Na swoje urodziny „Stołek” urządził plebiscyt na symbol stolicy ostatniego 20-lecia. Trzecie miejsce zajęła Warszawska Masa Krytyczna, pozostawiając w tyle tak monumentalne symbole, jak Pałac Kultury i Nauki, Metro czy Most Świętokrzyski. Nad bezpieczeństwem uczestników Masy od trzech lat czuwają ratownicy przedmedyczni, poruszający się na rowerach. W zeszłym roku sformalizowali swoją działalność. Założyli Stowarzyszenie Ratownicza Grupa Rowerowa.
Zaczynali trzy lata temu, bo pojawiła się potrzeba. Na jednym z przejazdów Masy Krytycznej doszło do kolizji dwójki rowerzystów. Jedna z osób złamała rękę w nadgarstku, ale udzielenie jej pierwszej pomocy było utrudnione, bo nikt w pobliżu nie dysponował podstawowymi środkami medycznymi. Wtedy narodziła się idea powołania grupy, która w takich sytuacjach będzie służyła pomocą.
Masa Krytyczna to comiesięczne przejazdy przez centrum Warszawy rowerowych zapaleńców, którzy paraliżując ruch samochodowy chcą zwrócić na siebie uwagę władz miasta i kierowców samochodów. Ci często traktują rowerzystów jako użytkowników jezdni drugiej kategorii. Warszawska Masa Krytyczna jest największą w Europie cykliczną imprezą rowerową. Odbywa się przez cały rok, w ostatnią piątek każdego miesiąca. Przejazdy gromadzą w sezonie tysiące rowerzystów. W takim tłumie rowerów nie może obyć się bez kontuzji i drobnych kolizji.
– Właściwie na każdym przejeździe jakieś kontuzje się zdarzają – mówi Michał Muzalski, prezes Stowarzyszenia Ratownicza Grupa Rowerowa. – Na szczęście do tej pory nie było bardzo poważnych wypadków. Najczęściej mamy do czynienia z obtarciami, skręceniami, złamaniami i innymi lekkimi urazami.
Rowerzyści w odblaskowych kamizelkach
Każdy z ratowników ubrany jest w odblaskową kamizelkę oznaczoną z tyłu i przodu napisem „Ratownik Rowerowy”. Ich liczba zmienia się w zależności od wielkości imprezy. Ostatnią Masę Powstańczą (wspólna inicjatywa Masy Krytycznej i Muzeum Powstania Warszawskiego) w sierpniu 2009, w której wzięło udział 1500 osób, zabezpieczało 10 ratowników. Mimo wyraźnych oznaczeń ludzie w pierwszym odruchu zachowują się różnie.
– Pojawiają się reakcje typu: „Zepsuł mi się rower, czy może mi go pan naprawić?” – opowiada Muzalski. – Wtedy odpowiadamy: „Przepraszam bardzo, nie naprawiam rowerów, ale mogę pomóc pani…”.
Według prezesa Ratowniczej Grupy Rowerowej ratownicy spotykają się z wieloma wyrazami poparcia. Trudno się dziwić. Ratownik na rowerze jest w stanie bardzo szybko i sprawnie dojechać tam, gdzie karetka nie dojedzie. Sprawdza się to zarówno w tłoku miejskich działań Masy Krytycznej (Masa Krytyczna, Masa Powstańcza, Masa na Autyzm), jak i w warunkach bardziej ekstremalnych. Ratownicy rowerowi obsługują także rozwijające się w ostatnich latach bardzo szybko, maratony rowerowe. Trasy cyklicznych maratonów rowerowych Mazovia MTB biegną przez mazowieckie lasy. W przypadku kolizji czy wypadku liczy się każda sekunda, a w warunkach leśnych ratownik na rowerze na miejsce dociera szybciej niż karetka. – Nie chodzi tutaj o transportowanie poszkodowanego do szpitala – tłumaczy Michał Muzalski – tylko o zabezpieczenie miejsca wypadku i pacjenta do czasu przyjazdu karetki.
W szeregach grupy są lekarze, pielęgniarze, rehabilitanci, masażyści, ale także ci, którzy podstaw ratownictwa przedmedycznego nauczyli się na wewnętrznych szkoleniach organizowanych przez stowarzyszenie. Poza głównym sezonem członkowie grupy spotykają się na comiesięcznych szkoleniach, z których każde poświęcone jest jednemu zagadnień ratownictwa przedmedycznego: opatrywaniu, urazom, sposobom podchodzenia do poszkodowanego, transportowaniu poszkodowanego, resuscytacji krążeniowo-oddechowej, zabezpieczaniu miejsca wypadku. W okresie wiosenno-letnim, kiedy odbywają się rajdy i rowerowe imprezy, ratownicy mają możliwość sprawdzenia i zastosowanie w praktyce tego, czego się nauczyli.
Szkolenia za pomieszczenia
Michał Muzalski przyznaje, że głównym powodem sformalizowania grupy, była możliwość ubiegania się o lokal. Jako stowarzyszenie działają od drugiej połowy 2009 roku. Twierdzi, że ratownicy rowerowi chcą działać na większą skalę, zdobywać granty i prowadzić projekty. Dotychczas mieli możliwość korzystania z cudzych pomieszczeń, w zamian za prowadzenie szkoleń z pierwszej pomocy. Jednak stała siedziba wraz z rozwojem instytucji staje się niezbędna. Członków stowarzyszenia przybywa. Kuszą ich darmowe szkolenia z pierwszej pomocy i możliwość łączenia dwóch pasji. Mogą pomagać ludziom, poprzez ratowanie ich w razie wypadków, czy kontuzji i jednocześnie brać udział w rajdach rowerowych.
Muzalski zachęca, aby każda osoba, która pojawia się na drodze, a więc kierowca samochodu, rowerzysta, ale także pieszy, była wyposażona w podstawowe środki medyczne. – Najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo – tłumaczy – a więc potrzebne nam są lateksowe rękawiczki i maseczka ochronna (przydatna przy sztucznym oddychaniu). Dobrze by było, żeby każdy miał przy sobie też bandaż, kawałek gazy, lub tzw. opatrunek indywidualny.
Pomysł na posadzenie ratownika przedmedycznego na rowerze nie jest nowy. Podobne grupy działają w innych miastach Polski. W Gdańsku z ramienia Stowarzyszenia na rzecz Ratownictwa „Adiutare” działa grupa ratowników na rowerach. Dwuosobowy patrol przemierzający miasto wyposażony jest m.in. w defibrylator i butlę tlenową. Podobna grupa prowadzona przez Fundację R2 działa w Krakowie. Pionierskim pod względem mobilnych patroli ratowników jest Londyn, w którym rowerzyści i motocykliści wchodzący w skład London Ambulance Service udzielają pomocy potrzebującym za pieniądze miasta.
Ratownicy na rowerach wezmą udział w najbliższej Masie Krytycznej, która 29 stycznia o 18.00 wystartuje spod Kolumny Zygmunta na Placu Zamkowym.
Źródło: inf. własna ngo.pl