Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
– Nie ma nic piękniejszego niż ofiarowanie dziecku, które niedługo odejdzie, albo osobie starszej cząstki siebie. A towarzyszenie w cierpieniu jest czymś bardzo wartościowym. O swoich doświadczeniach w wolontariacie opowiada Sabina Ledwig, Wolontariuszka Roku 2012.
Dorota Piechowicz-Witoń: – Otrzymała pani nagrodę Wolontariusza Roku 2012, najpierw na poziomie regionalnym – wojewódzkim, a później w głównym, ogólnokrajowym konkursie. Czy może pani podać innym wolontariuszom receptę na taki sukces?
Sabina Ledwig: – Myślę, że przede wszystkim należy kochać to, co się robi i robić to z sercem na dłoni. Dla mnie wolontariat jest ogromną częścią mojego życia. Osobom, którym pomagam staram się dać całą siebie, razem z moją radością i iskierką nadziei, którą tak często trzeba zapalać na nowo u osób, które są chore, samotne. Przede wszystkim nie można zapominać o uśmiechu i radości.
Czy pamięta pani emocje, w momencie, kiedy zaczęła się pani przygoda z wolontariatem? Od czego się zaczęło?
D. P-W.: – Tego nigdy nie zapomnę. 26 sierpnia 2002 roku na świat przyszedł Aniołek, który pokazał mi to, co w życiu najważniejsze. Na imię miała Ania, miała długie, czarne włosy i pięknie się uśmiechała. Była to moja kuzynka, która urodziła się z wrodzoną wadą serca. Ponadto miała porażenie mózgowe oraz epilepsję. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, zrobiło mi się tak ciepło na sercu. Przy niej nauczyłam się BYĆ dla drugiego człowieka. Dzięki niej rozpoczęłam współpracę z Domowym Hospicjum dla Dzieci w Opolu. Ania zmarła mając 5 lat, ale nadal jest przy mnie i każdego dnia pomaga mi być dla innych. Emocje, które towarzyszyły mi na początku? Niejednokrotnie był to strach, niepewność, ale też i bezradność. Z czasem jednak wolontariat nabierał pięknych barw.
Czym się pani zajmuje obecnie, jak wygląda pani codzienna aktywność?
D. P-W.: – Obecnie pracuję w Szpitalu Wojewódzkim jako statystyk medyczny. Ponadto jestem radną gminy Dobrzeń Wielki i prowadzę moje największe dziecko, czyli „Iskierkę Nadziei”. Moja codzienna aktywność wygląda tak, że wracając z pracy załatwiam już pewne rzeczy. Następnie biegnę tam, gdzie ktoś mnie potrzebuje (bardzo dużo indywidualnych osób prosi mnie o różnego rodzaju pomoc), uczestniczę w sesji Rady Gminy bądź Komisji, raz w tygodniu mam spotkanie z wolontariuszami, a poza tym szukam sponsorów i odwiedzam naszych podopiecznych. Spotykam się z ludźmi i staram się zapalać nadzieję tam, gdzie często jej brakuje. Wieczorem wracam do domu i staram się odpocząć. Nie zapominam w tym wszystkim o moim kochanym chłopaku, który jest dla mnie ogromną podporą.
Jakim zadaniem społecznym zajmuje się pani obecnie, czy coś szczególnego teraz się dzieje na polu aktywności wolontariackiej?
D. P-W.: – Obecnie najważniejsze dla mnie jest teraz moje zdrowie, które trochę utrudnia mi pracę. Ale myślę, że wkrótce wolontariat na nowo zacznie rozsiewać wokół radość.
Jakie ma pani plany na przyszłość?
D. P-W.: – Staram się nie planować, aczkolwiek moim ogromnym marzeniem jest założenie fundacji, której mogłabym się całkowicie poświęcić.
Wolontariat to też trudne chwile, emocje czasem obciążające, czasem niezrozumiałe. Czy takie trudne momenty były również w pani pracy wolontariackiej? Może pani coś na ten temat powiedzieć?
D. P-W.: – Moja przygoda z wolontariatem rozpoczęła się od tych najtrudniejszych chwil, bo Ania odeszła. Bardzo długo nie mogłam się z tym pogodzić. Rok później odeszła kolejna dziewczynka, którą się opiekowałam. Osoby z Domu Pomocy Społecznej, których odwiedzamy też odchodzą. Początki były dla mnie trudne. W pewnym momencie musiałam skorzystać z pomocy psychologa, ponieważ czułam się nie zrozumiana. Dziś nadal jest to trudne i każde dziecko, które odeszło jest głęboko w moim sercu, ale patrzę na to już z innej strony. Zawsze tłumaczę moim wolontariuszom, że nie ma nic piękniejszego niż ofiarowanie dziecku, które niedługo odejdzie, albo osobie starszej cząstki siebie. A towarzyszenie w cierpieniu jest czymś bardzo wartościowym.
Czego chciałaby pani życzyć wolontariuszom, którzy będą czytać ten wywiad?
D. P-W.: – Chciałabym życzyć przede wszystkim oczu otwartych na potrzeby drugiego człowieka.
A czego powinniśmy życzyć pani?
D. P-W.: – Chciałabym na co dzień zawodowo pracować z wolontariuszami, bądź też osobami chorymi. Robić to, co kocham.
Ten tekst został nadesłany do portalu. Redakcja ngo.pl nie jest jego autorem.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.