Tydzień po posiedzeniu Parlamentarnej grupy ds. współpracy z NGOs, Sieć SPLOT i Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych zaprosiły organizacje na spotkanie, by przedyskutować stanowisko odnośnie senackiego projektu ustawy o zrzeszeniach. W spotkaniu wzięło udział 11 osób. Czy to projekt ustawy jest tak trudny, że stowarzyszenia zostawiają dyskusję dużym organizacjom? Czy też może sektor nie jest zainteresowany przyszłym kształtem przepisów formujących jego działanie?
Wspólna diagnoza
Obecni na spotkaniu przedstawiciele organizacji zgodzili się co do tego, że pewne kierunki w projektowanej ustawie są korzystne dla organizacji. Jednocześnie większość była zdania, że projekt nie zawsze sprzyja deklarowanym uproszczeniom, a w wielu przypadkach może poważnie skomplikować działania organizacji. Na przykład, zapisy dotyczące uproszczenia sprawozdawczości stowarzyszeń napisane zostały na tyle nieprecyzyjnie, że właściwie nie wiadomo, jak miałyby się one sprawozdawać i z czego.
Innym niepokojącym elementem jest zamieszczenie w ustawie przepisów umożliwiających zrzeszanie się małym podmiotom gospodarczym. Sam pomysł nie jest niczym groźnym, w końcu osoby prowadzące działalność gospodarczą mogą i obecnie zakładać stowarzyszenia. To, co niepokój niewątpliwie budzi, to chęć zapewnienia im reprezentacji w innym akcie prawnym niż te dotyczące reprezentacji przedsiębiorców i ich udziału w dialogu społecznym.
Organizacje czują się też trochę postawione pod ścianą w związku z tempem prac, gdyż senatorowie zakładają uchwalenie tych dalece niedoskonałych przepisów jeszcze przed końcem kadencji. Senator Abgarowicz deklaruje, że spotkania odbywać się będą tak często, jak to jest potrzebne, a propozycje poprawek są mile widziane. Istnieje jednak obawa, że kilku strukturalnych wad projektu nie uda się naprawić w ciągu 8 miesięcy, jakie w najlepszym wypadku pozostały do kolejnych wyborów. Na przykład tak skonstruować ustawę, by nie wymuszała na istniejących stowarzyszeniach przeprowadzenia procedury zmiany statutów polegającej na obowiązku wpisania terminu przyjęcia planu finansowego.
Różne scenariusze
Cóż zatem począć? Na spotkaniu rozważono kilka możliwości i ich dobre i złe strony. Jedną z nich jest konsekwentny udział w pracach Zespołu, w myśl zasady, że nie wstaje się od stołu, przy którym omawiane są ważne sprawy, nawet jeśli poziom dyskusji nam nie odpowiada. Z pewnością w ten sposób można uratować wiele z postulatów sektora i naprawić kilka błędów, które zawiera projekt. Jeśli jednak nie uważamy za dobre założeń samego projektu, czy powinniśmy zapętlać się w dyskusji na temat zawartych w nim szczegółów?
Można również odpuścić prace z Zespołem i skupić się na pisaniu wymarzonej ustawy, która połączy zalety obecnie funkcjonującej regulacji – jej zwięzłość i dobrze wykształconą praktykę stosowania – z koniecznymi poprawkami i nowymi rozwiązaniami, jak zmniejszenie liczby osób potrzebnych do założenia stowarzyszenia, właściwe uregulowanie nadzoru, uproszczenie sprawozdawczości czy uwzględnienie przepisów dotyczących łączenia i podziału stowarzyszeń. Tylko czy organizacje mają moce przerobowe – w tym ekspertów – by szybko napisać dobrą ustawę? I czy w tak krótkim czasie ktoś zgodzi się patronować temu procesowi, by np. wprowadzić ją jako kontrpropozycję dla projektu senackiego? Tego nie wiadomo.
Istotną kwestią jest też to, że prace przy projekcie są nie tylko sprawdzianem dojrzałości polityków i ich gotowości do dopuszczenia obywateli do współdecydowania o tym, jak mają się aktywizować. Jest też sprawdzianem dla organizacji, które mają okazję pokazać, że interesują się tym, co dla sektora fundamentalne. I nie są to wyłącznie kwestie dotyczące finansowych aspektów funkcjonowania organizacji. Aby tak się stało, należy im to ułatwić, to znaczy w przystępny sposób pokazać, jakie konsekwencje – dobre i złe – może mieć projekt senacki oraz zadbać o zebranie informacji na temat tego, jakie rozwiązania wydają się korzystne organizacjom – nie tylko tym dużym i aktywnym.
Plan działania
Jedno jest pewne: żadnego z powyższych działań nie można zupełnie odpuścić. Nie można odejść od stołu, bo wtedy nie będzie komu powstrzymać niekorzystnego dla stowarzyszeń obrotu spraw. Nie można też skupiać się wyłącznie na blokowaniu niekorzystnych rozwiązań, bo stowarzyszeniom potrzebne jest dobre, konstruktywne prawo. Należy zatem zadbać o generowanie dobrych rozwiązań, mających tak źródło w doświadczeniach organizacji, i jak i poparcie różnorodnych reprezentantów sektora. W tym celu trzeba zadbać o to, by przystępnie opracowane informacje krążyły między organizacjami, a pomysły i rzeczowo opracowane postulaty były agregowane.
Syndrom pustych krzeseł
Będzie bardzo ciekawie obserwować, jak organizacje zachowają się w najbliższych miesiącach i na ile będą brały aktywny udział w pracach nie tylko tej grupy, ale i w innych formach i ustawieniach. W ramach życzeń noworocznych, należałoby życzyć sobie, by dyskusja nad projektem senackim w szczególności, a szerzej nad tym, w jakich ramach chcą funkcjonować stowarzyszenia, stała się okazją do przełamania stereotypowego myślenia i zachowań, które – nie bójmy się powiedzieć prawdy – występują w sektorze i w kryzysowych sytuacjach ujawniają się z całą swoją siłą.
Organizacje oburzają się – i często jest to słuszne oburzenie – gdy wytyka się im pęd za pieniądzem i skupianie się na wyszukiwaniu możliwości zdobycia środków kosztem innych spraw. Porównanie aktywności dwóch tematów, zamieszczanych w ngo.pl, daje do myślenia. Chodzi o relację ze spotkania grupy parlamentarnej i informację o nieuwzględnieniu 2,5 tys. organizacji w spisie OPP uprawnionych do pozyskania 1% za 2010 r. Obie sprawy ważne, każda inaczej. Pierwsza dotyczy zainicjowania procesu, który może na trwałe zmienić świat stowarzyszeń – a jest ich ok. 70 tysięcy. Druga – ciężkiego roku 2011, jaki będzie udziałem 2,5 tysiąca organizacji, które ze względu na swe niedopatrzenie nie zobaczą środków z 1%. Pod pierwszym znajduje się 7 komentarzy. Pod drugim - 43. Zainteresowanie czytelników mówi samo za siebie.
Źródeł takiego stanu pewnie należy doszukiwać się w pęknięciu, jakiego nie ustrzegło się społeczeństwo obywatelskie - na sektorowy establishment, organizacje infrastrukturalne, które, jak ujęła to komentatorka tekstu o projekcie, Małgorzata: "przejęły reprezentowanie III sektora na zewnątrz, uzurpują sobie prawo do wygłaszania opinii w imieniu małych organizacji, z którymi mają najczęściej bardzo niewielki kontakt" i mniejszą, sfragmentowaną i milczącą resztę. Brak kontaktu z mniejszymi jest niestety częstym niedopatrzeniem dużych organizacji. Wiele z tych poważnie myślących o swojej funkcji, jak SPLOT czy OFOP, wkłada dużo wysiłku w uwzględnianie głosów swoich członków w przygotowywane przez siebie postulaty i stanowiska. Jednak z ich doświadczeń wynika, że często trudno jest spowodować, by ci mniejsi zechcieli zabrać głos - czasem wynika to z braku zainteresowania, a czasem z braku mocy przerobowych. Jeżeli jednak grzechem infrastruktury jest zaniedbanie kontaktu z "bazą", to grzechem tej obywatelskiej "bazy" jest milczenie i brak uczestnictwa w dyskusji, połączone z wyrzekaniem na infrastrukturę, że jak zwykle wszystko źle załatwiła.
Jaki to ma związek z działaniami sektora na rzecz lepszego prawa dla stowarzyszeń? Oto kolejna szansa, żebyśmy wyszli ze swojego podwórka i zabrali głos. Przy odrobinie szczęścia dyskusja nad propozycjami może przynieść nam lepsze prawo. Prostsze, przyjaźniejsze, zdejmujące z małych i dużych pokaźną część niepotrzebnej papierologii. Upodmiotawiające obywateli.
Nie zrobimy tego w 11 organizacji. Nie powinniśmy tego robić, jeśli podczas następnego spotkania krzesła dla mniejszych organizacji znowu będą stały puste.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)