Jeśli ktoś nie słyszał jeszcze o Snapchacie, oznacza to dwie rzeczy - ma powyżej 16 lat albo nie śledzi trendów rynku mobilnego. Z tej niezwykle popularnej aplikacji korzysta już ok. 100 milionów użytkowników. Tylko jak ją rozgryźć?
Snapchat jest dziwny, stąd trudność z pierwszym okiełznaniem tej aplikacji. Jest być może najdziwniejszym narzędziem, z jakimi można zetknąć się w świecie mobilnym. Cóż to za dziwny twór – komunikator, który przez długi czas nie miał funkcji rozmów tekstowych? Czemu coś, co pozornie nie ma żadnej funkcjonalności poza przesyłaniem zdjęć, Mark Zuckerberg chciał kupić za 3 miliardy dolarów? I dlaczego twórcy nie skusili się na tę intratną propozycję?
Aplikacja, której nie ma
Żeby zrozumieć Snapchata, musimy skupić się na jego najważniejszej cesze, clou tego dziwnego wytworu ery cyfrowej. Otóż Snapchat tak naprawdę nie istnieje. Nie ma wersji webowej, treści kasowane są chwilę po ich odczytaniu, a na stronie internetowej znajdziemy jedynie informację o uruchomieniu nowej usługi Discover. Cóż, trochę to dziwne, prawda? Ale w tym szaleństwie jest metoda!
Po pierwsze, samo usuwające się wiadomości pozwalają na dużą oszczędność miejsca w urządzeniach mobilnych. A jako że komunikacja z wykorzystaniem Snapchata odbywa się głównie za pomocą materiałów audiowizualnych, jest to duże udogodnienie. Po drugie, jest to również zabezpieczenie przed dostępem niepowołanych osób do tychże wiadomości, co doceniła młodzież lubująca się w sekstingu, czyli współczesnym trendzie polegającym na wirtualnej wymianie wiadomości o zabarwieniu erotycznym. Codziennie przez Snapchata przechodzi 700 milionów zdjęć i filmów – a duża część z nich to roznegliżowane fotki nastoletnich użytkowników. W ich przypadku funkcja auto usuwania jest wręcz błogosławieństwem.
Organizacje już korzystają
No dobrze, ale to tylko niewielki ułamek ze wspomnianych 100 milionów użytkowników. Do czego zatem wykorzystują Snapchata pozostali, w tym organizacje pozarządowe? Cóż, do komunikacji z innymi użytkownikami. Odkąd pojawiła się opcja czatu oraz wysyłania krótkich wideo, pojawiły się całkowicie nowe możliwości. Dzięki temu Snapchat robi się coraz popularniejszym narzędziem wykorzystywanym przez globalne fundacje i marki do komunikacji z odbiorcami.
W historii aplikacji zapisały się już dwie kampanie – UNICEF-u oraz WWF. Pierwsza z nich znana jest lepiej, jako #BringBackOurChildren i skupia się wokół problemu wojny w Nigerii, gdzie bojówki Boko Haram sieją postrach wśród ludności cywilnej. Ponad 200 dzieci zostało porwanych przez islamskich ekstremistów, a ponad 800 tysięcy zmuszonych było do opuszczenia swoich domów i ucieczki do sąsiednich krajów. Ideą kampanii było pokazywanie odbiorcom rysunków, jakie wyszły spod rąk tychże dzieci, a funkcja znikania wiadomości doskonale symbolizowała tragedię, jaka dotyka mieszkańców regionu. Oczywiście UNICEF wykorzystało wszystkie możliwe kanały komunikacji, z Facebookiem, Twitterem i Instagramem na czele, ale była to również jedna z pierwszych zakrojonych na tak dużą skalę kampanii na Snapchacie.
World Wildlife Foundation wykorzystało ideę selfie, aby przekazać informacje o zagrożonych wyginięciem gatunkach. Zdjęcia zwierząt opatrzone podpisem „Don’t let this be my #LastSelfie” były mocnym przekazem, który w takiej formie o wiele lepiej dociera do odbiorców. Na zdjęciu widniały również informacje o tym, w jaki sposób można przyczynić się do sprawy i wspomóc działania organizacji. Podobną akcję przeprowadziła brazylijska organizacja OndAzul – w tym przypadku miała ona na celu ratowanie lasów deszczowych.
Uwaga! Snapchat tak naprawdę nie istnieje…
Źródło: Technologie.ngo.pl