. Wszystko jednak przed nami. Na styczniowym spotkaniu mieliśmy wyjątkowo wysoką frekwencję – przyszli przedstawiciele kilkunastu organizacji. Oby tak dalej…
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)