Jak przełamać stereotypy płciowe, wzmocnić lokalnie działające kobiety i dać im możliwość nawiązania szerszej współpracy? O tym wszystkim traktował projekt „Samorządne”, przygotowany przez Fundację Laboratorium Zmiany.
– Jestem trochę zmęczona tym, że kiedy rozmawiamy o dyskryminacji ze względu na płeć, to zwykle mówi się o niej na najwyższym poziomie i rozwiązaniem ma być to, by kobiety pojawiały się w radach nadzorczych korporacji. Przez to zapomina się o poziomie samorządowym, lokalnym, czyli o wiele bliższym i mocniej wpływającym na codzienne życie. Przekonujemy się o tym za każdym razem, gdy rozmawiamy z uczestniczkami naszych najróżniejszych wydarzeń – mówi Hanna Żyła z Fundacji Laboratorium Zmiany.
– W tych rozmowach pojawiały się np. historie o niedocenianiu ciężkiej pracy, czy wręcz przejmowaniu zasług. Burmistrz przecina wstęgę, a kobieta, która wszystko zorganizowała stoi gdzieś z tyłu i nawet się o niej nie wspomina – dodaje Marta Zdybek, również pracownica Fundacji Laboratorium Zmiany.
Odpowiedzią na to był przygotowany przez Fundację w województwach dolnośląskim i opolskim projekt Samorządne. Jego założeniem było dokładne zbadanie sytuacji, a przede wszystkim wzmocnienie działających na różnych poziomach kobiet. Kierowany był więc zarówno do tych, które pracują w samorządzie, jak i do lokalnych aktywistek czy działaczek organizacji pozarządowych. Przy czym nie chodziło o znalezienie głośnych przykładów przeszkód, ale skupienie się bardziej na małych, codziennych rzeczach, które zebrane razem mogą powodować, że kobiety albo nie decydują się realizować swoich pomysłów, albo nie osiągają tak dużych sukcesów, jakby mogły.
Symptomatyczny był przypadek Alicji Wiśniewskiej, która z jednej strony wspierała realizację projektu Samorządne, z drugiej sama doświadczyła nieprzyjemnej sytuacji w pracy radnej.
– Pominięto moją działalność. Zrobiłam bardzo dużo na rzecz przestrzeni publicznej w moim mieście, wykonałam wielką pracę w związku z konsultacjami społecznymi, ale w artykule na ten temat nie zostałam nawet wspomniana. Wkład kobiet często jest umniejszany, ludzie przypisują sobie różne rzeczy, za które były one odpowiedzialne – wspomina Alicja Wiśniewska.
– Ja z kolei w ostatniej kampanii wyborczej spotkałam się z atakiem. Do urzędu przyszło pismo oskarżające mnie, że w internecie można znaleźć zdjęcie, na którym nie mam biustonosza. Podpisy pod nim są jednak sfałszowane. Zresztą czegoś podobnego na pewno nie zarzucono by mężczyźnie – mówi Monika Ledwolorz-Gierok, uczestniczka projektu.
W trakcie realizacji projektu pojawiły się też opowieści o sytuacjach, w których na dobrą sprawę wystarczyłaby minuta namysłu, by uniknąć negatywnych konsekwencji. W pewnej gminie zrobiono chociażby spotkanie dotyczące budowy nowego żłobka, które zakończyło się konstatacją, że nie jest on potrzebny. Zorganizowano je jednak w taki sposób i o takiej porze, że nikomu nie przyszło do głowy, że… mamy opiekujące się dziećmi w domu nie miały szansy przyjść i się wypowiedzieć. Ważną kwestią było też to, że jakkolwiek różne doświadczenia i bariery są systemowe, to poziom lokalny ma swoją specyfikę.
– Na poziomie samorządowym jest o tyle trudniej, że często w grę wchodzą chociażby relacje sąsiedzkie. Przez to dbałość o to, by utrzymać je w dobrym stanie powoduje, że osobisty sukces staje się mniej ważny. Kobiety nie decydują się zawalczyć o siebie – mówi Hanna Żyła.
– Nie mówiąc już o tym, że najzwyczajniej w świecie w mniejszych miejscowościach dostęp do edukacji antydyskryminacyjnej i równościowej jest mniejszy, zaniedbuje się ją. Stereotypy płciowe są silniejsze i przez to zmienienie utartych reguł gry jest jeszcze większym wyzwaniem. Działa to zresztą i w ten sposób, że o wiele trudniej jest w ogóle zauważyć, że coś jest nie tak, a różne zachowania są usprawiedliwiane – dodaje Marta Zdybek.
Początek doceniania swoich osiągnięć
Podobny aspekt był widoczny, kiedy robiły badanie – wiele kobiet zaniżało swoje kompetencje i umiejętności, uznając, że nie nadają się do tego, żeby w ogóle je o cokolwiek pytać. I to nawet wtedy, gdy dana kobieta prowadziła organizację pozarządową czy pełniła funkcję sołtyski. Jednocześnie, gdy już się otworzyły, opowiadały fascynujące historie o swoich osiągnięciach. Przełamać syndrom oszustki było jednak trudno.
– Na pewno ważnym wnioskiem z badań jest to, że kobiety zaczynają zauważać, iż same mają wyższe wymagania wobec siebie, ale też, że środowisko, w którym działają tak funkcjonuje. Jednocześnie kiedy coś się nie udaje, to mężczyznom o wiele szybciej się wybacza potknięcia – mówi Marta Zdybek.
– Dobrze było spotkać się z innymi kobietami, z których częścią znałam się już wcześniej i powymieniać doświadczeniami. Tak naprawdę pozwoliło mi to w pełni zrozumieć, że kobiety często są inaczej traktowane w polityce i życiu społecznym. Zaskoczyło mnie, że nie jestem w tym sama, że zbieranie przez mężczyzn gratulacji za coś, co w dużym stopniu wykonały kobiety, czy wręcz wycinanie kobiet ze zdjęć jest powszechne. Wcześniej myślałam, że wynika to z tego, że mówię to, co myślę, albo ktoś mnie zwyczajnie nie lubi. Teraz wiem, że to bardziej systemowy problem – zauważa Monika Ledwolorz-Gierok.
– Warto jednak zwrócić uwagę, że czasami same sobie to robimy. W kampanii wyborczej było widać, że często same kobiety nie chciały chwalić się swoimi dokonaniami. Miały poczucie, że to, iż dany projekt został dowieziony do końca, to efekt szerokiej współpracy. I to oczywiście prawda, ale jednak to one często koordynowały działania, były odpowiedzialne za mnóstwo rzeczy i wykonały kawał niezbędnej roboty.
Dlatego uważam, że Samorządne to bardzo potrzebna inicjatywa, bo w końcu musi przyjść moment, w którym kobiety zaczną się bardziej doceniać i chwalić tym, co zrobiły – dodaje Alicja Wiśniewska.
Innym wnioskiem płynącym z badań jest ten związany z finansami. Tych po prostu brakuje, nie mówiąc już o tym, że często żeby zdobyć dotację, należy wypełnić mnóstwo dokumentów, umieć wszystko potem rozliczyć. Gdy robi się wszystko samej, może to przerosnąć możliwości, zwłaszcza że często są to działania dodatkowe, wolontariackie. Dobrym więc pomysłem mogłoby być ułatwienie dostępu do środków oraz ich zwiększenie, dzięki czemu kobiety mogłyby o wiele prężniej działać na rzecz lokalnej społeczności. Z kolei zwłaszcza młode kobiety zwracały uwagę na potrzebę merytorycznego wsparcia na starcie. W ich przypadku dyskryminacja nie zachodziła tylko ze względu na płeć, ale też na wiek.
– Nieważne, co robiły i jakie miały pomysły, zwykle słyszały, że nie mają doświadczenia i spotykały się z lekceważeniem. Tymczasem one doskonale wiedzą, czego potrzebują ich rówieśniczki i rówieśnicy, bo przebywają i rozmawiają z nimi na co dzień – mówi Hanna Żyła.
Kobiece kręgi przestrzenią do wymiany doświadczeń i sieciowania
Dlatego też częścią projektu Samorządne były kobiece kręgi, w trakcie których uczestniczki spotykały się ze sobą i rozmawiały na najróżniejsze tematy. Była to okazja do podzielenia się wiedzą, doświadczeniami, a także nawiązania nowych kontaktów. Nie było to jednak animowane przez Fundację Laboratorium Zmiany, tylko przez same kobiety, które dostały pakiet materiałów mających ułatwić poprowadzenie spotkań.
– Kiedy rzuciłam dziewczynom pomysł, że można zrobić krąg, w trakcie którego pogadamy o różnych naszych doświadczeniach, były wniebowzięte. Wyraźnie otworzyły się, pokazały różne perspektywy i je to wzmocniło. Samorządne były dla nich ważne, bo pokazują, że kiedy jest wsparcie, to różne rzeczy można zrobić. Wcześniej dwa lata staraliśmy się zorganizować Radę Młodzieżową w gminie, ale się to nie udało, więc z początkowego zapału nie wiele zostało. Zamiast trzydziestu chętnych, było potem już tylko osiem i się po prostu nie udało. O tym też rozmawiałyśmy w trakcie Kręgu, dziewczyny wspominały, że są przez to trochę wypalone, ale wciąż jednak starają się coś wspólnie robić. Po Kręgu spotykają się zresztą wyraźnie częściej. A i dla mnie było to coś świetnego, bo lubię być prowadzącą, więc mogłam się w tym dodatkowo sprawdzić. Dużo mi zostało z tego w głowie, będę wiedziała też na co zwracać uwagę, na co się nie zgadzać i jak działać, kiedy np. będę chciała zaangażować się w coś na studiach – mówi Tamara Antosik, uczestniczka projektu i jedna z prowadzących krąg.
Jak wspominają Hanna Żyła i Marta Zdybek, w tym kontekście też ważne były wcześniej wspomniane badania, bo dzięki ich rezultatom można było przygotować lepsze materiały na kobiece kręgi. To ostatecznie od uczestniczek projektu zależało, o czym będą w ich trakcie rozmawiać. Jednym z tematów było np. to, jak reagować na krytykę i że można to zrobić w sposób bardziej dosadny, bo nie zawsze trzeba być grzeczną i opanowaną w stawianiu granic. Przede wszystkim jednak głównym efektem kręgów było wzajemne wzmocnienie się oraz zobaczenie, że dookoła jest wiele kobiet, które również działają, dzięki czemu jest szansa na nawiązywanie szerszych współprac.
– Takie projekty powinny być realizowane cyklicznie, żeby kobiety mogły się częściej spotykać i ze sobą współpracować. Razem jesteśmy zdecydowanie silniejsze. Chciałabym, aby na terenie mojej gminy została utworzona grupa dla kobiet, która będzie organizować warsztaty i spotkania dla mieszkanek. Byłoby wspaniale, gdyby pojawiały się na nich aktywistki, które poznałam w trakcie kobiecych kręgów – podsumowuje Monika Ledwolorz-Gierok.
Wszystkie materiały, w tym scenariusze kobiecych kręgów oraz raport z badań, które powstały w ramach projektu Samorządne można znaleźć tutaj: https://laboratoriumzmiany.org/do-pobrania/.
Projekt był finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG i Funduszy Norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.
Źródło: informacja własna ngo.pl