Sortują śmieci w nielegalnej siedzibie. Wyrzucą ich?
Niepewny los Stowarzyszenia Ekon, które do zbierania śmieci zatrudnia chorych psychicznie. Pracują na Ursynowie w samowoli budowlanej. - Ale czy to powód by nas zamykać? - dziwi się szefowa stowarzyszenia.
- Ta praca to całe moje życie, mój drugi dom. Błagam niech pani coś zrobi, by my tu zostali. Mam żonę i matkę. Bez tej pracy przepadniemy - prosi 45-letni Piotr Pukropek, który od wielu lat jest chory psychicznie. Od ośmiu pracuje w Ekonie przy taśmie sortowniczej. Każdego dnia przez wiele godzin segreguje szkło, plastik i metal. - Jestem prawdziwy spec od taśmy - chwali się pan Piotr.
W Stowarzyszeniu "Niepełnosprawni dla Środowiska Ekon" pracuje ponad 300 niepełnosprawnych, którzy odbierają od warszawiaków posortowane śmieci. - Zatrudniamy ludzi wykluczonych społecznie, którzy nie mają szans na pracę - podkreśla Elżbieta Gołębiewska, szefowa Ekonu, który działa od 2003 r. Śmieci "zdobywają" pracownicy terenowi. Ze względu na pracowitość są nazywani mrówkami. Rano chodzą po osiedlach i spod drzwi mieszkań czy domów zabierają niebieskie worki. Do nich ludzie pakują śmieci, które można odzyskać: puszki, butelki czy gazety. Potem pełne worki lądują w ciężarówkach i trafiają do wybudowanej trzy lata temu sortowni pod namiotem przy ul. Mortkowicza na Zielonym Ursynowie. Tu chorzy wyrzucają je na taśmę i przebierają. Osobno papier, szkło, plastik i metal. Na końcu posegregowane odpady jadą w paczkach do hut szkła czy papierni.
Z 40 tys. mieszkań na Ursynowie, Kabatach i Piasecznie Ekon odzyskuje miesięcznie 300 ton odpadów. Niepełnosprawni zarabiają na rękę ok. 1 tys. zł. Większość tej sumy przekazuje Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Aktywizację chorych psychicznie i niepełnosprawnych intelektualnie docenili psychiatrzy i eksperci ds. gospodarki odpadami. Ekon chwalił też minister środowiska prof. Andrzej Kraszewski.
Jednak nad stowarzyszeniem zebrały się ciemne chmury. Teren sortowni przy ul. Mortkowicza Ekon dzierżawi od Stołecznego Zarządu Mienia. Umowa obowiązuje tylko do jutra. - Żyjemy w ogromnej niepewności. Cała załoga codziennie pyta, co dalej. Ja sama wciąż nic nie wiem - przyznaje Elżbieta Gołębiewska.
Problem w tym, że sortownia pod namiotem to samowola budowlana. Miasto nie może więc przedłużać umowy firmie łamiącej prawo. - Chcemy zalegalizować naszą sortownię, ale to bardzo skomplikowane - broni się Elżbieta Gołębiewska.
Inaczej widzą to urzędnicy. - Doceniamy to stowarzyszenie - zapewnia Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza i dodaje: - Ale każda, nawet najbardziej szczytna instytucja, musi przestrzegać prawa. Ekon mógł zalegalizować ten namiot już dawno temu. Nasza propozycja to przedłużenie dzierżawy o trzy miesiące.
Tyle że w tym czasie Ekon sortowni nie zalegalizuje. W dodatku miasto przygotowuje plan zagospodarowania przestrzennego tej części Ursynowa, który do wglądu mieszkańców ma być wyłożony dopiero w grudniu. - Nie będzie legalizacji sortowni, dopóki nie zgodzą się na nią mieszkańcy, okoliczne firmy i władze lotniska - mówi burmistrz dzielnicy Piotr Guział.
To nie koniec kłopotów Ekonu. Miasto zażądało, by stowarzyszenie przekształciło się w zakład aktywności zawodowej. Dzięki temu niepełnosprawni mieliby lepsze warunki pracy, zapewnioną rehabilitację czy opiekę medyczną. Zakład jednak nie powstał. - Przyznaję, tu trochę nam nie wyszło, ale to chyba nie powód, żeby nas zamykać? - pyta Gołębiewska.
- Zrobimy, co w naszej mocy, by pomóc Ekonowi. Teraz najważniejsza jest legalizacja sortowni. Potem zastanowimy się, jak rozwiązać pozostałe problemy - mówi Agnieszka Kłąb.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna