Solidarność jest zawsze związana z odpowiedzialnością. Dlatego idea "Polski solidarnej" nie może oznaczać zaspakajania wszelkich roszczeń - pisze Łukasz Małecki-Tepicht.
Po ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich w Polsce
można było zaobserwować w analizach socjologicznych i
politologicznych pewne zaskoczenie. Poruszenie to było wynikiem nie
tylko kryzysu niedoszłej koalicji PO-PiS, ale przede wszystkim
efektywności kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości opartej na
obietnicach ekonomiczno-społecznych i porównywaniu systemów
podatkowych. Zdyskredytowanie podatku liniowego, prezentowanie
pustoszonej lodówki i znikających zabawek dało zaskakująco dobry
wynik wyborczy.
Kwestią, która moim zdaniem jest godna uwagi, są konsekwencje
wynikające z tak prowadzonej kampanii wyborczej i utrwalania
pewnych postaw społecznych i politycznych wzorców zachowań.
Abstrahując od partii politycznych, ich liderów i wyników wyborów
chciałbym zwrócić uwagę na utrwalenie się pojęcia „Polski
solidarnej” i skutków, które powinny z tego wynikać.
Solidarność a socjalizm
Analiza postulatów partii zwycięskich z ostatnich dwóch wyborów
parlamentarnych (SLD – 2001, PiS – 2005) pokazuje, że odwołanie się
do postawy roszczeniowej jest istotnym czynnikiem wpływu
politycznego. Jednak różnica ideologiczna między PiS i SLD polega
na tym, że Sojusz jako partia lewicowa taką postawę łączy – co
naturalne – z wartościami socjaldemokratycznymi. W wyborach 2005
roku Prawo i Sprawiedliwość nie mogło bezpośrednio odwołać się do
wartości socjaldemokratycznych, ugrupowanie to bowiem powstało i
funkcjonuje jako partia sprzeciwu wobec sposobu sprawowania władzy
przez postkomunistów. Z tego względu zastosowano chwyt
marketingowy, jakim było proste podzielenie elektoratu na
„liberalny” (PO) i „solidarny” (PiS). Zastąpienie „socjalności”
„solidarnością” przyszło tym łatwiej, że komponowało się z
obchodami 25. rocznicy powstania NSZZ „Solidarność”. Hasło
solidarności – mówienie o społeczeństwie solidarnym – czerpie z
koncepcji solidaryzmu społecznego. Solidaryzm powstał i
ukształtował się w ramach katolickiej nauki społecznej. Z tego
względu warto się przyjrzeć źródłom i implikacjom chrześcijańskiej
koncepcji solidaryzmu. Pierwszą i podstawową różnicą pomiędzy
„socjalnością” i solidarnością jest wzajemność. Postawa
roszczeniowa zakłada branie (np. od państwa, społeczeństwa), czyli
otrzymywanie. W koncepcji tej brakuje odpowiedzi na pytanie o to,
co biorący może dać w zamian? Orientację produktywną cechuje zasada
sformułowana przez prezydenta Stanów Zjednoczonych - Kennedy’ego:
Zanim zapytasz się, co państwo może zrobić dla ciebie, zastanów się
nad tym, co ty możesz zrobić dla państwa. W koncepcji socjalnej
pytanie jest odwrócone: orientacji roszczeniowej permanentnie
towarzyszy pytanie, co jeszcze państwo może dać?. Solidaryzmowi
społecznemu takie podejście jest obce. Konkretne zdefiniowanie,
czym jest wzajemność w solidarności odnajdujemy w Encyklice Ojca
Świętego Jana Pawła II „Sollicitudo rei socialis”: Ci, którzy
posiadają większe znaczenie dysponując większymi zasobami dóbr i
usług, winni poczuwać się do odpowiedzialności za słabszych i być
gotowi do dzielenia z nimi, tego co posiadają. Słabsi ze swej
strony, postępując w tym samym duchu solidarności, nie powinni
przyjmować postawy czysto biernej lub niszczącej tkankę społeczną,
ale dopominając się o swoje słuszne prawa, winni również dawać swój
należny wkład w dobro wspólne. Grupy pośrednie zaś nie powinny
egoistycznie popierać własnych interesów, ale szanować interesy
drugich. We wskazanej perspektywie należy zadać pytanie, czy
„Polska solidarna” ma być Polską obywateli wzajemnie tworzących i
dzielących się dobrami materialnymi i duchowymi? Konkretniej rzecz
ujmując – czy obywatel, który dzisiaj odbiera zasiłek dla
bezrobotnych lub świadczenia z ośrodka pomocy społecznej „jutro”,
tzn. „w Polsce solidarnej”, będzie po jego uzyskaniu pytał: „co ja
mogę zrobić dla Polski?”. Czy obywatel płacący 40% stawkę podatku
dochodowego będzie miał pewność, że oddając państwu najwięcej płaci
na rzecz osób faktycznie potrzebujących?
„Nigdy jedni przeciw drugim”
Solidarność jest cechą wspólnoty. Państwo, Naród (w preambule
Konstytucji RP również „wszyscy obywatele Rzeczypospolitej”),
region, gmina, czy miasto stanowią wspólnotę. Jakość tej wspólnoty
zależy od więzów społecznych i postaw reprezentowanych przez jej
członków. Jak określił to ks. Józef Tischner, cechująca wspólnotę
solidarność: nie potrzebuje wroga lub przeciwnika, aby się umacniać
i rozwijać. Ona się zwraca do wszystkich, a nie przeciwko
komukolwiek („Etyka solidarności”). Poczucie solidarności w ramach
wspólnoty odrzuca koncepcje dychotomiczne. Solidarność odrzuca
konfliktowe koncepcje społeczeństwa. Odrzucenie podziałów i
skierowanie się na dobro wspólne odnajdujemy w jednej z homilii
Jana Pawła II do świata pracy: Solidarność — to znaczy: jeden i
drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A
więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy
„brzemię” dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich.
Nie może być walka silniejsza od solidarności. Jeśli w kampanii
wyborczej 2005 roku pojawił się postulat „Polski solidarnej”, to
powstaje kolejne pytanie, czy zwycięzcy, którzy z takim hasłem
wygrali wybory, zamierzają przeciwdziałać konfliktom społecznym i
zmniejszać znaczenie istniejących konfliktów? Czy koalicja
parlamentarna, która obdarzyła zaufaniem rząd firmowany przez
twórców „Polski solidarnej” odrzucają podziały i konflikty?
Socjalizm bezpośrednio – a socjaldemokracja w sposób bardziej
zakamuflowany – „przemyca” konflikt bogatych między biednymi, a
będąc w opozycji dodatkowy konflikt między władzą a społeczeństwem.
Czy w imię solidarności na początku XXI wieku uda się w Polsce
wytworzyć atmosferę zaufania i poczucie wspólnoty? Jeśli tak to, to
solidarność faktycznie zastąpi „socjalność” skutecznie i być może
na stałe. Jeśli nie, to będzie znaczyło, że zamiana tych słów była
tylko zabiegiem retorycznym.
Odpowiedzialność za wspólnotę
Kolejną cechą solidarności jest odpowiedzialność. Jest to
odpowiedzialność za państwo, za współobywateli i za siebie. Ta
odpowiedzialność łączy się z obowiązkami na rzecz społeczeństwa i
wobec państwa oraz obowiązkami państwa w stanowieniu dobrego i
sprawiedliwego prawa. Obowiązki, o których mowa zostały zawarte
m.in. w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie
współczesnym – „Gaudium et spes”: Prawa wszystkich osób, rodzin i
grup społecznych oraz ich realizacja powinny być uznawane,
zachowywane i popierane na równie z powinnościami, którym podlegają
wszyscy obywatele. Wśród nich czerwiec 2006powinno się pamiętać o
obowiązku świadczenia państwu usług materialnych i osobistych,
które potrzebne są dla dobra wspólnego. Rządzący powinni się
wystrzegać stwarzania trudności rodzinom, związkom społecznym lub
kulturalnym, organom lub instytucjom pośredniczącym, i niech nie
pozbawiają ich możliwości legalnej i skutecznej działalności, którą
winni raczej chętnie i regularnie wspierać. Obywatele zaś, czy to
indywidualnie, czy stowarzyszeni, powinni strzec udzielania władzy
publicznej zbyt wielkich uprawnień oraz domagania się niesłusznie
od niej zbyt wielkich przywilejów i korzyści, aby przez to
pomniejszać ciężar obowiązków spoczywających na osobach rodzinach i
grupach społecznych. Odpowiedzialność będąca cechą solidarności
jest odpowiedzialnością za drugiego człowieka.
W cytowanym już wcześniej fragmencie encykliki „Sollicitudo rei
socialis” Papież wskazuje na konieczność współwystępowania
„dzielenia się ze słabszymi” oraz dawaniem (ze strony słabszych)
„swojego należnego wkładu w dobro wspólne”. Odrzucenie postawy
bierności słabszych, której efektem jest „niszczenie tkanki
społecznej” jest kolejnym wyrazem odpowiedzialności. Dawanie
słabszym bez oczekiwania „należnego wkładu w dobro wspólne” jest
demoralizujące i nieodpowiedzialne. Dawanie świadczeń społecznych
bez analizy ich efektów np. przy wydobywaniu się z ubóstwa jest
działaniem, które eskaluje postawę roszczeniową i odrzuca
współodpowiedzialność za społeczeństwo.
Solidaryzm to wyzwanie dla rządzących
Solidaryzm społeczny i odwoływanie się do etosu solidarności jest w
Polsce postulatem bardzo ambitnym i trudnym, a zarazem bardzo
ryzykownym. Oczywiście trud i ryzyko zakłada poważne traktowania
postulatów i programów politycznych. Świadomie pomijam w powyższych
rozważaniach postulaty populistyczne i aroganckie oszukiwanie
wyborców. W powszechnym odbiorze mówienie o „państwie solidarnym”
powoduje wizję, „państwa solidarnego z obywatelem”, a skoro
solidarnego to i troszczącego się, opiekuńczego. Jednak powrót do
źródeł solidarności społecznej implikuje mówienie równocześnie o
solidarności i odpowiedzialności. Współodpowiedzialność to
solidarność państwa z obywatelem, jak i obywatela z państwem.
Państwo solidarne to państwo, w którym władza jest służbą wobec
obywateli. Obywatele natomiast dbają o stan państwa (np. jego
deficytu budżetowego, przestrzegania przez obywateli
prawa).Wreszcie państwo solidarne to państwo odpowiedzialne za
wszystkich obywateli. To państwo, w którym pomoc niesiona w imię
solidarności, nie jest marnotrawstwem środków publicznych i
instrumentem demoralizacji osób, które tę pomoc otrzymują.
Solidarność jest zawsze związana z odpowiedzialnością. Jeśli od
solidarności „odejmie” się odpowiedzialność, to pozostanie kolejne
rozczarowanie.
**
Autor jest studentem nauk politycznych na Uniwersytecie
Warszawskim, absolwentem XIV Szkoły Zimowej Instytutu Tertio
Millennio oraz XIII Szkoły Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego.
Tekst "Soldarność i odpowiedzialność" pochodzi z czerwcowego numeru
Biuletynu Instytutu Tertio Millennio.