PIOTROWSKA: Przygotowania do Euro 2012 w Polsce przypominają malowanie trawy przed wizytą dygnitarza. A o samym Euro można mówić albo dobrze, albo wcale.
Gdy podczas tegorocznej ósmomarcowej Manify jej organizatorki krytykowały idące w setki miliardów złotych wydatki na Euro zamiast na żłobki, przedszkola, edukację i szpitale, z których skorzystaliby wszyscy – i mężczyźni i kobiety, i chłopcy i dziewczęta, a nie tylko miłośnicy sportu, że piłka nożna to sport jawnie dyskryminujący kobiety, bo kobiet nie ujrzymy na zielonej murawie, w mediach podniósł się krzyk, że feministki nie zajmują się „prawdziwymi problemami kobiet”.
Gdy próbujemy zwrócić uwagę, że – jak pisze Jackson Katz, amerykański edukator antyprzemocowy pracujący z mężczyznami – „kultura sportowa jest postrzegana jako jedno z kluczowych źródeł seksistowskich i homofobicznych postaw i zachowań wśród mężczyzn i podkreśla się powiązanie między kulturą sportu a przemocą ze względu na płeć oraz współdziałanie tej kultury w ukrywaniu, jeśli nie w czynnym podżeganiu do przemocy wobec kobiet” i że dobrze by było wykorzystać także tę okazję jaką jest Euro do zmiany tych postaw – macha się na to lekceważąco ręką, że to jakieś wymysły feministek (które, oczywiście, nienawidzą mężczyzn).
Gdy inicjatorki trójmiejskiej „Bezpieczeństwo Kobiet 2012” próbowały nagłośnić kwestię bezpieczeństwa kobiet podczas mistrzostw, część kibiców poczuła się dotknięta do żywego, że mówi się o jakichś zagrożeniach, o wzroście agresji, bójkach kiboli, i pijanych hordach przewalających się przez miasta, choć są na ten temat badania, a sama policja przyznaje, że do Euro solidnie się przygotowuje.
Dziś gdzieniegdzie przebijają się krytyczne głosy, ale przecież klamka już dawno zapadła. Teraz dyskusja na ten temat wydaje się jałowa i pusta. Zbudowano stadiony, pieniądze wydano, mecze się odbędą. Koniec kropka. Nasz futbol izm ma się dobrze. I seksizm także. Ale my wolimy krzyczeć „Polskaaaa – biało czerwooooni”, by zagłuszyć głosy tych, którzy/które mówią o zagrożeniach, niż się nimi zająć. Przeciwdziałanie, profilaktyka i zwracanie uwagi na potrzeby i głosy kobiet to przecież nie jest nasz sport narodowy.
Źródło: inf. własna