W ponad 180-tysięcznym Rzeszowie zarejestrowanych jest około 1,2 tys. organizacji pozarządowych. Oznacza to, że jedna organizacja przypada średnio na 150 mieszkańców. To niezły wskaźnik jak na polskie warunki, ale nie przekłada się na rzeczywisty wpływu NGO-sów na życie miasta.
– Udział trzeciego sektora w sprawowaniu władzy w Rzeszowie powinien być większy – uważa Marcin Deręgowski, miejski radny i jednocześnie przewodniczący Rzeszowskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego.
Motorem napędowym do działania ma być tworzone od kilku miesięcy Rzeszowskie Centrum Organizacji Pozarządowych (RCOP). To pierwsza tego typu placówka finansowana z dotacji miasta.
Jak mówi Bogumił Drzał, prezes Stowarzyszenia Inicjatyw Obywatelskich „Akta”, które prowadzi (na zasadzie zadania zleconego przez Urząd Miasta) RCOP, nowa placówka ma pełnić funkcję inkubatora trzeciego sektora w mieście. – Zadaniem centrum będzie przede wszystkim wparcie infrastrukturalne dla organizacji pozarządowych. Tworzymy miejsce, w którym będzie można skorzystać bezpłatnie z pomieszczenia, urządzeń biurowych, internetu. Zapewnimy też szkolenia i doradztwo prawne oraz księgowe. To miejsce, w którym będziemy rozwiązywać największe bolączki NGO-sów – wylicza Bogumił Drzał.
Na początek Urząd Miasta przeznaczy na funkcjonowanie centrum 50 tys. zł rocznie. Potrzeby są znacznie większe. Utrzymanie lokalu i minimalna pensja dla jednego pracownika biurowego pochłonie przynajmniej 140-150 tys. zł. – Będziemy szukać dalszych pieniędzy, ale najważniejsze, że udało się przekonać władze do udziału w tym przedsięwzięciu – dodaje Drzał.
Na razie miasto będzie wspierać RCOP przez rok. Ale przedstawiciele trzeciego sektora będą zabiegać o zagwarantowanie centrum przynajmniej kilkuletniej perspektywy działania.
Problemy lokalowe to jedne z największych barier w rozwoju rzeszowskich NGO-sów. Wprawdzie władze miasta ustaliły preferencyjne stawki za wynajem lokali przez organizacje pozarządowe, ale to rozwiązanie nie satysfakcjonuje wielu organizacji. – Co z tego, że dostajemy lokal za osiem złotych za metr kwadratowy, skoro aby rozpocząć działalność musimy zainwestować kilka, a często kilkanaście tysięcy złotych – mówi Małgorzata Cisek-Kozieł, prezes Stowarzyszenia na rzecz Dzieci z Nadpobudliwością Ruchową. Dodaje, że nie każda organizacja może sobie pozwolić na taki wydatek, szczególnie na Podkarpaciu, które do bogatych regionów nie należy. – Brakuje nam sponsorów działalności społecznej, bale charytatywne nie są u nas popularne, więc organizacje próbują przetrwać, utrzymać się choćby przez rok, najczęściej za prywatne pieniądze prezesa lub zarządu. Nawet niewielki czynsz to kłopot, zwłaszcza na początku działania organizacji – przyznaje Małgorzata Cisek-Kozieł, która przywołuje przykłady trójmiejskich samorządów oddających lokale NGO-som za symboliczną złotówkę.
Według danych Sieci SPLOT, która na przełomie 2009 i 2010 roku wspólnie z pracownią badań społecznych PBS DGA, analizowała problemy w organizacji pozarządowych w Polskich miastach (w ramach unijnego projektu „Mój samorząd”), w Rzeszowie współpraca administracji publicznej z NGO-sami ogranicza się do minimum.
– Władze nie doceniają społecznej roli pracy organizacji pozarządowych. Nie dostrzegają naszych sukcesów i efektów naszych działań, mimo że są one bardzo konkretne rzeczowo i wymierne finansowo. Niekiedy odczuwamy, że traktują naszą pracę jako niepotrzebną – potwierdza te wnioski Kasia Ruszała, prezes rzeszowskiego Stowarzyszenia EKOSKOP.
Podobnie uważa Małgorzata Cisek-Kozieł. – Widać pewną niechęć lokalnych władz i urzędników do działań społecznych. Ale nam nie chodzi o to, by prezydent zawsze zgadzał się z naszymi pomysłami, ale aby z nami o nich dyskutował – tłumaczy Cisek-Kozieł. Jej zdaniem władza powinna uwierzyć we własnych wyborców. – Skoro ludzie zaufali władzy, oddając głos w wyborach, to teraz władza powinna również zaufać swoim wyborcom, a przynajmniej się im odwdzięczyć, słuchając ich o ich problemach i współpracując z nimi – argumentuje.
Stanisław Sienko, zastępca prezydenta Rzeszowa, któremu podlegają sprawy związane ze współpracą z organizacjami pozarządowymi, ocenia te relacje jako bardzo dobre. – Ale nie może być sytuacji, że będziemy prowadzić organizacje za rękę. Miasto ma pomagać i jeśli NGO-sy się do nas zwracają, to robimy to, ale nie będziemy finansować wszystkich pomysłów, bo nie taka jest nasza rola – mówi Stanisław Sienko.
– Współpraca z organizacjami pozarządowymi to współpraca z ludźmi, a to zawsze jest wyzwanie –twierdzi Barbara Dudek, która w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Rzeszowie odpowiada za relacje z NGO-sami realizującymi zadania publiczne z zakresu pomocy społecznej (w sumie jest to ok. 30 organizacji). Jest zadowolona ze wspólnych działań. – Kiedy 20 lat temu zaczynaliśmy program dożywiania bezdomnych z posiłków korzystało 60 osób dziennie, dziś pomoc dociera do dwóch tysięcy osób – dodaje Dudek.
Kasia Ruszała przyznaje jednak, że w ostatnich miesiącach nastąpiła poprawa relacji na linii administracja publiczna-trzeci sektor. – Urzędnicy potrafią zaangażować się w organizację różnych wydarzeń. Gdy potrzebowaliśmy sali konferencyjnej, urząd marszałkowski udostępnił nam aulę sejmiku za darmo, a po rocznych staraniach, podpisaliśmy z miastem umowę o współpracy w zakresie działań edukacyjnych w rzeszowskich szkołach. Widać postęp – mówi Ruszała.
Przedstawiciele trzeciego sektora biją się też w piersi, bo wśród najważniejszych problemów rzeszowskich organizacji pozarządowych w badaniu Sieci SPLOT wymienia się także brak konsolidacji środowiska oraz niską rozpoznawalność NGO-sów w lokalnej społeczności. – Rzeczywiście brakuje nam lidera, osoby, która by się poświęciła w imię celu nadrzędnego, dla organizacji pozarządowych – mówi Kasia Ruszała.
Małgorzata Cisek-Kozieł wskazuje, że przyczyną słabej integracji trzeciego sektora w mieście może być brak funduszy. – Niestety, organizacje, żeby przetrwać, móc działać rywalizują ze sobą o dotacje i wszelkie pieniądze zewnętrzne. To nie sprzyja jedności i współpracy w sektorze – uważa Cisek-Kozieł.
Natomiast słaby PR organizacje tłumaczą nawałem obowiązków. – Nasza działalność to przede wszystkim praca społeczna, więc ludzie skupiają się na realizacji celu. Najważniejsze są efekty, a dopiero na końcu zastanawiamy się, jak to sprzedać medialnie i wypromować – wyjaśnia Kasia Ruszała.
Receptą mogłaby być pomoc urzędów gmin przy organizowaniu kontaktów NGO-sów z mediami, bo warto chwalić się działaniami realizowanymi z sukcesem poza budżetami gmin i planami władz samorządowych. W strukturze gmin brakuje rzecznika organizacji pozarządowych, osoby wybieranej i akceptowanej przez NGO-sy, która reprezentowałaby cały lokalny trzeci sektor przed samorządem – przyznaje Ruszała.
Obecnie w Rzeszowie trwają konsultacje dotyczące programu współpracy miasta z organizacjami pozarządowymi, do którego członkowie rady zgłosili szereg uwag. Postulowano m.in. stworzenie wieloletniego programu współpracy, wsparcia dla organizacji w zakresie corocznych spotkań integrujących sektor, czy powoływania wspólnych rad, forów podczas realizacji zadań publicznych.
Radny Deręgowski zdradza, że w ramach Rzeszowskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego będą podejmowane próby powołania rzecznika lub pełnomocnika prezydenta do spraw NGO. Z zapowiada walkę o zwiększenie wpływów trzeciego sektora na decyzje podejmowane w mieście.
Stanisław Sienko, zastępca prezydenta Rzeszowa twierdzi jednak, że mieszkańcy w dużym stopniu biorą udział w ustalaniu kształtu miejskiego budżetu. – Regularnie spotykamy się z mieszkańcami poszczególnych osiedli i podczas tych rozmów ludzie sami mówią nam, czego potrzebują, gdzie należy postawić lampę, wybudować chodnik, czy naprawić kawałek drogi. Słuchamy ludzi, bo ludzie wiedzą najlepiej, czego chcą – dodaje Sienko.
Jak się okazuje w Rzeszowie na razie kryzys oszczędzi NGO-sy. Jak twierdzi Janina Filipek, skarbnik Rzeszowa samorząd nie planuje zmniejszenia poziomu dotacji przeznaczonych dla organizacji pozarządowych realizujących zadania publiczne w 2013 roku. O 400 tys. zł (ze 100 do 500 tys. zł) zwiększy się natomiast kwota, jaką miasto przeznaczy na prowadzenie specjalistycznej świetlicy na terenie Rzeszowa. W tym roku dotacja trafiła do Stowarzyszenia Siemacha.
fot. Irena Gałuszka
Źródło: inf. własna (ngo.pl)