Wężowłosa kobieta na wodzie, wyjaskrawione pęknięcia w chodnikach i zegar odmierzający kwadranse melodią z wibrafonu. Drugą odsłonę projektu „Park Rzeźby na Bródnie” połączono z imprezą oficjalnego przystąpienia Warszawy do wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Procesja z ośmioma wcieleniami Madonny odprowadziła rajskie zdjęcie mieszkańców dzielnicy do pobliskiej parafii.
– Chociaż sztuka współczesna od dawna już aktywizuje publiczną przestrzeń, projekt ten jest niezwykły, bo pochodzi od samych mieszkańców – mówiła w sobotę na Targówku Joanna Mytkowska, Dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. – Naszym głównym celem było, aby park położony w centrum mieszkalnego blokowiska zaaranżować w sposób, który przyciągałby do niego mieszkańców dzielnicy. Udało się i cieszy mnie, że inicjatywa zyskała rozgłos nie tylko lokalny, ale i międzynarodowy – podsumował Burmistrz Dzielnicy Targówek Grzegorz Zawistowski.
Pomysł zagospodarowania bródowskiego parku rzeźbą społeczną zainicjowany został w 2009 roku wspólnie przez władze dzielnicy i artystę oraz lokalnego aktywistę Pawła Althamera. To unikalny i długofalowy projekt, angażujący artystów, mieszkańców dzielnicy, urzędników samorządu i instytucję sztuki czyli Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Jego drugą odsłonę wyznaczono na 11 września. Miasto sfinansowało produkcję i instalację wszystkich nowych obiektów. Koszt inwestycji to 200 000 złotych. Ratusz zesponsorował także imprezę inauguracyjną, w tym między innymi wieczorny koncert Paris Tetris.
Dwa w jednym
Wrzesień to też nowy etap w życiu Warszawy, jako kandydata wyścigu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016. 27 sierpnia aplikacja miasta trafiła do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. – Łączymy obie imprezy, bo to właśnie park na Bródnie jest jednym ze sztandarowych projektów miasta w ubieganiu się o ten tytuł – mówiła sobotnim popołudniem Hanna Gronkiewicz-Waltz. – Rolą Miasta jest udostępnianie przestrzeni działań twórczych. Robimy to na wiele sposobów: tworzymy nową infrastrukturę dla kultury, wspieramy działania organizacji pozarządowych, a coraz częściej oddajemy przestrzeń publiczną w ręce artystów. Tak właśnie było w przypadku Parku Bródnowskiego – dodała prezydent, zapraszając przy okazji mieszkańców dzielnicy na kolejne wrześniowe wydarzenia w ramach ESK – wernisaż wystawy „Divercity. Learning from Istanbul”, który już w najbliższy weekend odbędzie się w Centrum Sztuki Współczesnej oraz ruszający za chwilę festiwal „Warszawa w Budowie”. Hanna Gronkiewicz-Waltz wzięła także udział w spacerze szlakiem rzeźby, oglądając tym samym najnowsze instalacje w bródnowskiej przestrzeni, a Targówek opuściła z nietypowym prezentem w rękach – kamizelką z napisem „Służba Parku Rzeźby”, podarowaną przez Pawła Althamera.
Jeszcze więcej raju
O co wzbogacił się park w tym roku?– Filozofią tego projektu jest przede wszystkim nieinwazyjne wchodzenie w przestrzeń parkową – nie zamierzamy jej bałaganić obiektami – zapewniał kurator Sebastian Cichocki. Wszystkie prace odnoszą się w jakiś sposób do kontekstu lokalnego – dodał. I faktycznie – kolejne instalacje nie służą biernemu oglądaniu, a inspirują do poszukiwań i refleksji nad samym pojęciem rzeźby społecznej.
Rozbudowany został m.in. "Raj", rzeźba-ogród autorstwa Pawła Althamera, który powstał przed rokiem. Uzupełniono go o nowe gatunki roślin oraz wykonaną z brązu rzeźbę-fontannę. ”Sylwia” to praca wykonana przez artystę wraz z członkami terapeutycznej Grupy Nowolipie, gromadzącej osoby cierpiące na stwardnienie rozsiane. Jest wężowłosą chimerą, z której piersi tryska woda. Każda część jej ciała została zaprojektowana oraz wykonana przez innego członka grupy, co stanowiło element wzajemnej kooperacji i inspiracji.
Sztuka z pęknięciem i siła radioodbiornika
Na Bródnie stanęła też pierwsza rzeźba „niewidzialna”. Projekt szkockiej artystki Susan Philipsz „Nie jesteś sam (Czy Ziemia istniałaby bez Słońca?)” to dźwiękowy zegar, odliczający czas muzyką.
Artystka odniosła się do fenomenu radioodbiorników w czasach komunistycznych, jako narzędzia subwersywnego, transferującego idee i wolności opozycyjne – stanowiącego najłatwiejsze narzędzie politycznego oporu. Jej praca to rodzaj akustycznego zegara. Poszczególnym godzinom Philipsz przyporządkowała doskonale znane słuchaczom sygnały – przerywniki radiowe, które sama wygrała na wibrafonie. Zegar zainstalowany ma niewidzialny mechanizm, który komunikując się z satelitą odzywa się równo co kwadrans. Automatycznie przestawia się również z czasu zimowego na letni i odwrotnie. Mieszkańcy Bródna mogą więc dzięki muzyce regulować zegarki. Pod warunkiem oczywiście, że nauczą się przyporządkowywać każdą melodię konkretnemu kwadransowi.
Prace w bródnowskiej przestrzeni zakończyła także pod koniec lata Katarzyna Przezwańska. Wykonała kilkanaście interwencji, odnoszących się do różnego rodzaju zastanych na miejscu fenomenów parkowych – szczelin, chodnikowych pęknięć, fragmentów schodów, czy śladów samochodowych opon. Kolory użyte przez artystkę przemalowującą zastaną infrastrukturę, odnoszą się w sporej mierze do barw bródnowskich bloków, chociaż nie brakuje także odcieni mocno jaskrawych, takich jak bijące w oczy róże i błękity. Dzięki rozmieszczeniu prac na terenie całego obiektu, artystka zmusza okolicznych mieszkańców do poszukiwań kolejnych elementów. – Mamy tu sporo malarstwa do wytropienia, swoistej zabawy detektywistycznej – wyjaśniał Cichocki.
Osiem Matek Boskich
Sobotnia inauguracja drugiego etapu projektu, nie była wyłącznie prezentacją nowych rzeźb i oficjalną przemową władz, ale angażowała mieszkańców Bródna do aktywności przez cały dzień. Dla najmłodszych warsztaty plastyczne zorganizowało Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę”, a równo o osiemnastej przez dzielnicę ruszył nadzwyczaj barwny korowód, któremu przewodziło osiem kobiet przebranych za różne postacie Madonny. Skąd to wszystko? Pamiętacie zjawiskowe zdjęcie mieszkańców Bródna w rajskim zakątku Pawła Althamera? Ze specjalnego podnośnika wykonał je w zeszłym roku Jan Smaga. Sam pomysłodawca marzył zaś, by zdjęcie w formie obrazu znalazło swoje miejsce w pobliskiej parafii. Jako że proboszcz kościoła Chrystusa Króla sam do fotografii pozował, nic przeciwko pomysłowi nie miał. Procesja z pięknie oprawionym portretem pojechała zabytkowym ogórkiem do oddalonej 5 km od parku świątyni przy ulicy Tykocińskiej. Obraz zdobi od soboty wnętrze kościoła.
Rzeźba, która daje kawę
Jak po roku na pomysł zagospodarowania zielonych płuc Bródna reagują sami mieszkańcy? – Bardzo mi się tu teraz podoba. Jest co oglądać i czym się pochwalić, jak ktoś do nas zajedzie – mówi mieszkanka dzielnicy pani Jadwiga. – W końcu jakieś atrakcje dla tej naszej młodzieży, która tylko na ławkach przesiadywała. A teraz zastanowią się, podyskutują czasami – dodaje towarzysząca jej pani Magdalena. Z przebiegu projektu zadowolony jest także rzecznik prasowy Muzeum Sztuki Nowoczesnej Marcel Andino Velez: – Wiedzieliśmy, że istnieje pewne ryzyko, ale od początku byliśmy przekonani, że realizacja projektu powinna odbywać się właśnie na Bródnie, a nie w przestrzeniach postrzeganych jako kulturalne centra – mówi. Wspomina też, jak w czerwcu zeszłego roku młodzież zachwycała się „Kalejdoskopem” Olafura Eliassona. Choć w wykwintnych słowach nie przebierali to ich entuzjazm zdecydowanie wskazywał, że podoba im się park w nowej wersji. – Widać, że mieszkańcy utożsamiają się z projektem, zaakceptowali go. Praca tajskiego artysty Rirkrita Tiravaniji powszechnie już na przykład nazywana jest „rzeźbą, która daje kawę” – opowiada.
Dzięki monitoringowi i obecności konnej policji, w tym roku znacznie zwiększyło się bezpieczeństwo na terenie obiektu . – Ten projekt nie jest naiwny. Wiemy że ryzykujemy, ale to właśnie naszym zdaniem droga, która prowadzi do osiągnięcia dalekiego celu społecznego. Mamy nadzieję, że mieszkańcy blokowiska zainspirują się tym, co im pokazujemy. Może spojrzą na hasło sztuka współczesna nieco przychylniej – wyraża nadzieję Marcel Andino-Velez. I trzeba zaznaczyć, że pomimo pewnych obaw, które uświadomiono sobie w trakcie realizacji projektu, tylko jedna rzeźba wymagała do tej pory odremontowania. No, może nieco „Kula” Moniki Sankowskiej nieco się zdeformowała. Ale tylko dla tego, że młodzież polubiła na niej siedzieć.
Źródło: inf. własna ngo.pl