Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
11 maja 2017 roku Trybunał Konstytucyjny będzie badał zgodność z Konstytucją wybranych przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej. Zrobi to na wniosek Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego. Czy otworzy drogę do wprowadzenia zmian w ustawie, która pozwala patrzeć władzy na ręce?
Wniosek czekał w Trybunale od listopada 2013 roku. Co skłoniło I Prezesa SN do jego złożenia? Wszystko wskazuje na to, że dociekliwość obywateli. Fundacja ePaństwo zwróciła się do SN o udostępnienie umów cywilnoprawnych zawartych z komercyjnymi wydawnictwami. Niestety, organizacja nie otrzymała tych informacji i złożyła skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sąd Najwyższy przegrał przed sądem wojewódzkim, który nakazał udostępnić żądane informacje. W odpowiedzi SN złożył skargi kasacyjne i znowu przegrał (wyrok NSA z 11 września 2012 r., sygn.: I OSK 903/12 oraz wyrok NSA z 11 września 2012 r., sygn. I OSK 916/12).
Reklama
A potem był wniosek o zbadanie ustawy pod kątem jej zgodności z Konstytucją. W pierwszej części wniosku I Prezes Sądu Najwyższego pisze o niewystarczającej ochronie prawa do prywatności, które musi ustępować prawu do informacji. Dalsze zarzuty dotyczą procedury dostępu do informacji i postępowań przed sądami administracyjnymi.
Najbardziej w tym wniosku dziwi podnoszenie argumentów dotyczących niedostatecznej ochrony prawa do informacji. W tym samym roku, w którym I Prezes Sądu Najwyższego nie chciał udostępnić umów cywilnoprawnych, SN wydał wyrok w sprawie udostępnienia takich umów przez miasto, w uzasadnieniu czytamy:
(…) dla osoby żądającej dostępu do informacji publicznej, związanej z zawieraniem umów cywilnoprawnych przez jednostkę samorządu terytorialnego, imiona i nazwiska stron takich umów są często ważniejsze niż ich treść i jest to z oczywistych względów zrozumiałe. Trudno byłoby w tej sytuacji bronić poglądu, że udostępnienie imion i nazwisk osób w rozważanej sytuacji stanowiłoby ograniczenie w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw tych osób (art. 31 ust. 3 i art. 61 ust. 3 Konstytucji RP). W konsekwencji należy zatem przyjąć, że ujawnienie imion i nazwisk osób zawierających umowy cywilnoprawne z jednostką samorządu terytorialnego nie narusza prawa do prywatności tych osób, o którym mowa w art. 5 ust. 2 u.d.i.p.
Czyli ujawnienie imion i nazwisk narusza prywatności kontrahentów, jeśli są kontrahentami Sądu Najwyższego, ale kiedy zawierają umowy np. z miastem, to już nie?
Zmiana
Kiedy I Prezesem Sądu Najwyższego została prof. Małgorzata Gersdorf, wniosek w Trybunale pozostał, ale zmienił się jego kształt. Wycofano zarzuty dotyczące postępowań przed sądami administracyjnymi, ale pozostawiono te dotyczące związku jawności z prywatnością oraz procedury dostępu do informacji publicznej.
Nowa wersja wniosku była napisana na papierze firmowym kancelarii prof. Marka Chaja, ponieważ I Prezes Sądu Najwyższego powierzyła sprawę prywatnej kancelarii. Zostawiając pytanie, czy instytucja publiczna powinna korzystać z pomocy prywatnej kancelarii, dodamy tylko, że umowa zawarta z radcą prawnym również nie została udostępniona, ponieważ Sąd Najwyższy stoi na stanowisku, iż nie jest ona informacją publiczną.
Co dalej?
Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego ma prawo kierować do Trybunału Konstytucyjnego wnioski w sprawie badania zgodności z Konstytucją RP określonych przepisów. Jednak skład wyznaczony do orzekania w tej sprawie jest nieuprawniony, więc jego wyrok pogłębi jedynie chaos prawny, a sam Trybunał Konstytucyjny aktualnie nie gwarantuje ochrony wolności i praw[1].
W obecnej sytuacji wyrok Trybunału w sprawie konstytucyjności ustawy o dostępnie do informacji publicznej może otworzyć furtkę do wprowadzenia w ustawie zmian ograniczających możliwość kontrolowania władzy.
Po naruszeniu wolności zgromadzeń, upolitycznieniu mediów publicznych, próbie naruszenia niezależności władzy sądowniczej, niepewnej przyszłości prawa dotyczącego wolności stowarzyszania się i atakach medialnych wymierzonych w organizacje społeczne, jawność pozostaje jednym z niewielu narzędzi kontroli społecznej nad rządzącymi. To właśnie jawność stała się jednym z uprawnień, które zostało ograniczone w ostatnim czasie na Węgrzech, właśnie m.in poprzez zmianę procedur[2]. Można przypuszczać, że aktualna większość w Parlamencie nie będzie dążyła do poszerzenia jawności i uproszeniu procedur. Jak każda władza, także ta nie lubi jawności, od roku staramy się uzyskiwać informacje na temat działania m.in. Rządu RP, na razie bezskutecznie. Dlatego uważamy, że nie ma co liczyć na myślenie projawnościowie przy ewentualnej zmianie prawa.
Zmiana uderzy w dziennikarzy
Zmiana ustawy o dostępie do informacji publicznej uderzy bezpośrednio w wolność prasy. Art. 3a Prawa prasowego bezpośrednio odsyła dziennikarzy do ustawy o dostępie do informacji publicznej. Dziennikarze muszą korzystać z dostępu do informacji publicznej i robią to. Zatem ograniczenie jawności w Polsce wpłynie bezpośrednio na sytuację prasy i mediów poprzez utrudnienie im sprawowania funkcji kontrolnej.
[1]Identyczne stanowisko zostało wyrażone w podpisanym przez Sieć obywatelską Watchdog Polska stanowisku w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 16 marca 2017 r. w sprawie ustawy o zgromadzeniach: http://bip.siecobywatelska.pl/userfiles/file/Odpowiedzi_na_wnioski/Os_wiadczenie-ws-wyroku-TK-o-zgromadzeniach_PL_21032017.pdf
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.