Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Włoskie stowarzyszenia konsumenckie oraz organizacja rolników po raz pierwszy zjednoczyły swoje siły i zaapelowały do Włochów o udział w nietypowym proteście przeciw nieuzasadnionemu wzrostowi cen.
– 13 września nie kupujcie i nie jedzcie makaronu, nie pijcie kawy
w barze – wezwali w ubiegłym roku swoich rodaków przewodniczący
stowarzyszeń konsumentów Adoc, Adusbef, Codacons, Federconsumatori
oraz organizacji producentów żywności Coldiretti.
Bojkot podstawowych składników włoskiej diety miał być protestem przeciwko skokowym podwyżkom cen.
Od 2006 do 2007 roku w Italii zdrożały niemal wszystkie podstawowe produkty spożywcze: kilogram mąki kosztuje o 11% więcej, makaron „rurki” o 22%, chleb o 17%, a kilogram spaghetti aż o 27%. Organizacje konsumenckie i rolnicze podkreślały, że od 1985 roku chleb zdrożał o 750%, a cena pszenicy nawet nieznacznie spadła.
Organizacje zaniepokoiły się nie tylko podwyżkami cen artykułów spożywczych, ale także ubezpieczeń, benzyny, biletów autobusowych i kolejowych oraz czynszów.
– Wzywamy do zmiany stawki akcyzy na benzynę – wyjaśniał Carlo Iacone, przewodniczący Adoc w prowincji Caserta w Kampanii. – Jej obniżka wpłynie na cenę paliwa, a z kolei ta spowoduje powstrzymanie, a może nawet spadek cen podstawowych produktów. Wzywamy także do rezygnacji z zapowiedzianych podwyżek cen biletów kolejowych, których ceny już dziś nijak mają się do standardu podróży: pociągi wciąż się spóźniają i są brudne.
Nie tylko bojkot
Organizatorzy protestu nie ograniczyli się jedynie do apelu o bojkot makaronu i kawy, ale wezwali władze do obniżki podatków o 5% oraz zaproponowali powszechny powrót do metod sprzed lat: stwierdzili, że bezpośrednia sprzedaż produktów żywnościowych przez rolników i innych producentów na targach, działających nawet jeden dzień w tygodniu, mogłaby doprowadzić do spadku cen.
– Obecnie jest to możliwe najczęściej przy plantacjach czy fabrykach, a powinno być powszechne także w dużych miastach. Targi wykluczają bowiem pośrednictwo wielkich sieci supermarketów, które w dużym stopniu odpowiadają za wzrost cen na drodze od producenta do konsumenta – wyjaśniał Eugenio Torchio z lombardzkiego oddziału Coldiretti.
Nie wszystkie organizacje konsumenckie poparły „makaronowy strajk”. Oddział Arco w Marche zamiast tej bardzo „medialnej” akcji zaproponował skupienie wysiłków na lepszym informowaniu konsumentów: zachęcaniu ich do porównywania cen w różnych sklepach oraz zwracania uwagi na cenę za kilogram czy litr, a nie opakowanie.
Na wolności i w więzieniu – bez makaronu
Według telefonicznego sondażu przeprowadzonego przez Adoc podwyżki cen boleśnie odczuło aż 80% Włochów. Natomiast najwięcej konsumentów w proteście przeciwko drożyźnie nie kupiło makaronu w sklepie lub nie zjadło go w domu czy w restauracji w Katanii (71%), Bolonii (69%), Florencji i Rzymie (68%), Perugii (65%), Turynie (64%), Mediolanie (63%), Palermo i Bari (62%) oraz w Neapolu (60%). Do bojkotu przyłączyło się nawet wielkie rzymskie więzienie Rebibbia, gdzie nie podano w czwartek, 13 września 2007 roku, żadnego makaronu. W stolicy Włoch odbyły się również dwie manifestacje: przed Plazzo Montecitorio, gdzie obraduje izba niższa parlamentu oraz na Piazza Giuseppe Verdi, gdzie swoją siedzibę ma l'Antitrust, czyli włoski odpowiednik Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Mobilizacja
Akcja konsumentów i rolników uświadomiła wielu Włochom, że wzrost cen żywności uderza przede wszystkim w najbiedniejszych. Przeciętna rodzina wydaje średnio 17% dochodów na jedzenie, a emeryt już niemal 50% swojej skromnej emerytury. Dwa tygodnie po strajku rzymski dziennik „Il Messaggero” opisał historię 75-letniego emeryta z Cagliari na Sardynii, któremu już kilka dni przed końcem miesiąca brakuje pieniędzy na jedzenie. Zdesperowany staruszek próbował w sklepie, w którym zazwyczaj robi zakupy, nieudolnie ukraść paczkę makaronu. Wypadła mu ona spod ubrania tuż przy kasie. Mężczyzna rozpłakał się i opowiedział o swoich problemach obsłudze. Sklep podarował potrzebne artykuły, a ludzie z sąsiedztwa zmobilizowali się do pomocy starszemu panu.
Argentyński protest pomidorowy
Na włoskiej akcji wzorowali się w październiku 2007 roku mieszkańcy Argentyny, którzy protestowali przeciwko nieuzasadnionemu wzrostowi cen pomidorów. To warzywo zdrożało tam w ciągu dwóch miesięcy aż o 400%. Spadek sprzedaży o 40% spowodował obniżkę ceny pomidorów o 30%. Argentyński protest ucieszył włoskie stowarzyszenia konsumenckie, które wyraziły nadzieję, że wkrótce uda się powołać międzynarodową organizację, która będzie bronić mieszkańców globalnej wioski przed agresywnymi działaniami międzynarodowych korporacji.
Bojkot podstawowych składników włoskiej diety miał być protestem przeciwko skokowym podwyżkom cen.
Od 2006 do 2007 roku w Italii zdrożały niemal wszystkie podstawowe produkty spożywcze: kilogram mąki kosztuje o 11% więcej, makaron „rurki” o 22%, chleb o 17%, a kilogram spaghetti aż o 27%. Organizacje konsumenckie i rolnicze podkreślały, że od 1985 roku chleb zdrożał o 750%, a cena pszenicy nawet nieznacznie spadła.
Organizacje zaniepokoiły się nie tylko podwyżkami cen artykułów spożywczych, ale także ubezpieczeń, benzyny, biletów autobusowych i kolejowych oraz czynszów.
– Wzywamy do zmiany stawki akcyzy na benzynę – wyjaśniał Carlo Iacone, przewodniczący Adoc w prowincji Caserta w Kampanii. – Jej obniżka wpłynie na cenę paliwa, a z kolei ta spowoduje powstrzymanie, a może nawet spadek cen podstawowych produktów. Wzywamy także do rezygnacji z zapowiedzianych podwyżek cen biletów kolejowych, których ceny już dziś nijak mają się do standardu podróży: pociągi wciąż się spóźniają i są brudne.
Nie tylko bojkot
Organizatorzy protestu nie ograniczyli się jedynie do apelu o bojkot makaronu i kawy, ale wezwali władze do obniżki podatków o 5% oraz zaproponowali powszechny powrót do metod sprzed lat: stwierdzili, że bezpośrednia sprzedaż produktów żywnościowych przez rolników i innych producentów na targach, działających nawet jeden dzień w tygodniu, mogłaby doprowadzić do spadku cen.
– Obecnie jest to możliwe najczęściej przy plantacjach czy fabrykach, a powinno być powszechne także w dużych miastach. Targi wykluczają bowiem pośrednictwo wielkich sieci supermarketów, które w dużym stopniu odpowiadają za wzrost cen na drodze od producenta do konsumenta – wyjaśniał Eugenio Torchio z lombardzkiego oddziału Coldiretti.
Nie wszystkie organizacje konsumenckie poparły „makaronowy strajk”. Oddział Arco w Marche zamiast tej bardzo „medialnej” akcji zaproponował skupienie wysiłków na lepszym informowaniu konsumentów: zachęcaniu ich do porównywania cen w różnych sklepach oraz zwracania uwagi na cenę za kilogram czy litr, a nie opakowanie.
Na wolności i w więzieniu – bez makaronu
Według telefonicznego sondażu przeprowadzonego przez Adoc podwyżki cen boleśnie odczuło aż 80% Włochów. Natomiast najwięcej konsumentów w proteście przeciwko drożyźnie nie kupiło makaronu w sklepie lub nie zjadło go w domu czy w restauracji w Katanii (71%), Bolonii (69%), Florencji i Rzymie (68%), Perugii (65%), Turynie (64%), Mediolanie (63%), Palermo i Bari (62%) oraz w Neapolu (60%). Do bojkotu przyłączyło się nawet wielkie rzymskie więzienie Rebibbia, gdzie nie podano w czwartek, 13 września 2007 roku, żadnego makaronu. W stolicy Włoch odbyły się również dwie manifestacje: przed Plazzo Montecitorio, gdzie obraduje izba niższa parlamentu oraz na Piazza Giuseppe Verdi, gdzie swoją siedzibę ma l'Antitrust, czyli włoski odpowiednik Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Mobilizacja
Akcja konsumentów i rolników uświadomiła wielu Włochom, że wzrost cen żywności uderza przede wszystkim w najbiedniejszych. Przeciętna rodzina wydaje średnio 17% dochodów na jedzenie, a emeryt już niemal 50% swojej skromnej emerytury. Dwa tygodnie po strajku rzymski dziennik „Il Messaggero” opisał historię 75-letniego emeryta z Cagliari na Sardynii, któremu już kilka dni przed końcem miesiąca brakuje pieniędzy na jedzenie. Zdesperowany staruszek próbował w sklepie, w którym zazwyczaj robi zakupy, nieudolnie ukraść paczkę makaronu. Wypadła mu ona spod ubrania tuż przy kasie. Mężczyzna rozpłakał się i opowiedział o swoich problemach obsłudze. Sklep podarował potrzebne artykuły, a ludzie z sąsiedztwa zmobilizowali się do pomocy starszemu panu.
Argentyński protest pomidorowy
Na włoskiej akcji wzorowali się w październiku 2007 roku mieszkańcy Argentyny, którzy protestowali przeciwko nieuzasadnionemu wzrostowi cen pomidorów. To warzywo zdrożało tam w ciągu dwóch miesięcy aż o 400%. Spadek sprzedaży o 40% spowodował obniżkę ceny pomidorów o 30%. Argentyński protest ucieszył włoskie stowarzyszenia konsumenckie, które wyraziły nadzieję, że wkrótce uda się powołać międzynarodową organizację, która będzie bronić mieszkańców globalnej wioski przed agresywnymi działaniami międzynarodowych korporacji.
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 01 (49) 2008; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.