RZEPLIŃSKA: Organizacje wspierające budowę społeczeństwa obywatelskiego są atakowane. Powinniśmy stawać jedni za drugimi. Być może każdy powinien wykroić kawałek swojego czasu, energii i zainteresowania na to, żeby stawać po stronie atakowanych.
Trudne czasy nastały i trzeba być solidarnym.
Już nie czuję nienawiści
Kiedy media zaatakowały Stowarzyszenie 61 i kiedy telewizja chciała nakręcić materiał, który miał pokazać diaboliczność naszej organizacji, wpadłam na pomysł, by organizacje korzystające z pieniędzy The Open Society Institute nagrały się razem i powiedziały: „tak, bierzemy pieniądze od Sorosa”. To się nie udało. Nie mam o to do nikogo żalu – poczułam innego rodzaju wsparcie ze strony sektora, ale pytanie o solidarność pozostało.
Przestałam już zresztą dostawać maile namawiające mnie do kupowania biletów do Tel-Avivu, nie czuję już tej nienawiści wobec mnie. Ale trochę szkoda, że wspólne wystąpienie nam się nie udało. Bo niektóre stanowiska, które wydają organizacje, tylko rozmydlają przekaz. A myślę, że nadchodzi moment, w którym możemy poczuć, że sprawa jednej organizacji dotyczy wszystkich pracujących na rzecz społeczeństwa obywatelskiego.
Organizacje są atakowane
Funkcjonujemy w warunkach silnej konkurencyjności, w obrębie wszystkich branż sektora. Startując w konkursach, szukając partnerów, chcąc mieć wpływ na tworzenie polityk – jesteśmy dla siebie konkurencją. To powoduje, że odwracamy się od siebie, ale nie powinniśmy się znieczulać. Trzeba rozmawiać o etosie, o tym, dlaczego, po co i jak działamy, jakie są nasze zasady. Raz na jakiś czas powinniśmy tę dyskusję podejmować. Jest ona potrzebna zwłaszcza teraz.
Dlaczego? Bo organizacje wspierające budowę społeczeństwa obywatelskiego są obecnie atakowane. Ataki – słowne, internetowe czy polegające na wykluczaniu z prac w jakiś zespołach dotyczą zarówno organizacji walczących o prawa osób LGBT, domagających się działań na rzecz uchodźców, jak również te, które pracują na rzecz społeczeństwa otwartego. Do ataków wykorzystywane bywa choćby to, skąd organizacja czerpie fundusze. Kryzys związany z atakiem na George’a Sorosa, którego pieniądze niewątpliwie były konstytutywne dla sektora w Polsce, bo zapewniały finansowanie szeregowi organizacji, pokazał, że jest o czym myśleć w sprawie solidarności wewnątrz sektora.
To my przyszliśmy do Sorosa
George Soros jest łatwy do ulepienia jako twarz, symbol wpływu obcego kapitału na Polskę. W sytuacji takiej jak ta, w której znalazło się Stowarzyszenie 61, organizacja musi zadać sobie pytanie o relację ze swoim sponsorem. Co to znaczy, że nas sponsoruje? Jakie są nasze zobowiązania? Czy jeżeli jest on atakowany, to powinniśmy go bronić? Wydawałoby się to eleganckie, nawet pomimo tego, że niczego nam nigdy nie zlecał, nie realizujemy jego idee fixe, co nam zarzucano. To my „przyszliśmy do niego” ze swoją propozycją, z idee fixe naszego zespołu, a on postanowił ją wesprzeć.
Powinniśmy stawać jedni za drugimi. Tak, jak wtedy, gdy organizacje zachowały się solidarnie wobec Fundacji Rzecznik Praw Rodziców państwa Elbanowskich, którą atakowano za to, że większość pieniędzy wydała na wynagrodzenia. Abstrahując od tego, co myślimy o wpływie państwa Elbanowskich na edukację w Polsce, uznaliśmy, że trzeba bronić sektora i tłumaczyć zasady, na jakich funkcjonuje. Trzeba dalej iść tą drogą.
Nie wiesz, czy nie będziesz następny
Czasem oznacza to, że należy zmienić sztandar, z którym się idzie jako organizacja, na inny – w imię solidarności. To, że twoja organizacja nie walczy o prawa osób LGBT i nie zajmuje się uchodźcami, nie znaczy, że nie powinieneś powiedzieć: „hola, jesteśmy z Wami”, kiedy siedziby NGO są atakowane, a ich działacze obrażani na ulicy. To jest moment, w którym powinniśmy wyjść z utartych kolein i zacząć działać inaczej.
Oczywiście, wszyscy mamy mnóstwo pracy, realizujemy nasze cele i na nic nie mamy czasu. Ale są momenty, kiedy wchodzimy w, umownie to nazywając, „tryb wojenny”. Kiedy atakowani są ludzie, którzy zajmują się budowaniem społeczeństwa obywatelskiego, którzy robią to zgodnie z prawem i których celem nie jest niszczenie wspólnoty, to mamy do czynienia z taką sytuacją. I, być może, każdy powinien wykroić kawałek swojego czasu, energii i zainteresowania na to, żeby starać się stawać po stronie atakowanych.
Również dlatego, że nie do końca wiemy, kto będzie następny. Wiosną pojawiły się pierwsze teksty dotyczące Sorosa. Ich autorzy stawiali tezę, że chce on stworzyć społeczeństwo lewackie, antynarodowe, antychrześcijańskie. Następnym krokiem musiało być znalezienie twarzy, która będzie symbolem realizowania tej diabolicznej wizji. I Rzeplińska bardzo dobrze do tego pasowała. Ale za chwilę kto inny może oberwać.
Zdejmijmy maski!
Jak okazywać tę solidarność? Po pierwsze musimy umieć mówić o faktach: dlaczego dana organizacja dobrze pracuje? Przez jedenaście lat działania Stowarzyszenia 61 nie spotkaliśmy się z zarzutami merytorycznymi: manipulacji, podania nieprawdziwej informacji, przemilczenia. Ataki na nas są niemerytoryczne. Dlatego musimy umieć przedstawiać fakty.
Po drugie, musimy zdobyć się na to, żeby zdjąć maski, stanąć w świetle reflektorów i powiedzieć: to jesteśmy my, tacy jesteśmy. Dopóki tego nie zrobimy, możemy być postrzegani jako niejawna, tajna grupa, która za pieniądze z tego lub innego źródła realizuje swoją niecną misję. I takie myślenie się pojawia, chociaż działamy w pełni jawnie, nasze sprawozdania są na stronach internetowych, nasze telefony i maile są dostępne w sieci. Taka postawa działa. To, że powiedzieliśmy wprost, że bierzemy pieniądze od Sorosa i że nam to odpowiada, sprawiło, że ataki ustały. A póki byśmy się pokrętnie tłumaczyli albo reagowali histerycznie, to łatwo byłoby nam przykleić łatkę.
Stań przy atakowanym
Po trzecie, musimy konsekwentnie stawać jedni za drugimi. Było nam głupio bronić siebie samych i udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądem. W pewnym momencie czułam, że staje się to żenujące. Jako prezes organizacji oczekiwałabym, na przykład od OFOP-u, że się odezwie. Bo społeczeństwo niewiele o nas wie, potrzebuje informacji, żeby nie powiedzieć – edukacji. Nam ciągle wydaje się, że społeczeństwo otwarte się buduje. I rzeczywiście tak jest, tylko dzieje się to znacznie wolniej, niż sądziliśmy. Bardziej nośne są idee, które niosą ze sobą gorące emocje. Musimy – każdy na swój sposób – rozniecać żar związany z ideami, na które stawiamy i edukować, opowiadać, propagować.
Wreszcie, po czwarte i zapewne najważniejsze, trzeba dawać wsparcia samym atakowanym. Kiedy to my byliśmy obiektem nagonki, potrzebowałam uwiarygodnienia od innych – żeby poczuć się bezpieczniej, mocniej, mieć poczucie sensu tego, co robię. Kiedy tego nie dostajesz, zaczynasz myśleć, że może ci, którzy cię atakują, mają trochę racji, skoro nawet ci, którzy wyznają podobne wartości do ciebie, nie chcą powiedzieć tego głośno? Mam nadzieję, że kiedy podobna sytuacja spotka inną organizację, z którą współpracujemy lub współodczuwamy, to będę umiała okazać jej solidarność i pokazać jej, że to, co robi, ma sens.
Niedługo będzie za późno
Musimy być wyczuleni na to, czy wokół nas nie ma środowiska, które potrzebuje naszego wsparcia. Kiedy w twojej obecności ktoś jest atakowany, najważniejsza nie jest dyskusja z napastnikiem, ale danie wsparcia ofierze. Podejdź do niego, usiądź koło niego, porozmawiaj. To działa tak samo w przypadku organizacji. Trzeba głośno powiedzieć: „ja ci wierzę, jestem taki jak ty, wyznaję te same wartości, jestem z tobą”. To jest moment, kiedy musimy zacząć to robić. Niedługo będzie za późno.
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Ciągle wydaje się, że społeczeństwo otwarte się buduje. A dzieje się to wolniej, niż sądziliśmy. Bardziej nośne są idee, które niosą gorące emocje.